Serialis 2016. "Glina" i "Oficer", czyli niedoścignione polskie kryminały [ZDJĘCIA+WIDEO]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
Lata 2004-2005 były bardzo urodzajne dla polskich seriali z mundurem policyjnym w tle. Najpierw, we wrześniu 2004 roku, na antenie TVP1 zadebiutował serial wyreżyserowany przez samego Władysława Pasikowskiego - „Glina”. I się zaczęło! Nieco później, bo w marcu 2005, swojego – zupełnie odmiennego od dzieła autora „Psów” - „Oficera” przedstawił Maciej Dejczer, a następnie – chyba najbardziej gorzką – własną wizję pracy w policji, podpatrzoną u prawdziwych gliniarzy, za pośrednictwem „Pitbulla” przedstawił Patryk Vega. Do dzisiaj nie doczekaliśmy się na krajowym podwórku lepszych seriali w tej tematyce, to niedoścignione polskie kryminały.

CZYTAJ TAKŻE:

SERIALIS 2016. CZEGO MOŻEMY SPODZIEWAĆ SIĘ PO 1. MIĘDZYNARODOWYM FESTIWALU SERIALI W KATOWICACH?
"GRA O TRON" SEZON 7. CO WYDARZY SIĘ W NOWYCH ODCINKACH SERIALU? [PRZEWIDYWANIA I TEORIE]
"PITBULL". ZOBACZ NAJLEPSZE SCENY I POZNAJ HISTORIĘ KULTOWEGO SERIALU [ZDJĘCIA]

„Glina” oraz „Oficer” zostaną zaprezentowane na pierwszym międzynarodowym festiwalu seriali SERIALIS 2016, który wystartuje w Katowicach już 26 sierpnia. Serwis Telemagazyn.pl jest patronem medialnym tego wydarzenia. Specjalnie dla Was postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się serialom „Glina” i „Oficer”.

PASIKOWSKI POWRACA NA TAŚMIE FILMOWEJ

Premiera „Gliny” była wielkim wydarzeniem, gdyż Władysław Pasikowski nigdy wcześniej nie robił serialu telewizyjnego. Autor kultowych „Psów” w 2001 roku zaprezentował widzom film „Reich”, który został – delikatnie mówiąc – chłodno przyjęty przez publiczność (i jeszcze gorzej przez krytykę), ale „Glina” to była zupełnie inna jakość. Pasikowski znany jest z tego, że niemal zawsze reżyseruje według własnych scenariuszy, ale tutaj oddał pole do popisu Maciejowi Maciejewskiemu, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Warto dodać, że „Glina” to projekt, który nie miał łatwo już od samego początku; Pasikowski postanowił, że zrealizuje serial na taśmie filmowej, a nie nakręci go za pośrednictwem tańszej metody cyfrowej. Opłacało się walczyć, bo niewątpliwie filmowa stylistyka bardzo podziałała na korzyść produkcji, nadając jej niepowtarzalnego klimatu oraz sznytu.

Zresztą słowo klimat to chyba najczęściej powtarzane określenie odnośnie do „Gliny”. Nikt przed Pasikowskim nie potrafił w tak wciągający sposób opowiadać kryminalnych historii; w wizji łódzkiego reżysera zło mogło czaić się dosłownie wszędzie. Nawet wybiec z lasu, tak jak w pilotowym odcinku. Całość była podszyta motywami typowymi dla Pasikowskiego, czyli serial otwierała plansza z czerwonymi napisami oraz doskonałą muzyką Michała Lorenca w tle.

„Glina” w zasadzie opierał się na motywie starym jak świat – mocno doświadczony, zarówno przez życie, jak i pracę, komisarz Gajewski (Jerzy Radziwiłowicz) musi zacząć współpracować z młodym policjantem, nowym w wydziale zabójstw podkomisarzem Arturem Banasiem (Maciej Stuhr). Tradycyjnie początki nie są łatwe, ale później duet zaczyna coraz lepiej wspólnie pracować. Brzmi banalnie? Być może, ale bardzo dobre scenariusze, połączone z doskonałą reżyserią Pasikowskiego, sprawiły, że tę historię nie tylko dobrze się oglądało, ale także widzieliśmy na ekranie prawdziwych ludzi, prawdziwy język i prawdziwe wydarzenia. To również zasługa idealnie dobranej obsady – Jerzy Radziwiłowicz miał szansę na nowo pokazać się telewizyjnym widzom, natomiast Stuhr zerwał ze swoim komediowym wizerunkiem, udowadniając, że w rolach dramatycznych sprawdza się równie dobrze. Równie ciekawie prezentował się drugi plan, z Agnieszką Pilaszewską na czele, która wykreowana chyba najbardziej charakterystyczną patolog w historii polskich seriali.

Już od pierwszych odcinków cechą charakterystyczną „Gliny” stały się… papierosy. Bohaterowie na ekranie niemal stale palili albo rozmawiali o paleniu. To tylko pokazuje, że reżyser nie dbał o poprawność polityczną. Niektórym podpadł odcinkami na temat rasizmu, a jeszcze innym sprytnym nawiązaniem do swoich „Psów”, przedstawiając widzom panią poseł z partii Chrześcijańska Unia Jedności (sami sobie rozwińcie skrót). Szkoda, że produkcja doczekała się jedynie dwóch sezonów, zostawiając publiczność przy bardzo otwartym zakończeniu. Pasikowski chciał kontynuować serial, ale Telewizja Polska nie była zainteresowana.

BORYS SZYC I PAWEŁ MAŁASZYŃSKI STAJĄ SIĘ GWIAZDAMI

„Oficer” Macieja Dejczera był utrzymany w zupełnie innej stylistyce niż „Glina”. O ile Pasikowski stawiał na spokojnie, wręcz powolne opowiadanie historii, to autor „Bandyty” pragnął dynamiki i szybkiego montażu. Dlatego już odcinek pilotowy jest bombą i doskonałym wprowadzeniem do historii, gdy poznajemy komisarza Tomasza Kruszyńskiego (Borys Szyc), który infiltruje grupy przestępcze. Wtedy jeszcze nie wie, że najtrudniejsze zadanie przed nim, a infiltrowanie niebezpiecznego ex najemnika Legii Cudzoziemskiej, Granda (Paweł Małaszyński) postawi przed nimi pytania o moralność oraz o to, kim jest naprawdę.

Bez wątpienia „Oficer” to aktorski popis Borysa Szyca i Pawła Małaszyńskiego, który uczynił z tych aktorów prawdziwe gwiazdy. Panowie wręcz czekali na takie role! Ale „Oficer” to nie tylko te dwa nazwiska – widzowie mogli po raz pierwszy przekonać się o ogromnym talencie Eryka Lubosa, a także zobaczyć w ciekawych wcieleniach Andrzeja Chyrę, Mariana Dziędziela, Karolinę Gruszkę, Magdalenę Cielecką, Krzysztofa Globisza, Roberta Więckiewicza, Jacka Braciaka, Macieja Kozłowskiego czy przede wszystkim Magdalenę Różczkę.

„Oficer” charakteryzuje się bardzo przemyślanym i misternie ułożonym scenariuszem, który domyka chyba wszystkie klamry na przestrzeni trzech sezonów, a właściwie odrębnych seriali, bo tak właśnie powinno się traktować „Oficerów” (2006) i „Trzeciego oficera” (2008). Akcję osadzono zarówno mocno we współczesności, ale nie zabrakło – jakże aktualnych – odniesień do spec służb działających w czasach Polski Ludowej. To się po prostu dobrze oglądało; Dejczer potrafił zrobić serial utrzymany w zachodnim stylu, ale ociekający polskością. Znalazł złoty środek; z jednej strony klimatyczna warszawska Praga, z drugiej akcja, akcja i jeszcze raz akcja.

GDZIE DZISIAJ TAKIE SERIALE?

Jeżeli na początku XXI wieku polscy twórcy potrafili robić tak dobre seriale kryminalne, dlaczego nie udało się zrobić tego kilka lat później? To pytanie niestety wciąż pozostaje aktualne, bo chociaż próbowano i powstały ciekawe produkcje, jak chociażby intrygujący „Paradoks” z Bogusławem Lindą w roli głównej, to z drugiej strony powstają też koszmarki w stylu nudnej „Zbrodni”, będącej i tak polską wersją zagranicznej produkcji. Ostatnio za sprawą „Belfra”, który Canal+ zaprezentuje w październiku, pojawiło się światełko nadziei. Może w końcu Łukasz Palkowski doścignie niedoścignione polskie kryminały?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn