"Mistrz", czyli spotkanie wizjonera i zagubionego człowieka, który mu uwierzył [RECENZJA]

Stany Zjednoczone, przełom lat 40. i 50. XX w. Lancaster Dodd (Philip Seymour Hoffman) jest gnębionym przez koszmarne wspomnienia weteranem wojennym. W pewnym momencie mężczyzna tworzy własną religię i staje się charyzmatycznym przywódcą sekty. Jego drogi krzyżują się z innym weteranem wojennym, o połowę młodszym Freddie’em Quellem (Joaquin Phoenix). On także nie radzi sobie z życiem, dlatego został włóczęgą i alkoholikiem, a seksualne frustracje wpędzają go w depresję. Pomoc Dodda powoduje, że Quell wraca do normalnego życia, wkrótce staje się prawą ręką Mistrza. Z czasem sekta coraz bardziej rośnie w siłę, ale Freddie zaczyna wątpić w moc Dodda...

Reżyser Paul Thomas Anderson nie ukrywał, że kręcąc „Mistrza” inspirował się postacią L. Rona Hubbarda, znanego pisarza sci-fi i założyciela sekty scientologicznej. Ale to nie jest tak proste przełożenie, gdyż film nie jest jego biografią. To o wiele bardziej subtelna, ale i dramatyczna, opowieść o tworzeniu więzi podległości, relacji mistrz-uczeń (a może pan-niewolnik?) i próbach ich zerwania. O prawdziwej pomocy, która staje się drogą do manipulacji. Pierwsze skrzypce grają tu oczywiście Philip Seymour Hoffman i Joaquin Phoenix (obaj nominowani do Oscara i Złotego Globu), ale nie można pominąć grającej żonę Dodda Amy Adams (również nominowana do Oscara i Złotego Globu). A więc mocne aktorstwo, ciekawa psychologia oraz morze nominacji i nagród (m.in. trzy statuetki w Wenecji).

"Mistrz" w tv

WRÓĆ DO PROGRAMU TV