"Szybcy i martwi". Wygra najszybszy, reszta zginie [RECENZJA]

Dziki Zachód, małe miasteczko Redemption rządzone przez znanego z bezwzględności Johna Heroda. Mężczyzna organizuje zawody rewolwerowców, na których można zyskać sporą sumkę lub stracić życie… Jedną z uczestniczek jest przybyła do Redemption powabna Ellen. Startuje także syn Heroda, playboy Kid (tak naprawdę nazywający się Fee), któremu Ellen wpadła w oko oraz niejaki Cort, zaufany Heroda, obecnie ksiądz, który z kolei wpada w oko Ellen… Zwycięzca może być jednak tylko jeden.

Western z doborową obsadą: w roli Ellen wystąpiła będąca u szczytu sławy Sharon Stone, Heroda zagrał Gene Hackman, Kida Leonardo Di Caprio (Stone podobno tak zależało na jego występie, że sama opłaciła gażę młodej gwiazdy), zaś Corta nieznany jeszcze amerykańskiej publiczności Russell Crowe! Za kamerą stanął natomiast Sam Raimi, znany jako autor kultowych horrorów, a także, już później, trzech części z cyklu „Spider-Man”. Powstał film dość dziwny, z jednej strony klasyczny western (przybysz znikąd, rewolwerowcy, zły burmistrz, zemsta), z drugiej nieco komiksowo ujęty film o (pseudo)sportowej rywalizacji – strzelanki odbywają się systemem pucharowym, przegrywający odpada (czytaj: idzie do piachu). Podział na dobro i zło jest czysty i klarowny (grający „tego złego” Gene Hackman stworzył zdecydowanie wyróżniającą się na tle innych kreację), bez większych problemów możemy też wytypować wyniki poszczególnych pojedynków i przewidzieć finał. A jednak sprawność realizatorska ekipy Raimiego sprawia, że ogląda się to zaskakująco dobrze, choć do kanonu gatunku „Szybcy i martwi” szans trafić nie mają (można się natomiast bawić w wyłapywanie cytatów z klasyków: a to z dzieł Sergia Leone, a to obrazów z Charlesem Bronsonem). I nie przeszkadza nawet to, że na okularach bohaterki Sharon Stone wypatrzeć można logo z napisem Armani…

Beata Cielecka

"Szybcy i martwi" w tv

WRÓĆ DO PROGRAMU TV!