Kinga Korta: Nie czuję się aż taką gwiazdą, by rozdawać autografy [WYWIAD]

Redakcja Telemagazyn
Redakcja Telemagazyn
Już nie biżuteria i nie Hollywood. Teraz Polska! TVN/JOOLIE PHOTO
Już nie biżuteria i nie Hollywood. Teraz Polska! TVN/JOOLIE PHOTO
Już nie biżuteria i nie Hollywood. Teraz Polska. Kinga Korta, czyli jedna z bohaterek programu "Żony Hollywood" coraz częściej pojawia się w ojczyźnie i ma ku temu dobre powody. Promocja programu, liczne wywiady, aż wreszcie rola w serialu "Szpital" i nowy biznes! Dlaczego schowała biżuterię do sejfu i zdecydowała się na kolejne wyzwanie zawodowe? Tylko w rozmowie z Telemagazynem.pl Kinga Korta opowiedziała o nowych rolach w życiu i w pracy, rosnącej popularności i planowaniu rodziny w świetle kamer.

Jest Pani po aktorskim debiucie w serialu „Szpital”. Jak wrażenia?

Jeśli chodzi o debiut, to lata temu miałam malutki epizod w serialu „Adam i Ewa”, ale to jednak rolę w „Szpitalu” traktuję jako swój prawdziwy debiut. Wrażenia? Fantastyczne! Zdjęcia odbywały się w Krakowie, a to miasto darzę dużym sentymentem. W krakowskim TVNie pracują niesamowicie gościnni ludzie, przyjęli mnie jak gwiazdę Hollywood. Bardzo dobrze się tam czułam.

Pojawiła się chwila zawahania, czy przyjąć tę propozycję?

Na początku oczywiście musiałam się zorientować co to za serial, jaką rolę miałabym zagrać, przejrzałam scenariusz i wydał mi się ciekawy. Jak się później okazało, został napisany specjalnie dla mnie! Było mi bardzo miło, wzruszyłam się.

W serialu zagrała Pani przyjaciółkę Sylwii, która trafia do „Szpitala” po nieudanym zabiegu powiększania ust.

Tak, przywożę do szpitala Sylwię, która przez zabieg w nierenomowanym gabinecie medycyny estetycznej, dostaje silnej alergii. Przestrzegamy przed korzystaniem z usług takich pseudo specjalistów.

Jaki jest Pani stosunek do takich zabiegów?

Cokolwiek, jakąkolwiek kobietę robi szczęśliwą – jestem za. Ktoś chce powiększyć biust, usta, to dlaczego nie miałaby tego zrobić? Jeżeli będzie dzięki temu szczęśliwsza, to proszę bardzo, po to to jest. Natomiast nie lubię jakiegoś przesadzenia, wszystko w granicach rozsądku. Drażni mnie bardzo, jak piszą, że to ja jestem cała ponaciągana, że mam w swojej twarzy nie wiadomo. Nic tylko ręce załamać!

Próbowała Pani kiedyś aktorskich sił w Stanach? Może brała udział w jakimś castingu do filmu czy reklamy?

Nie, nigdy nie próbowałam. Zejdźmy na ziemię. Do tego trzeba mieć przede wszystkich aktorskie wykształcenie, ja takiego nie mam. To są lata nauki, kunszt pracy. Talenty z całego świata przyjeżdżają do Los Angeles, żeby być gwiazdami, ja tego nie czuję i jestem w tej kwestii realistką.

Pojawia się Pani w Polsce coraz częściej. Co, prócz roli w serialu „Szpital” i promocji „Żon Hollywood” przyciąga Panią tutaj?

W ubiegłym miesiącu podjęłam ważną decyzję. Zrezygnowałam z zajmowania się biżuterią. Biżuteria teraz tylko w sejfie u mnie leży a przede mną kolejne wyzwanie.

Skąd taka decyzja?

Nie lubię łapać kilku srok za ogon, a jak się czemuś poświęcam, to lubię robić to na pełen etat. Rezygnuję z biżuterii na rzecz kosmetyków. Podjęłam współpracę z amerykańską firmą kosmetyczną, produkującą zdrowe, ekologiczne produkty. Po pierwszym sezonie „Żon Hollywood” dostałam masę listów z prośbami o pomoc finansową, no ale ja nie jestem w stanie obdarowywać wszystkich pieniędzmi. Natomiast jeśli mogę pomóc komuś w rozkręceniu własnego biznesu, działalności, to chętnie pomagam.

Jak mąż reaguje na to całe zamieszanie wokół Pani?

On jest bardzo dumny ze mnie, ale nie tyle z udziału w „Żonach Hollywood”, bo to traktuje raczej jako zabawę, ile z tego, że pracuję, rozwijam się, dobrze sobie radzę. Poza tym on jest przyzwyczajony, że ja jestem raczej aktywna, więc nie narzeka na ten cały szum i zamieszanie wokół mnie.

Po jednym z ostatnich odcinków „Żon Hollywood” w polskim internecie rozgorzała dyskusja, czy Kinga Korta powinna zabierać męża z przyjęcia, tłumacząc, że właśnie zaczyna się jej owulacja. Widzowie uznali to za dość kontrowersyjne posunięcie.

(Śmiech) Powiem więcej, ja jak jechałam dzisiaj taksówką w Krakowie, to słyszałam o tym w radio! Byłam zszokowana, że wzbudziło to aż tak duże emocje. „Kinga Korta planuje dziecko”, ale co w tym dziwnego, to taka sensacja? Jesteśmy z mężem na takim etapie naszego życia i nie dało się tego ukryć w programie.

Marzy Pani o córeczce?

Marzę o tym, by mieć zdrowe dziecko, dopiero potem pojawia się myśl, czy będzie to dziewczynka, czy chłopiec. Chyba lepiej by było, gdyby to był jednak syn, bo jak będzie córka, to będziemy się z mężem strasznie kłócić o ubrania, buty. On wolałby taką chłopczycę, a ja małą lady. Chet mówi, że bezpieczniej będzie, jak będziemy mieć syna.

Będziemy świadkami narodzin w „Żonach Hollywood”?

W programie czy nie mam nadzieję, że uda się nam mieć dziecko. Jedziemy teraz odpocząć na Karaiby. Będziemy mieć dużo czasu, żeby wspólnie popracować (śmiech).

Ile jest prawdy w tym, co widzimy w „Żonach Hollywood”? Naprawdę tak żyjecie, czy to głównie scenariusz?

To, co widzicie w programie to 100% prawda. Oczywiście zdarza się, że niektóre sceny trzeba nakręcić kilka dni wcześniej. Tak było w przypadku naszej rocznicy ślubu. Nie udało nam się wynająć lokalu w dniu rocznicy, wolne miejsce było tylko kilka dni wcześniej, dlatego zdecydowaliśmy się przyspieszyć nieco ten dzień. Przelot balonem również był zaplanowany, ale z powodu deszczu, musieliśmy przenieść to na dzień później. To są takie małe detale, coś przyspieszyć, coś zrobić wcześniej, ale w moim przypadku nie ma żadnego przerysowania czy nieprawdy.

Tak prywatnie, przyjaźni się Pani z którąś z „Żon Hollywood”?

Od pierwszego sezonu przyjaźnię się z Heleną Deeds. Ufamy sobie, bardzo się lubimy. Helena to kobieta z ogromnym doświadczeniem życiowym i to bardzo mi w niej imponuje.

A pozostałe Panie?

Cóż mogę powiedzieć, jedne dziewczyny darzę większą sympatią, a są i takie, których wręcz nie toleruję, ale to chyba jak w życiu. Jesteśmy tak ogromnymi indywidualistkami, że trudno byłoby się nam z wszystkimi dogadać.

Mąż Evy mówi o Pani „Kinga, jest jak Kinga, to jak nazwa marki! Kto nie lubi Kingi? Ja ją kocham!”

To bardzo miłe. Chris jest facetem z niesamowitym poczuciem humoru. Bardzo przystojny, nawet ostatnio skomplementowałam go mówiąc, że ma niesamowicie niebieskie oczy. To jest facet z Teksasu, męski, dżentelmen i tacy się w Ameryce bardzo podobają.

Popularność i sława to przyjemne zjawiska? Jak to jest z tą sławą w Pani przypadku?

W Polsce spotykam się z oznakami popularności. To bardzo przyjemne o ile nie wysiadam z samolotu po 14 godzinach lotu (śmiech). Zdarza się, że zatrzymują nas na ulicach i pytają o różne rzeczy, proszą o zdjęcia, o autografy. Fotografujemy się z nimi bardzo chętnie, natomiast autografów nie rozdaję. Nie czuję się aż taką gwiazdą myślę, że nie zrobiłam jeszcze niczego szczególnego, by rozdawać autografy. Pewnego dnia, jak komuś w Polsce pomogę i przyczynię się do jego sukcesu to wtedy tej osobie z wielką przyjemnością dam swój autograf.

Myślicie już o 3. sezonie programu?

(Śmiech). No my myślimy, ale jak będzie, to się dopiero okaże.

Rozmawiała: Adriana Słowik

[email protected]

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn