"Po burzy". Układanie życiowych puzzli [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe
Hirokazu Kore-eda swoimi filmami już niejednokrotnie udowodnił, że jest twórcą na którego produkcje warto czekać. W "Po burzy", podobnie jak wcześniej w "Jak ojciec i syn" czy "Nasza młodsza siostra", zajmuje się instytucją rodziny, a właściwie familią, która się rozpada. Chociaż bohaterowie chcą połączyć poszczególne elementy życiowych puzzli, to wciąż popełniają te same błędy.

Ryota (Hiroshi Abe) wiele lat napisał książkę i zdobył za nią ważną nagrodę. To prawdopodobnie najważniejsze osiągnięcie w jego życiu, przez które, o ironio, stał się niewolnikiem własnego sukcesu. Na poły autobiograficzna powieść, będąca niejako rozliczeniem z rodziną, stała się dla niego ciężarem oraz rzeczą nie do powtórzenia. Mężczyzna nie tylko nie miał pomysłu na nową książkę, ale zaczął oszukiwać sam siebie, że nad nią w ogóle pracuje.

W ten sposób wylądował w niewdzięcznej pracy, gdzie jako prywatny detektyw śledzi niewiernych mężów oraz żony, a do tego ma ogromne długi i problem z hazardem, czego w pewnym momencie nie wytrzymała jego żona. Zażądała rozwodu i ułożyła sobie życie na nowo.

CZYTAJ TAKŻE:

Kore-eda przygląda się bohaterowi, który dobija się do dna. Co więcej, czyni to na własne życzenie, gdyż nie zauważa, że popełnia dokładnie te same błędy, jakie w przeszłości popełnił jego ojciec. Całe życie sobie powtarzał, że nie chce być taki jak on, a stał się jego dokładną kopią. Inną sprawą jest fakt, że najbliżsi wciąż widzieli w nim niespełniony talent i tego chłopaka sprzed lat mającego ogromny potencjał. Nikt nie zauważył lub nie powstrzymał go przed upadkiem i destrukcją własnego życia.

„Po burzy” przypomina nam, że powinno pielęgnować się swoje marzenia. Cytując głównego bohatera: niełatwo stać się tym, kim by się chciało. Jako dzieci jeszcze nie jesteśmy skażeni życiowymi trudami, jednak wraz z upływem kolejnych lat łatwo rozczarować się rzeczywistością i poddać się. Chwila zwątpienia i jeden zły ruch może mieć katastrofalne skutki.

Brzmi smutno oraz przygnębiająco? Nic z tych rzeczy! Japoński reżyser nie zamierza pastwić się nad widzami, dlatego produkcja jest przepełniona humorem, ironicznymi ripostami oraz urokiem. Bardzo często powraca motyw tajfunu, lecz należy pamiętać, że w tajfunach występuje tzw. oko cyklonu, w którym panuje bezwzględny spokój, nie pada deszcz i nie ma wiatru. Miejsce znajdujące się w oku cyklonu jest przez około godzinę odcięte od sztormu. Właśnie tak jest w przypadku głównego bohatera, który otrzymuje szansę na domknięcie najważniejszych dla niego spraw i chociaż próbę zastanowienia się nad własnym postępowaniem. I jak w życiu – tylko od niego zależy, czy wykorzysta ofiarowaną mu przez los możliwość.

„Po burzy” to świetne i mądre kino, opierające się na słowie i bohaterach, którym się żywo kibicuje! Pozbawione zadęcia spojrzenie na rodzinę, w dodatku ogromnie śmieszne. Całość została perfekcyjnie zagrana, a wspaniała Kirin Kiki kradnie dla siebie każdą scenę! Jak widać da się opowiedzieć o rodzinie w sposób inteligentny, bez zbędnych dramatów i telenowelowych chwytów. Przepełnione emocjami małe arcydzieło.

Ocena: 9/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"PO BURZY"

After the Storm / Umi yori mo mada fukaku

reż. Hirokazu Kore-eda

Obsada: Hiroshi Abe, Taiyo Yoshizawa, Yoko Maki, Kilin Kiki

Japonia 2016 / 117’

Recenzja została pierwotnie opublikowana 24 lipca 2016 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn