"Carol". Bezpieczny i zachowawczy teatr dwóch aktorek [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe
„Carol” ma dwie twarze: pierwsza z nich to majestatyczna, elegancka, pełna klasy, ale jednocześnie bardzo zimna oraz zachowawcza Cate Blanchett. Natomiast z drugiej strony jest śliczna, pozornie niewinna, delikatna, ale nie kryjąca pewnej przebiegłości, buzia Rooney Mary. Te dwie panie sprawiają, że w filmie Todda Haynesa aż chce się zakochać, ale czy aby na pewno to nie ułuda?

Święta Bożego Narodzenia. Do domu towarowego w poszukiwaniu prezentu dla swojej córki przychodzi Carol Aird (Cate Blanchett). Uważnie się rozgląda, lecz jej uwagę przyciągają nie przedmioty, ale śliczna, ciut zahukana ekspedientka. Na pierwszy rzut oka dziewczyna jest trochę zagubiona, zdezorientowana, w dodatku wyraźnie zawstydzona tym, że na jej głowie znajduje się kretyńska czapka świętego Mikołaja. Rozpoczyna się typowe polowanie: Carol jest myśliwym, a młodziutka ekspedientka zwierzyną. Cel, pal; krótka wymiana zdań, dziewczę jeszcze bardziej zmieszało się w obecności dystyngowanej pani Aird, ale mimo wszystko namówiła klientkę do zakupu kolejki. Koniec łowów? Nic z tych rzeczy – zbliżenie kamery na szczegół – ach, pani Aird zostawiła rękawiczki! Sprytne, każdy sposób jest dobry, aby Therese Belivet (Rooney Mara) – bo tak dziewczę się nazywa – ponownie spotkało się z tajemniczą blondynką. Czyżby to ta słynna miłość od pierwszego wejrzenia? A może tylko fascynacja?

„Carol” to teatr dwóch aktorek. Po seansie trudno sobie wyobrazić w głównych rolach inne kobiety niż Cate Blanchett i Rooney Mara, które zostały dopasowane idealnie. Pierwsza z nich wcieliła się w kobietę już doskonale znającą zasady rządzące życiem. Jej chłód jest iluzoryczny, będący jedynie maską, za którą skrywa się prawdziwa Carol Aird. Kobieta chce kochać i być kochaną, stała gra, zachowywanie pozorów oraz ciągłe analizowanie – opłaca się, czy nie wejść w daną relację – jest dla niej zabójcze. Chociaż milczy, to wewnętrznie wrzeszczy, płacze, a na jej duszy pojawiają się kolejne blizny. Jest coraz starsza, ma coraz mniej czasu na prawdziwą miłość, więc w końcu musi wyjść z cienia oraz postawić wszystko na jedną kartę. Tylko czy będzie w stanie poświęcić córkę dla własnego szczęścia?

W zupełnie innym życiowym momencie znajduje się Therese Belivet. Paradoksalnie to właśnie młoda dziewczyna jest mniej czytelną i bardziej zagadkową postacią niż Carol. Panna Belivet dopiero szuka samej siebie, odkrywając – krok po kroku – własną seksualność. Zabiegający o jej względy mężczyzna ją po prostu nudzi, ale już dystyngowana pani z dobrego domu wzbudza zainteresowanie. W tym miejscu możemy zadać sobie pytanie: czy ze strony ekspedientki o anielskim wzroku to faktycznie była fascynacja seksualna czy może wyłącznie ciekawość i możliwość wejścia do wówczas obcego dla niej świata? Liczyła się miłość czy gadżety oraz szansa przeżycia przygody i chwilowego wyrwania się z szarej rzeczywistości?

Produkcja zachwyca swoim anturażem i pieczołowitym odwzorowaniem Nowego Jorku lat 50. XX wieku. Scenografia oraz kostiumy są perfekcyjne, ale to w zasadzie nie powinno dziwić. Twórcy pokroju Todda Haynesa przyzwyczaili nas, że w takich kwestiach są dokładni i dbają o szczegóły.

„Carol” jest filmem delikatnym i wyważonym, opowiadającym historię za pomocą pół tonów. Ten obraz jest jak szept – cichy, spokojny, opierający się na wrażliwości widzów, dlatego może być tak różnie interpretowany. Emocje są przekazywane przez drobne spojrzenia i gesty, co jednak w pewnym momencie zaczyna być obciążeniem dla produkcji. Całość staje się zbyt czytelna i przewidywalna. W scenie, gdy mężczyzna w restauracji kładzie rękę na ramieniu Therese, wiemy, że za chwilę dokładnie ten sam gest – ale po stokroć czulszy – uczyni Carol. To wszystko nie dzieje się mimochodem, pozbawione jest naturalności oraz sprawia wrażenie wykalkulowanego.

Podobnie jest z całym filmem, który wygląda jakby został z premedytacją idealnie skrojony pod wszelakie nagrody. Cóż, jeżeli tak faktycznie było, to Todd Haynes musiał przełknąć gorzką pigułkę, gdy okazało się, że tytuł nie otrzymał oscarowej nominacji w najważniejszej kategorii.

„Carol” to bardzo bezpieczny, wprost asekuracyjny, film, co również nie gra na jego korzyść. Marginalizacja, granicząca niemal z całkowitym pominięciem, męskiej perspektywy w opowiadanej historii bardzo boli. Bo o ile widzowie wiedzą i rozumieją, że Carol przeżywa dramat, to już jej mąż zostaje ukazany w ciemnym świetle, jako ten zły, który stanął kobiecie na drodze do szczęścia. Tyle, że on też przeżywa katusze i kto wie, czy nie większe. Zwyczajnie nie rozumie lub nie jest w stanie pogodzić się z tym, że miłość jego życia – kobieta u boku której chciał się zestarzeć – nie będąc w stanie pokochać mężczyzny, zostawiła go dla innych kobiet.

W jego mniemaniu został poniżony przez osobę sobie najbliższą i to w najgorszy z możliwych sposobów. Warto zauważyć, że małżonkowie w ogóle ze sobą nie rozmawiają, Carol początkowo nawet nie próbuje przedstawić swoich racji, więc trudno się dziwić, że były partner nie potrafi jej zrozumieć. Myśli, że problem leży w nim, dlatego chce się zemścić. Mimo scenariuszowych braków, Kyle Chandler idealnie odnalazł się w roli i właśnie jego kreacja jest jednym z najmocniejszych punktów produkcji.

Po seansie „Carol” można poczuć się trochę jak mąż tytułowej bohaterki, gdyż jest się lekko skołowanym. Na pierwszy rzut oka to finezyjna opowieść o wielkiej miłości, ale wraz z każdą kolejną minutą seansu nie można oprzeć się wrażeniu, że to jedynie fasada. Za tym wszystkim kryje się chłodna kalkulacja i analiza, mająca zapewnić szereg prestiżowych nagród, co jednak chyba nie do końca się udało, gdyż te ruchy okazały się zbyt przejrzyste. Co nie zmienia faktu, że „Carol” to świetnie zagrana i oszałamiająco wyglądająca historia. Chociażby dlatego warto zobaczyć ten obraz.

Ocena: 6/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"Carol" w TV - sprawdź datę emisji!

"Carol" w TV

Reżyser: Todd Haynes

Występują: Cate Blanchett, Rooney Mara, Sarah Paulson, Kyle Chandler

Kraj produkcji: Wielka Brytania, USA

Rok produkcji: 2015

Język oryginalny: angielski

Gatunek: melodramat

Czas trwania: 118 min.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn