"Tabu". Tom Hardy robi porządki w XIX wiecznym Londynie, ale czy warto je obejrzeć? [RECENZJA]

Adriana Słowik
Adriana Słowik
materiały prasowe HBO
materiały prasowe HBO
„Tabu” to stworzony przez Toma Hardy’ego i Ridleya Scotta nowy serial, który zadebiutował w serwisie HBO GO, a teraz trafia do telewizji. Produkcja już od niemal roku wzbudza ogromne zainteresowanie widzów na całym świecie, ale czy faktycznie jest na co czekać i co oglądać? Recenzujemy „Tabu” na podstawie dwóch pierwszych odcinków.

Kiedy za realizację serialu odpowiedzialne są takie nazwiska jak nominowany do Oscara - Tom Hardy, jego ojciec Chips Hardy oraz sam Ridley Scott i Steven Knight, jest już niemal pewne, że to musi się udać. Rodzinne koligacje między aktorem wcielającym się w serialu w główną rolę a konsultantem produkcji z pewnością pomogły w bezbłędnym zrozumieniu tematu i zachowaniu spójności. Natomiast udział w projekcie geniusza światowej kinematografii i brytyjskiego scenarzysty znanego między innymi z „Peaky Blinders” czy „Locke”, dały nowemu serialowi FX masywny fundament, nie do ruszenia.

"Tabu" to nowy miniserial, wyprodukowany dla amerykańskiej stacji FX i liczący w sumie osiem odcinków. Twórcy zabierają nas w podróż po XIX wiecznym Londynie, do którego po wielu latach powraca syn marnotrawny - uznany za zmarłego - James Keziah Delaney (Tom Hardy). Mężczyzna wraca z odległej Afryki, żeby przejąć imperium handlowe, odziedziczone po zmarłym (w tajemniczych okolicznościach) ojcu. Szybko jednak wychodzi na jaw, że nie będzie to wcale łatwe. Ziemia nabyta od Indian przez jego ojca jest powodem sporu między rządem Królewskiej Mości a Stanami Zjednoczonymi. Ponadto, zmarły starzec naraził się kilku osobom, nie uwzględniając w testamencie nikogo innego prócz syna. Nie ujawniając zbyt wielu szczegółów w kwestii fabuły, napiszę jeszcze tylko, że właśnie tutaj zaczyna się zacięta walka o cenny spadek, napędzana zmową i mrocznymi tajemnicami oraz chęcią zemsty głównego bohatera za śmierć ojca.

Hardy show?

Nie wierzcie jednak tym, którzy piszą, że "Tabu" to tak naprawdę one man show, a Hardy skupia na sobie całą uwagę widza. Jasne jest, że jako aktor wcielający się w głównego bohatera będzie wyeksponowany w tej historii najlepiej, a co za tym idzie - trudno będzie oderwać od niego wzrok, ale to nie oznacza, że cała reszta wypada przy nim blado i niemrawie, a losy serialu leżą tylko na jego barkach. W głównych rolach obok Hardy’ego zobaczymy m.in.: Jonathana Pryce'a, Michaela Kelly'ego i Oonę Chaplin. Gwiazdy takich seriali jak "Gra o tron" czy "House of cards" spisują się w "Tabu" na medal, z powodzeniem rywalizując o uwagę widza z odtwórcą roli Jamesa Delaney'a. Nie umniejszam tutaj jednak aktorskim dokonaniom Hardy'ego - widać, że brytyjski aktor czuje się w klimacie "Tabu" jak ryba w wodzie, a kreowanie złego charakteru sprawia mu ogromną przyjemność.

Jak już jesteśmy przy klimacie, to nie sposób nie wspomnieć o muzyce, kostiumach i rewelacyjnej charakteryzacji aktorów - w "Tabu" pozornie wiele nieistotnych detali buduje fascynujące tło historii i przyczynia się do odbioru całego serialu, jako mrocznej, a miejscami cuchnącej XIX wiecznej opowieści. Murzyńskie mamrotanie i charakterystyczny strój Jamesa bazujący na cylindrze i długim, czarnym płaszczu, do tego wątek morderstwa, obłędu, kazirodztwa, kanibalizmu oraz koszmarne wizje z przeszłości z duchami w rolach głównych. Interesująco prawda?

Zachwyty zachwytami, ale żeby nieco ostudzić atmosferę przypomnę, że recenzja powstaje na podstawie dwóch pierwszych odcinków, w których trakcie (jak mniemam) fabuła dopiero się rozkręca, nie wszystko na początku zostaje pokazane w jasny i przejrzysty sposób, co może ostatecznie zniechęcić do dalszego oglądania. Nie da się przecież ukryć, że w przypadku seriali, to właśnie te pierwsze odcinki bywają decydujące - historia w nich przedstawiona może zażreć i okazać się hitem albo nie porwie, a zniecierpliwiona publiczność pójdzie szukać szczęścia gdzie indziej.

Czy "Tabu" finalnie będziemy mogli uznać za realizacyjny majstersztyk, wypełniony od początku do końca genialnymi wątkami i zwrotami akcji - na takie wnioski jest chyba zdecydowanie za wcześnie. Pewne jest, że historia Jamesa Delaney'a skrywa mnóstwo tajemnic, a bieżące wątki mogą wkrótce okazać się mniej istotne od pojawiające się od czasu do czasu mrocznych retrospekcji. Jeśli miałabym za coś wyraźnie skarcić twórców "Tabu", to zwróciłabym uwagę na sporą zachowawczość, mimo wykorzystania przez nich tak wielu kontrowersyjnych wątków. Mam nadzieję, że w kolejnych odcinkach wszystkie tematy tabu, zostaną rozłożone na czynniki pierwsze.

"Tabu" to intrygująca opowieść, której rozwinięcie (mam nadzieję) będzie wspomnianym wcześniej majstersztykiem. Obawiam się jednak, że osiem odcinków nie wystarczy twórcom na satysfakcjonujące przedstawienie tak gęsto rozsianej - zarówno po świecie rzeczywistym, jak i tym nadnaturalnym - historii podróżnika Jamesa Delaney'a. Serial robi jednak bardzo dobre wrażenie dlatego dostaje mój kredyt zaufania. Oby tylko nie przyszło mi się wkrótce boleśnie rozczarować.

Ocena: 8/10

Adriana Słowik

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn