"Sługi boże" [RECENZJA]. W tym szaleństwie jest metoda

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. Robert Pałka / materiały prasowe dystrybutora Next Film
fot. Robert Pałka / materiały prasowe dystrybutora Next Film
Mariusz Gawryś swój pierwszy pełnometrażowy film pt. „Sztuka masażu” zrealizował w 2006 roku. Produkcja nie odbiła się szerokim echem, a słuch po reżyserze zaginął. Teraz, niemal 10 lat później, Gawryś powrócił z nowym filmem i wygląda na to, że „Sługi boże” pozwolą mu dać się poznać widzom na nowo. Szczególnie, że to film, który potrafi zainteresować.

Współczesny Wrocław. Już w pierwszej, bardzo efektownej, a przez to niestety też niezwykle przerysowanej, scenie poznajemy komisarza Warskiego (Bartłomiej Topa). Gliniarz o sobie nie mówi zbyt wiele, rodzina jest dla niego bolesnym wspomnieniem, a rzeczy w mieszkaniu nie rozpakował od pięciu lat. Jako, że „zdarzyło mu się” odstrzelić podczas interwencji trzech złoczyńców, w ramach swoistej kary zostaje skierowany do psychologa i chociaż będzie początkowo sceptyczny, to spotkania z panią Joanną Stanisz (Małgorzata Foremiak) bardzo przypadną mu do gustu. Takie szczere rozmowy to jest to.

W międzyczasie z Mostka Czarownic katedry św. Marii Magdaleny na swoje życie targnie się młoda Niemka. Dziwnym trafem wówczas w mieście równocześnie pojawi się niemiecka policjantka Ana Wittesch (ciekawa Julia Kijowska) oraz emisariusz Banku Watykańskiego, Dr Georg Kuntz (Krzysztof Stelmaszyk). Cóż, przypadki się zdarzają.

Chociaż Mariusz Gawryś (do spółki z Maciejem Strzemboszem) scenariuszowo szarżuje i czasami patrząc na ich wyczyny, gdy umieszczają swoich bohaterów w sytuacjach skrajnie absurdalnych lub sięgają po rozwiązania rodem z księżyca, można złapać się za głowę, to mimo wszystko całość się dość dobrze ogląda. Naturalnie, skrypt w wielu miejscach jest przesadzony, ale w tej intrydze jest coś, co przyciąga.

CZYTAJ TAKŻE:

Interesujące jest tło „Sług bożych”; twórca bierze na tapetę machlojki finansowe związane z Kościołem katolickim, lecz wbrew temu czego można by się spodziewać, nie atakuje go, ale zwraca uwagę na skorumpowanych reprezentantów Stolicy Piotrowej. Polscy duchowni są przedstawieni w pozytywnym świetle, jako prawdziwi obrońcy wiary, którym też nie podoba się sprzedawanie gruntów po cenach znacznie niższych niż rynkowe. Na deser dostajemy także dość mocno wyartykułowany pogląd autora na temat braku lustracji oraz światowych karier zakamuflowanych agentów WSI i Stasi. I to chyba najmocniejsza oraz najbardziej atrakcyjna strona filmu; jego polityczno-społeczne podłoże sprawia, że jest aktualny.

Główną rolę w filmie zagrał Bartłomiej Topa i chociaż miło ogląda się go na ekranie, to nie można oprzeć się wrażeniu, że komisarz Warski to miks poprzednich ról Topy, począwszy od „Drogówki” (nawet sceny na korytarzu komisariatu bardzo przypominają te z filmu Smarzowskiego) do „Karbali” (nawiązanie do tego filmu zresztą pojawia się w jednej ze scen). To nie wina urodzonego w 1967 roku aktora, lecz charakteru jego postaci. Paradoksalnie Warski to najsłabiej nakreślony bohater w całym filmie, cały czas grający na jednej nucie pt. „jestem zły, smutny i zawiedzony życiem”. Niezamierzenie śmiesznie, przez swój akcent rodem z „Wkręconych” Piotra Wereśniaka, prezentuje się Krzysztof Stelmaszyk. Szkoda, bo można było to lepiej rozwiązać, czego zresztą dowodzi kreacja Julii Kijowskiej. Młoda aktorka zdecydowanie zagrała najlepiej z całej obsady, tworząc niejednoznaczną postać, której nie wiemy czy możemy w pełni zaufać.

Królami drugiego planu są natomiast Adam Woronowicz oraz Zbigniew Stryj; ten pierwszy gra w sposób, do którego już nas przyzwyczaił, mieszając w sobie wycofanie rodem z „Ki” wraz z demonicznością prezentowaną chociażby w „Czerwonym pająku”, natomiast Stryj idealnie wpasował się w kreację komendanta zdającego sobie sprawę ze swojego miejsca w szeregu i tego, że do niektórych spraw jest „za krótki”. Szkoda jedynie, że na ekranie dłużej nie miał szansy zaistnieć Michał Meyer. Chociaż urodzony w 1985 roku aktor wcielił się w najbardziej schematyczną postać, jaką tylko można sobie wyobrazić w kryminale, to mimo wszystko pokazał swój potencjał. Aż chce się więcej!

Dzięki zdjęciom Mikołaja Łebkowskiego piękny Wrocław został spowity tajemniczością oraz mrokiem. Klimatyczna zdjęcia oraz praca kamery to zdecydowanie jedna z największych zalet obrazu.

„Sługi boże” nie są wolne od scenariuszowych absurdów, potknięć oraz banalnych rozwiązań, lecz w tym szaleństwie widocznie jest metoda, bo film potrafi zainteresować i ogląda się go dość dobrze. Widać, że Mariusz Gawryś miał jasno określony pomysł, który postanowił zrealizować. I bardzo dobrze, bo solidne kino gatunkowe zawsze jest w cenie. Tak właśnie jest w tym przypadku. Swoją drogą miło by było zobaczyć kontynuację przygód komisarza Warskiego, czy to w formie filmowej, czy serialowej, bo ten tytuł ma do tego predyspozycje.

Ocena: 6/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"SŁUGI BOŻE" W KINACH OD 16 WRZEŚNIA

Reżyseria: Mariusz Gawryś

Scenariusz: Mariusz Gawryś, Maciej Strzembosz

Obsada: Bartłomiej Topa (Warski), Julia Kijowska (Ana), Małgorzata Foremniak (Stanisz), Henryk Talar (proboszcz Witecki), Zbigniew Stryj (inspektor Konarski), Krzysztof Stelmaszyk (Georg Kuntz), Adam Woronowicz (kantor Jan Rudzki)

Gatunek: Kryminał

Recenzja została pierwotnie opublikowana 15 września 2016 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn