"Jutro będziemy szczęśliwi". Omar Sy zostaje ojcem, czyli filmowy szantaż emocjonalny [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe dystrybutora Monolith Films
fot. materiały prasowe dystrybutora Monolith Films
"Jutro będziemy szczęśliwi" to remake meksykańskiego mega hitu "Instrukcji nie załączono". Oryginał w Polsce poznała zapewne zaledwie garstka widzów, natomiast francuska wersja, gdzie w roli głównej wystąpił gwiazdor Omar Sy, ma szansę na znacznie większą publiczność.

Samuel (Omar Sy) jest lokalnym królem życia. Pracuje w wypożyczalni jachtów, a także zajmuje się organizacją rozmaitych imprez na plaży. Słońce, plaża i chętne na seks ponętne dziewczyny, czy można chcieć czegoś więcej? Więc wyobraźcie sobie zdziwienie mężczyzny, gdy któregoś dnia budzi go dawna znajoma z bobasem płci żeńskiej w rękach, która oznajmia, że jakiś czas temu Samuel został ojcem, po czym zostawia w jego ramionach zawiniątko z dzieckiem i odjeżdża siną w dal.

Szok, niedowierzanie, dramat. Ale jak to się stało? Przecież się zabezpieczał, dzieciak na pewno nie jest jego! Dlatego młody mężczyzna wyrusza w pogoń za wyrodną matką i udaje się do jej ojczyzny, Wielkiej Brytanii, gdzie jednak zamiast rodzicielki zastaje deszcz, rozczarowanie i francuskiego geja (Antoine Bertrand), będącego producentem filmowym, który postanawia zatrudnić swojego nieokrzesanego rodaka jako kaskadera. Cięcie, osiem lat później, sielanka w pełni i przez kolejne minuty na ekranie oglądamy doskonałą oraz dojrzałą relację ojca z ukochaną córką (Gloria Colston). Tyle tylko, że dziewczynka wciąż tęskni za matką.

Fabuła filmu wyreżyserowanego przez Hugo Gélina jest bardzo przewidywalna i nawet najbardziej dramatyczne zwroty akcji są niestety sugerowane na tyle wcześnie, że w żaden sposób nie zaskakują. Całość właściwie niczym się nie wyróżnia; mamy do czynienia z produkcją, która złożona jest z gotowych i doskonale znanych klocków. Niedojrzały mężczyzna, który nagle staje się świetnym ojcem - JEST, wspaniałe życie z córką, które nieoczekiwanie zostaje zakłócone - JEST, przyjacielski gej, którego napisano w chyba najbardziej stereotypowy ze sposobów - JEST, finał pełen wzruszeń - JEST.

Gwiazdą filmu jest Omar Sy, ale na dobrą sprawę urodzony w 1978 roku aktor nie ma żadnego pola do popisu. To kolejna rola prościutkiego chłopaka, czerpiącego radość z małych rzeczy, lekkiego narwańca, który za maską twardziela skrywa bardzo dobre serduszko. Nuda! Ileż można? Szkoda, że Sy od świetnej roli w "Nietykalnych" najczęściej jest traktowany właśnie jako taka maskotka do rozśmieszania, co w ostatnim czasie na szczęście w jakiś sposób próbował zmienić bardzo udany film "Chocolat", gdzie w końcu Omar Sy miał materiał do grania. W obrazie Roschdy Zema miał szansę być jakiś, a tutaj w zasadzie ma pajacować.

Do tego "Jutro będziemy szczęśliwi" wygląda jak worek ze słabymi, nieudanymi oraz nieśmiesznymi żartami. Humor sytuacyjny humorem sytuacyjnym, on się akurat zazwyczaj sprawdza, ale gorzej jest z całą resztą. No ile razy można śmiać się z pulchnego geja, który na wszystkich przystojniaków patrzy jak na łakomy kąsek? Swoją drogą to też szalenie naiwny film i aż trudno mi uwierzyć, że tak inteligentna ośmiolatka jak Gloria wierzy we wszystkie opowieści swojego ojca, chociaż akurat ten wątek jestem w stanie zrozumieć i w jakiś sposób wpisuje się on w konwencję całości.

Boli też nadmiar wątków, które już szczególnie w końcowej części filmu są traktowane po macoszemu. Z konfliktu matka/ojciec niewiele wynika i wygląda jakby był dodany na siłę. Miało być dramatycznie, a wyszło miałko i bez wyrazu. W ogóle ostatni akt bardzo psuje odbiór całości i za sprawą szantażu emocjonalnego ze strony twórców staje się niczym innym jak wyciskaczem łez.

Trzeba jednak całości oddać, że "Jutro będziemy szczęśliwi" ogląda się dość dobrze i większość seansu jest w stanie zapewnić widzom rozrywkę. Między Omarem Sy a Glorią Colston jest fajna chemia i gdyby tylko reżyser bardziej skupił się na przedstawieniu procesu dojrzewania do ojcostwa, to mogłoby być naprawdę dobrze.

Mam duży problem z "Jutro będziemy szczęśliwi", gdyż nie widzę tutaj dobrego filmu, a jedynie produkcję, która dobrą udaje. Ten film jest dla mnie oszustwem i tworem od początku do końca nastawionym na łzy widzów. I nie byłoby niczego złego, gdyby do wzruszeń dochodziło naturalnie, za pomocą małych bodźców, a nie za sprawą dużych szpilek wbijanych w nasze emocje. Tanie to trochę.

Ocena: 4/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"JUTRO BĘDZIEMY SZCZĘŚLIWI" W KINACH OD 19 MAJA

Recenzję pierwotnie opublikowano 19 maja 2017 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn