"American Horror Story: Kult". O fobiach i lękach raz jeszcze [RECENZJA]

Na obietnicach jednak może się szybko skoczyć. Siódmy sezon AHS o tytule „Kult” był tradycyjnie do samego końca trzymany w tajemnicy. Znaczy się, fabuła najnowszego sezonu, jak również wszelkie informacje mogące naprowadzić widza na to, o czym tym razem będą chcieli nam opowiedzieć jego twórcy. Trailery również (trzeba przyznać – są zawsze naprawdę dobre) niewiele wyjaśniały tylko wzmagały apetyt. Tak też było tym razem. O "American Horror Story: Kult" nie wiadomo było praktycznie nic dzięki czemu widza od samego początku udaje się zaskoczyć.

Bo też pierwsze minuty to przebitki telewizyjne z ostatnich godzin wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych przeplatanych reakcjami głównych bohaterów tego sezonu. Dla jednych przegrana Hillary Clinton jest końcem świata. Dla innych zwycięstwo Donalda Trumpa jest początkiem nowej ery, w której wreszcie będzie można zmienić świat według własnego widzimisię. Dojście do władzy jednego z najbogatszych ludzi na świecie ukazane jest tu jako jeden z tragiczniejszych momentów w historii USA i początek rewolucji. Krwawej.

Historia skupia się na dwóch skrajnych „rodzinach” przeżywających ostatnie wybory. Pierwsza to małżeństwo dwóch kobiet, przy czym jedna z nich po ogłoszeniu wyników wyborów zaczyna popadać w paranoję związaną z klaunami. Druga „rodzina” to dysfunkcyjna para, gdzie mężczyzna jest anarchistą, który wyczekiwał długo na rewolucję, jaką zapoczątkował wybór Trumpa na prezydenta USA, natomiast kobieta wciąż nieuformowaną ideologicznie osobą, którą ten powoli spycha w stronę granic moralności. Po tym krótkim rysie widać, że tym razem twórcy postanowili uniknąć nadnaturalnych zjawisk i pójść w stronę pokazania tego, co w rzeczywistości potrafi być najbardziej przerażające i okrutne na świecie – pokazaniu ludzi od ich najmroczniejszej strony.

Bo też siódmy sezon "American Horror Story: Kult" zapowiada się na taki, w którym wydarzenia będą determinowane przez samych ludzi – ich poglądy, nastawienie do świata czy fobie. Lęki, tak pierwotne jak i współczesnych czasów, będą tu odgrywać niebagatelną rolę. To zresztą widać dzięki lękom jednej z bohaterek, które są potęgowane klaustrofobicznymi ujęciami wywołującymi dreszczyk niepokoju. Paranoja również będzie odpowiednim słowem opisującym to, co zapewne będziemy oglądać w kolejnych odcinkach i niekoniecznie będzie związana ze wspomnianymi klaunami, a bardziej prozaicznymi, wydawałoby się, kwestiami, jak imigranci zabierający przestrzeń do życia. Bo przecież Trump obiecał budowę muru na granicy z Meksykiem. Społecznych konsekwencji wyborów i jego słów wypowiedzianych w kampanii jest oczywiście więcej, ale te poznamy dopiero w kolejnych epizodach.

Po premierze "American Horror Story" pozostawił po raz kolejny nadzieję na to, że cały sezon będzie czymś naprawdę dobrym. Twórcy robią to nie po raz pierwszy umiejętnie zachęcając widza do tego, aby został z ich krwawym i niepokojącym produktem do końca. Po pierwszym odcinku jest optymistycznie, ale jak pokazały poprzednie sezony – coś, co się sprawdziło na początku, w późniejszej fazie nie było już tak dobre. Być może siódmy sezon nawiąże do samych początków tego serialu, kiedy to pierwszy sezon od początku do końca trzymał dobry poziom.

Paweł Szałankiewicz