"Demon". Pamięć o rzeczywistości zbudowanej na trupach [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. Marta Gostkiewicz / materiały prasowe
fot. Marta Gostkiewicz / materiały prasowe
Wraz z odejściem Marcina Wrony polskie kino straciło bardzo wiele. Ostatni film tarnowskiego reżysera jest tego największym potwierdzeniem – „Demon” to kawał świetnego kina. Opowieść, wręcz naszpikowana licznymi odniesieniami zarówno do polskiej kinematografii, jak i literatury, wciąga i elektryzuje. Przy tym także ogromnie fascynuje, a wszelkie niedopowiedzenia pozostawiają otwarta furtkę do wielu interpretacji.

Polskie wesele, jak powszechnie wiadomo, na takiej imprezie może zdarzyć się dosłownie wszystko. Przekonuje się o tym Peter (w tej roli izraelski aktor Itay Tiran), zwany również Pytonem. Anglik przybywa do Polski, aby wstąpić w związek małżeński z Żanetą (piękna Agnieszka Żulewska). Piotr jest tak zakochany, że bez problemu porzuca życie w Londynie, aby wraz z wybranką swojego serca zamieszkać w jej wiosce. Jednak w przeddzień ślubu przyszły pan młody, w miejscu zaplanowanym na basen, wykopuje ludzkie kości i od tego momentu nic już nie będzie takie samo. Mężczyzna nie tylko zacznie się dziwnie zachowywać, ale przy okazji otrzyma też przyśpieszony kurs języka jidysz.

GATUNKOWY MELANŻ

„Demon” jest gatunkowym melanżem, co tylko działa na jego korzyść. Są momenty, jakby żywcem wyjęte z „Wesela” Smarzowskiego, a czasami ma się wrażenie, że za chwilę pojawi się scena jakby pochodząca z „Egzorcysty” Williama Friedkina. Obraz łączy w sobie elementy horroru, które zestawione są z groteską. Komediowe podejście było konieczne, gdyż właśnie za jego pomocą bohaterowie próbują w racjonalny sposób wytłumaczyć to, co się stało. Bagatelizują oraz żartują. Wszak mamy XXI wiek, w tych czasach wręcz nie przystoi być opanowanym przez dybuka. Co innego w romantyzmie, wówczas rozmowy z duchami były w dobrym tonie.

Marcin Wrona ogromny nacisk kładzie na kwestię wiary. Portretuje grzeszników, ludzi zakłamanych, hipokrytów, z których niemal każdy skrywa jakąś tajemnicę. Ciekawe jest zestawienie ze sobą postaci lekarza, zdeklarowanego ateisty (genialny Adam Woronowicz) z księdzem (Cezary Kosiński). W chwili słabości ten pierwszy okazuje się silniejszy, a drugi woli umyć ręce i udać, że nic się nie stało. W chwili próby, gdy potrzebna jest pomoc, głosiciel Słowa Bożego daje dowód swojej skrajnej niewiary.

Widać, że nad „Demonem” Marcin Wrona pracował kilka lat. Jeszcze rok temu w sieci można było znaleźć sceny próbne do filmu z udziałem innych aktorów, a ponadto scenę inspirowaną materiałem źródłowym (czyli sztuką „Przylgnięcie” Pawła Rowińskiego) twórca realizował wraz ze swoimi studentami na Wydziale Radia i Telewizji UŚ. Wszystko to sprawia, że „Demon” jest dopracowanym i przede wszystkim przemyślanym filmem. Tu wszystko jest jak trzeba, podane dodatkowo w odpowiednio dobranych proporcjach. Całość jest świetnie i sprawnie napisana, a dialogi są żywe oraz pozbawione fałszu.

POPIS ADAMA WORONOWICZA

Jednak wszystkie kwestie nie wybrzmiałyby tak mocno, gdyby nie zostały „wsadzone” w usta doskonałych aktorów. Itay Tiran, co nie powinno być szczególnym zaskoczeniem, to obsadowy strzał w dziesiątkę. Jego Peter aka Piotr to złożona oraz pełna napięć i niepokojów postać. Początkowo, z jednej strony jest pewny siebie, a z drugiej odkrywa – do tej pory znaną jedynie szczątkowo – polską rzeczywistość. Show izraelskiemu aktorowi próbują skraść Andrzej Grabowski oraz Adam Woronowicz. Pierwszy jest idealnie dobranym ojcem panny młodej. To prostolinijny lokalny biznesmen, nieżałujący pieniędzy na huczne wesele swojej córki. Dla niego wszystko jest proste i za wszelką cenę wszelkie brudy będzie starał się zamieść pod dywan. Taki trochę męski odpowiednik pani Dulskiej z dramatu Gabrieli Zapolskiej.

Fenomenalny jest Adam Woronowicz, doskonały w kreacji lekarza „abstynenta”. Odgrywana przez niego postać stanowi motor napędowy większości komediowych scen. Właśnie po takich rolach poznaje się aktorów wysokiej klasy, a członek zespołu TR Warszawa wspiął się na wyżyny. Niemniej ciekawie prezentują się postaci na dalszym planie, z dość tajemniczym oraz niejednoznacznym bohaterem, w którego wcielił się Tomasz Ziętek. Do tego nie sposób nie zwrócić uwagi na elektryzującą Katarzynę Herman, podobnie jak na Annę Smołowik, której życzę w końcu większej roli kinowej.

WIZUALNA UCZTA

Ostatni film Marcina Wrony to wizualna uczta, co jest zasługą autora zdjęć, Pawła Flisa. Jego kadry są niezwykle wysmakowane i to właśnie one odpowiadają za mroczny klimat filmu, wprowadzający widzów w atmosferę niepokoju, przenosząc ich jakby do jakiejś mrocznej krainy spowitej przez mgłę, gdzie deszcz jest zwiastunem nadchodzącego zła. Uczucie potęguje muzyka – twórcy użyli kompozycji Krzysztofa Pendereckiego oraz Marcina Macuka.

Patrząc na tę produkcję nie mogę się oprzeć wrażeniu, że reżyser zawarł w dziele wiele z siebie. Już pomijając to, że w głównym bohaterze można by dopatrywać się jakiegoś podobieństwa do zmarłego reżysera (choćby w sposobie ubioru), ale Barbara Hollender w swoim artykule „Marcin Wrona, artysta z marzeniami”, opublikowanym na łamach Rzeczpospolitej, opisała pewne zdarzenie z udziałem autora: Nagle znaczenia nabrały jakieś szczegóły, znaki: Podczas festiwalu we Wrocławiu w czasie rozmowy, zupełnie zwyczajnej, zgniótł nagle w dłoni kieliszek.... W „Demonie” pojawia się podobna scena.

Marcin Wrona pożegnał się z widzami filmem opowiadającym o tym, że pamięć oraz przeszłość – choćbyśmy nie wiem jak starali się ją zatrzeć – zawsze do nas powróci. "Demon" to pokaz pamięci o rzeczywistości zbudowanej na trupach. Nie wystarczy coś zburzyć czy zakopać, skrywane i często wstydliwe tajemnice zawsze do nas wrócą. Z przeszłością trzeba się rozliczyć. Mocne i dojrzałe kino.

Ocena: 9/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

„Demon”

Gatunek: dramat / thriller

Produkcja: Polska/Izrael 2014

Scenariusz i reżyseria: Marcin Wrona („Chrzest”, „Moja krew”, „Człowiek magnes”)

Obsada: Itay Tiran („Liban”, „Dług”, „Biegnij, chłopcze, biegnij”), Agnieszka Żulewska („Bejbi blues”), Tomasz Schuchardt („Miasto 44”, „Jesteś Bogiem”, „Chrzest”, „W imię…”), Andrzej Grabowski („Drogówka”, „PitBull”, „Pod Mocnym Aniołem”), Tomasz Ziętek („Kamienie na szaniec”, „Carte Blanche”, „Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł”), Adam Woronowicz („Baby są jakieś inne”, „Pani z przedszkola”, „Pod Mocnym Aniołem”, „Syberiada polska”), Cezary Kosiński („Wałęsa. Człowiek z nadziei”, „Dług”, „Pianista”), Katarzyna Herman („Płynące wieżowce”, „Oszukane”, „Wszystko co kocham”), Katarzyna Gniewkowska („Pod Mocnym Aniołem”, „Drzazgi”, „Czas honoru”)

Recenzja została pierwotnie opublikowana 11 października 2015 roku.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn