"Mały Jakub". Świat bez kobiet jest smutny i przerażający [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. Agnieszka Kokowska / materiały prasowe dystrybutora Kino Świat
fot. Agnieszka Kokowska / materiały prasowe dystrybutora Kino Świat
Mariusz Bieliński do tej pory dał się poznać jako dramatopisarz, który – pomijając scenariopisarskie przygody przy serialach Patryka Vegi – od jakiegoś czas sam zaczyna coraz śmielej działać audiowizualnie. W 2014 roku zrealizował autorski Teatr Telewizji pt. „Nad”, który poniekąd koresponduje z jego pełnometrażowym debiutem pt. „Mały Jakub”.

W obydwu przypadkach mamy do czynienia z Jakubem, który tkwi w toksycznej relacji z ojcem, co determinuje jego dalsze działanie, a co za tym idzie los. O ile „Nad” było bardzo biblijnym spektaklem, tak „Mały Jakub” pozbawiony jest warstwy religijnej na rzecz baśniowości oraz iluzji. Szkoda tylko, że to co bardzo dobrze działało w ramach Teatru Telewizji, niekoniecznie musi sprawdzać się w kinie.

„Mały Jakub” rozpoczyna się od współczesnego prologu, którego jednak lepiej nie zdradzać. Ten wstęp może uderzać widza swoją pozorną absurdalnością, lecz w pewnym momencie elementy układanki zostaną odkryte. Kilka minut później już jest bardziej tradycyjnie; przenosimy się na polską wieś początku lat 90. XX wieku, gdzie tytułowy mały Jakub (świetny Jan Sączek) żyje wraz z apodyktycznym ojcem (Eryk Lubos), kochającym swoje racje wbijać małemu do głowy za pomocą skórzanego pasa.

Los matki chłopca jest nieznany, a jedyna kobieta w jego życiu, babcia (wspaniała Dorota Kolak) właśnie zmarła. Wygląda na to, że Jakub będzie musiał jeszcze długo znosić upokorzenia ze strony ojca, ale los brutalnie zadrwi z jego rodziciela i chłopak będzie miał okazję się zemścić.

Największym problemem „Małego Jakuba” jest to, że ten film absolutnie niczym się nie wyróżnia. Jak już niektórzy słusznie zauważyli, to kolejna schematyczna historia inicjacyjna, jakich wiele. Brak w tym wszystkim lekkości, jaką może pochwalić się chociażby kino Jana Jakuba Kolskiego, ale brak też własnego charakteru, czegoś, co by spowodowało, że „Mały Jakub” jest jakiś. Nawet najbardziej dramatyczna sekwencja filmu po pewnym czasie przestaje wywoływać emocje i pozostawia widza obojętnym.

Mariusz Bieliński, podobnie jak w swoim spektaklu, chciał zrobić film o tym, jak czyny ojca mają wpływ na działania syna. Taka krótka opowieść o tym, że od naszego dzieciństwa zależy to, jak będziemy żyć jako dorośli. Pozornie błahy temat, ale z drugiej strony dający ogromne pole do popisu i przy odpowiednim pomyśle, to materiał na naprawdę ciekawy film. Tyle, że tutaj tego pomysłu zbytnio nie było. Ot, to zwyczajne odhaczanie kolejnych trudnych etapów życia małego Jakuba, w efekcie prowadzących do pokazania nam samotnego, stroniącego od innych człowieka.

Nie brakuje też sztuczności, czego pierwszym przejawem niech będzie nazbyt teatralna dekoracja. Miałem wrażenie, że nie oglądam ludzi w ich naturalnych środowisku, które zastąpiono pachnącym fałszem studyjnym anturażem. Rozumiem, że film miał być poetycką, trochę nienaturalną opowieścią, co dość dobrze oddały zdjęcia autorstwa Arkadiusza Tomiaka, ale nasycenie światła w niektórych momentach tę nierealność sprowadzały do poziomu niepotrzebnego przerysowania.

Na szczęście „Mały Jakub” chociaż próbuje bronić się aktorsko. Jan Sączek w głównej roli jest ciekawy i coś mi podpowiada, że w przyszłości może być z niego prawdziwy aktor. O ile miło na ekranie zobaczyć Mirosława Bakę czy Radosława Pazurę, to jednak największe pole do popisu miał Eryk Lubos i nie można powiedzieć, że się nie sprawdził w swojej roli. Lubos stworzył najbardziej tragicznego bohatera tej historii, mężczyznę, który nie chce być zły, ale też nie potrafi być inny. Nie wie, jak się zmienić, co prawdopodobnie też wynika z jego relacji z ojcem. Zamknięty krąg, brak normalnych relacji w rodzinie prowadzi do narodzin katów, którym przyjdzie umierać w samotności.

Co dość znaczące, jest to film niemal pozbawiony kobiet. Co prawda pojawia się Dorota Kolak, jako wspomnienie babci, ale poza tym panie w tej opowieści nie istnieją. Męski świat, męskie kino, nie ma miejsca na miękką grę. Trzeba mieć twardą skórę, w końcu chłopaki nie płaczą. Można się domyślać, że to celowy zabieg, którym Bieliński mówi, że brak wzorców kobiety wypacza odpowiednie wychowanie, gdyż starcie dwóch samców zawsze kończy się tragicznie. Jeżeli tak jest, to otrzymaliśmy przerażający obraz upadku męskości. Gdy zabraknie kobiecego wsparcia, całe życie runie jak domek z kart.

„Mały Jakub” to film, który niestety przejdzie zapewne niezauważony przez polskie kina. W sumie nie ma co się dziwić, gdyż nijakość tej produkcji jest przytłaczająca. Doskonały przykład niewykorzystanego potencjału oraz historii, która nie udźwignęła na swoich barkach filmu. Zabrakło pierwiastka wyjątkowości, dzięki któremu zapamiętalibyśmy tę opowieść na dłużej. I na koniec pozostaje przykra konkluzja: świat bez kobiet jest smutny oraz przerażający.

Ocena: 4/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"MAŁY JAKUB" W KINACH OD 21 KWIETNIA

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn