"Klient". Była zbrodnia, musi być kara [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
©Habib_Majidi,SMPSP
©Habib_Majidi,SMPSP
Uwielbiam kino Asghara Farhadiego, gdyż ono zmusza mnie do myślenia, zadaje mi niewygodne pytania i skłania do zastanowienia się, jak sam zachowałbym się na miejscu bohaterów. Nie inaczej jest w przypadku nagrodzonego Oscarem „Klienta”. To na pozór spokojne kino, w którym jednak emocje buchają niczym płomienie, pokazujący, że każdy nasz wybór niesie za sobą konsekwencje.

Emad (Shahab Hosseini) i Rana (Taraneh Alidoosti) są przedstawicielami irańskiej klasy średniej, ot typowe, szczęśliwe małżeństwo, które jeszcze nie doczekało się własnego potomka. Póki co skupili się na pracy, on jest nauczycielem, a poza tym oboje grają w lokalnym teatrze, co przynosi im estymę. Z powodu trzęsienia ziemi blok, w którym mieści się ich mieszkanie, grozi zawaleniem, więc para musi poszukać nowego lokum.

Wówczas pomocną dłoń wyciąga przyjaciel z teatru, zapraszając ich do mieszkania, które do tej pory wynajmował pewnej kobiecie. Szkoda tylko, że nie wspominał, iż dziewczyna to kurtyzana, a nie wszyscy klienci są świadomi, że zmieniła adres zakładu pracy, co finalnie skończy się brutalną napaścią na Ranę, gdy Emada jeszcze nie będzie w domu. Młoda kobieta zostanie skatowana. Czy została zgwałcona? Czy psychicznie poradzi sobie z napaścią?

I właściwie w tym momencie widzowie niezaznajomieni z twórczością irańskiego twórcy mogliby pomyśleć, że przez kolejne minuty będziemy obserwować, jak kobieta radzi sobie z traumą, ale Farhadi nie byłby sobą, gdyby zafundował nam tak oczywiste oraz konwencjonalne rozwiązanie. Urodzony w 1972 roku autor uderza w czuły punkt, a mianowicie skupia się na mężu ofiary, który chyba jeszcze nigdy w życiu nie był tak bezradny.

Mężczyzna z jednej strony obwinia samego siebie, że nie zapobiegł tragedii, a z drugiej zupełnie nie wie, jak zachować się w nowej sytuacji. Co, jeżeli Rana została zgwałcona? Czy będzie w stanie żyć pod jednym dachem ze zhańbioną kobietą? I jak ukarać sprawcę, który dopuścił się tak niegodnego człowieka czynu? Do tego dochodzi też ludzki wstyd; sąsiedzi doskonale wiedzą, że pod tym adresem mieszkała prostytutka, a Emad bagatelizując sprawę i nie wzywając policji w ich oczach staje się kimś, kto jakby akceptuje to, co spotkało jego żonę. Zupełnie tak, jakby Rana trudniła się dokładnie tym samym, co poprzednia lokatorka. Wstyd dla Emada staje się nie do zniesienia, nie jest w stanie nie tylko normalnie rozmawiać z żoną, ale nawet na nią spojrzeć. Za wszelką cenę pragnie się zemścić, a jedyną metodą, na którą go stać, jest przemoc. Agresja rodzi agresję, więc kolejna tragedia jest nieunikniona.

Tam, gdzie w Emadzie rodzi się plan zemsty, mający za zadanie obronić honor mężczyzny, u Rany rodzi się współczucie. Jest zdolna do wybaczenia, gdyż chce zwyczajnie zapomnieć o tym, co się wydarzyło i zacząć na nowo żyć, chociaż na dobrą sprawę już nic w jej małżeństwie nie będzie takie jak wcześniej. To wydarzenie obnażyło związek państwa Etesami, pokazało, że oboje mają inne spojrzenie na życie i być może wspólna egzystencja nie jest już możliwa? Bo najboleśniejszy w tym wszystkim wcale nie był napad obcego mężczyzny, ale fakt, że własny mąż odwrócił się od skrzywdzonej żony, zostawiając ją samą sobie. Jego ego wzięło górę, poczuł się bardziej skrzywdzony od rzeczywistej ofiary i ani przez moment nie chciał pomścić żony, tylko własny wstyd.

Asghar Farhadi, podobnie jak chociażby w „Rozstaniu”, pokazuje nam powolny rozpad więzi małżeńskich. Stosunki międzyludzkie są ulubionym tematem Irańczyka, a tym razem w szczególności skupia się na kryzysie męskości, gdzie mężczyzna nie umie inaczej poradzić sobie z bólem oraz cierpieniem niż przez udowodnienie, że jest prawdziwym samcem. Chce to okazać zarówno sobie, jak i innym, aby nigdy nie postrzegali go przez pryzmat słabego i uległego. W końcu jest mężczyzną, jest panem, głową rodziny, ale czy ostatecznie będzie w stanie zachować zimną krew?

Można zarzucać Farhadiemu, że wciąż porusza się w bezpiecznej i sprawdzonej dla siebie tematyce, a także że korzysta ze zbyt oczywistych metafor, jak chociażby sztuka „Śmierć komiwojażera”. Ale to wciąż działa i nawet jeżeli wkrada się banał, to wszystkie składniki tej filmowej układanki ze sobą korespondują.

Niewątpliwą siłą irańskiego autora jest precyzja. Reprezentant Teheranu nie tylko pewną ręką prowadzi swoich bohaterów i historię, ale przede wszystkim on staje obok całości, zupełnie tak jakby wyłącznie rejestrował tę opowieść, bez ingerowania w nią. Dzięki temu jako widzowie czujemy się jakbyśmy wraz z ekranowymi postaciami przeżywali wszelkie emocje, pragnienia oraz rozterki. Właśnie tak kino działać powinno.

„Klient” nie zaskoczy miłośników twórczości Asghara Farhadiego, ale nie ma w tym nic złego. Irański reżyser, chociaż wciąż obraca się w dobrze znanych sobie konwencjach, wciąż potrafi być autentyczny, prezentując nam uniwersalną opowieść o upadku męskości, gdzie pojęcie obrony honoru miesza się z egoistycznymi, wręcz prymitywnymi instynktami. Teoretycznie jeżeli była zbrodnia, to musi być również kara, ale co z przebaczeniem? Co tak naprawdę czyni nas ludźmi? I jak żyć, aby móc bez wstydu przeglądać się w lustrze? Dziękuję Farhadiemu za to, że mogę zadać sobie po seansie te pytania.

Ocena: 8/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"KLIENT" W KINACH OD 21 KWIETNIA

Tytuł oryginalny: Forushande

Tytuł angielski/międzynarodowy: The Salesman

Reżyser: Asghar Farhadi

Występują: Shahab Hosseini, Taraneh Alidoosti, Babak Karimi

Kraj produkcji: Iran, Francja

Rok produkcji: 2016

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn