Marta Manowska: Wyzwania lubię najbardziej [WYWIAD]

Adriana Słowik
Adriana Słowik
Sylwia Dąbrowa/Polska Press
Już za chwilę znów będzie o niej głośno, a to za sprawą kolejnej edycji programu „Rolnik szuka żony”. Telefony, wywiady, spotkania. Jak sama mówi - Dobrze mi w tej rolniczej niszy, ale mam też świadomość, że „Rolnik” nie będzie całe życie. W rozmowie z Telemagazynem, Marta Manowska opowiada o swoim debiucie, aktorskich marzeniach i kolejnych życiowych wyzwaniach.

Telemagazyn: Rolnik szuka żony” jest Twoim spełnieniem marzeń? To chyba pierwszy tak duży angaż w Twojej karierze?

Marta Manowska: Tak, zdecydowanie! Teraz tak naprawdę widzę, że wszystko co w życiu robiłam spotkało się w jednym miejscu i miało sens. Wcześniej nie czułam takiego powiązania. Praca przy „Ugotowanych”, moje wykształcenie dziennikarskie, ale i aktorskie, bardzo się przydało.

Czy za tym spektakularnym debiutem kryją się jakieś trudne początki?

Bywały i takie. Miałam momenty, kiedy słyszałam, „Po co tam jesteś w tej Warszawie, wróć na Śląsk, bo to do niczego nie zmierza”, ale ja zawsze wiedziałam, że się uda. Przez kilka dobrych lat walczyłam o to, aby być w tym miejscu, a teraz znów jestem na początku pewnej drogi, choć już nieco innej.

Jak myślisz, za co pokochali cię widzowie?

Ciężko jest mówić o sobie. Zrobiłam ten program bardzo intuicyjnie, a widzom spodobało się to, że że jestem taka...

Mówi się, że jesteś bardzo naturalna, a telewizja dzięki tobie, prawdziwa...

Jestem otwarta i bliska im, nie potrafię inaczej. Oni mnie naprawdę interesują i to chyba wystarczy. Jeżeli ciekawi nas życie drugiego człowieka, to to się musi udać. 

Żyjesz pracą?

Można tak powiedzieć. Na pewno nie jestem typem osoby, która kończy zdjęcia, zmywa make-up i nagle trafia do swojego prywatnego życia. Ten świat zawodowy i prywatny bardzo często mi się zazębia. Oczywiście na planie nie ma mowy o prywatnych emocjach, tam jestem skupiona tylko na  życiu uczestników. Często jednak zdarza mi się analizować, to co się wydarzyło na planie, zdarza się, że i w kontekście swojego prywatnego życia. Nie mówiąc już o tym, że jestem w stałym kontakcie z uczestnikami programu. Zawsze mogą na mnie liczyć. Moja praca jest moja pasja. Jak kochasz to co robisz tak naprawdę nigdy nie chodzisz do pracy.

Był moment, kiedy telefon z propozycjami, dzwonił bez przerwy?

Pamiętam, że każdy poniedziałek, po niedzielnej emisji programu, taki właśnie był! Wywiady, spotkania, propozycje. Może znów mnie to czeka, przy okazji drugiej serii...zobaczymy! (śmiech).

Rozważasz wszystkie propozycje?

Działam intuicyjnie. Z części korzystam, a z innych nie. Staram się kierować jakimś instynktem, ale też nie chcę z góry zakładać, że czegoś nie zrobię. Czasami w życiu okazuje się, że coś o czym nie do końca dobrze myślimy, ostatecznie okazuje się dobrym doświadczeniem i potem bardzo procentuje. Dalej marzę o aktorstwie. Mam już na swoim koncie kilka epizodów. Po „Rolniku” dostałam nawet jedną propozycję, bardzo fajny scenariusz serialu. Mam nadzieję, że to dojdzie do skutku.

A gdyby zaproponowano ci prowadzenie „Pytania na śniadanie”?

Wiesz, to też polega na rozmowach z ludźmi, a to jest jak najbardziej w sferze moich zainteresowań. Miałabym tylko kłopot z tak wczesnym wstawaniem (śmiech). Nie chce się na nic zamykać, bo tak naprawdę jestem dopiero na początku drogi. Na chwilę obecną jest mi jednak dobrze w tej rolniczej niszy, lubię to, dobrze się z tym czuję, ale mam też świadomość, że „Rolnik” nie będzie całe życie. 

Co w takim razie chciałabyś robić po zakończeniu drugiej edycji „Rolnika”?

Jestem świadoma swoich umiejętności, zainteresowań, uwielbiam podróże i chciałabym to wykorzystać. Mam kilka swoich pomysłów na formaty. Jeszcze się zastanawiam, w która stronę pójść. Może ruszę z jakimś blogiem podróżniczym? W poprzednim roku byłam w Tajlandii, w lutym na Filipinach. Teraz planuję podroż do Indonezji, Malezji i Wietnamu.

Skąd w Tobie ta podróżnicza pasja?

Pewnie trochę przez moich rodziców, zawsze z nimi jeździłam. Pokazali mi całą Europę, a teraz ja staram się im pokazać trochę dalsze zakątki. Jestem trochę niespokojnym duchem, ciągle mnie nosi. 

To dość kosztowne hobby...

(Śmiech) to prawda! Choć Azja nie tak bardzo. Póki co nie zmieniam ani samochodu, ani mieszkania, a wszystko co zarobię wydaje właśnie na podróże i na razie jest mi z tym dobrze. Mam takie momenty, kiedy czytam, zazwyczaj książki podróżnicze, a za chwile siadam przy mapie i wytyczam swoją trasę wyprawy. Podróże dają mi taką równowagę, wytchnienie, spokój, no i radość przede wszystkim.

Czyżby Martyna Wojciechowska doczekała się konkurencji?

Nie sądzę. Martyna jest moją idolką, zawsze nią była. Jak na prawdziwą fankę przystało, obserwuję jej profil na Facebooku. Myślę, że jest genialna w tym co robi. Właśnie widziałam, jej dokument „Ludzie duchy”, który zresztą dostał nagrodę na międzynarodowym festiwalu w Monte Carlo, bardzo mnie poruszył. Świetne, że mamy taką osobę w Polsce. A że przydałby się jakiś nowy program podróżniczy to już inna sprawa (śmiech).

Jak odbierają cię inni?

Mówią, że jestem bardzo silną osobą, nie mówię, że tak nie jest, ale w środku bywam tez krucha. Często słyszę, że w rzeczywistości jestem szczuplejsza niż na ekranie (śmiech). Ludzie są często zaskoczeni moją osobą. Na przykład kiedy spotkają mnie na plaży, z gitarą, śpiewająca piosenki Zeppelinów- bo jest we mnie też coś z hipiski. Są zaskoczeni. Zazwyczaj słyszę wtedy „Marta, ja w ogóle bym nie pomyślał, że to ty”. Bo ja tak samo dobrze czuję się na eleganckiej imprezie i na koncercie metalowym (śmiech). Jest we mnie i hipiska i rockmanka.

Masz wiele twarzy?

Jest we mnie dużo kontrastów i pamiętam, że kiedyś miałam o to, do siebie pretensje.

Żartujesz!

Przeszkadzało mi to, że mogę wszędzie się odnaleźć i dobrze czuć. Potem jednak zrozumiałam, że to wartość. Zaleta, a nie wada.

To czego jeszcze nie wiemy o Marcie Manowskiej?

To dobre, pewnie tego czego ja jeszcze o sobie nie wiem (śmiech). Uwielbiam prędkość, chciałabym się sprawdzić w jakimś rajdzie, choć chyba mam jakiegoś pecha, bo ciągle psuje się mi samochód. Nie ukrywam, że marzę o aktorstwie. Chciałabym spróbować swoich sił w dubbingu, mam już tego namiastkę, podczas nagrywania offów do „Rolnika”. Podkładałam nawet kiedyś głos pod jedną reklamę. Wiem, że praca w „dziupli” jest ekstremalnie trudna, ale i bardzo satysfakcjonująca i inspirująca. A wyzwania lubię najbardziej.

Rozmawiała: Adriana Słowik

[email protected]

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn