Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reklama naiwności na karoseriach

Maciej Pawlikowski
Najprawdopodobniej Prokuratura Rejonowa Śródmieście prowadzić będzie postępowanie w sprawie zarejestrowanej w Gdańsku spółki Pier & Gio, która zakończyła właśnie swoją działalność, a przy okazji miała naciągnąć kilka tysięcy osób w całej Polsce.

Łączne straty mogą oscylować w granicach nawet dwóch milionów złotych. - Przede wszystkim musimy ustalić dokładną skalę zjawiska. Spółka ta działała właściwie w całej Polsce i liczba osób przez nią poszkodowanych może być duża. Już w piątek złożono u nas pierwsze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez właścicieli tej spółki - wyjaśnia prokurator Renata Klonowska, szefowa PR Śródmieście w Gdańsku.

Śledczy spodziewają się kolejnych takich wniosków. Wystarczy spojrzeć na ulice Gdańska lub Gdyni, żeby stwierdzić, że z oferty Pier & Gio skorzystało zdecydowanie więcej niż kilkadziesiąt osób, które do tej pory zgłosiły się na policję w Trójmieście. Aut oklejonych charakterystycznymi reklamowymi nalepkami jeżdżą tu bowiem setki. Podobnie jest w całym kraju. Zajmująca się reklamą na samochodach Pier & Gio, choć zarejestrowana w Gdańsku przy ul. Ogarnej, swoje biura miała niemal we wszystkich największych polskich miastach.

Co dokładnie oferowała ta spółka? Przed wszystkim złudzenia, że można zarabiać kilkaset złotych [z reguły 888 zł - dop.red.] miesięcznie, nie robiąc właściwie nic. Aby taki "bajeczny" kontrakt mógł zacząć obowiązywać, wystarczyło tylko posiadać auto, podpisać stosowną umowę i ...wpłacić niemal 3 tysiące zł kaucji za komplet naklejek reklamowych montowanych na aucie. Dodatkowo, aby pieniądze mogły być wypłacone, miesięcznie trzeba było przejechać co najmniej tysiąc kilometrów, utrzymywać pojazd w czystości i stawiać się raz na 30 dni na kontrolę.

Wielu osobom taki układ, choć zastanawiająco atrakcyjny, nie wydał się podejrzany. Wpadli w pułapkę. Na reklamach naklejanych przez Pier & Gio zarobili tylko ci, którzy z założoną przez tajemniczego Włocha spółką podpisali umowę na początku jej działalności. Ci, którzy na taki krok zdecydowali się teraz, miesiąc lub dwa miesiące temu, stracili całość lub część kaucji.

- Dwa tygodnie temu podpisałem umowę. W gotówce wpłaciłem im 2700 zł kaucji [w biurach Pier & Gio nie zgadzano się na wpłaty kaucji przelewem - dop.red.] i teraz miałem odebrać pierwsze pieniądze - mówi pan Krzysztof, którego w miniony piątek spotkaliśmy pod zamkniętym i zapieczętowanym przez policję biurem Pier & Gio przy ul. Ogarnej.

W sprawie tej spółki czynności prowadzi też policja. Funkcjonariusze ustalają dane personalne i adresy zarówno właściciela, jak i pracowników Pier & Gio. - Jeśli podejrzenia okażą się słuszne, grozi im zarzut oszustwa i do ośmiu lat pozbawienia wolności - tłumaczy Adam Reszczyński, rzecznik gdańskiej policji.

Choć spółka Pier & Gio zakończyła już działalność w Polsce, w Warszawie bez trudu znaleźliśmy kolejną taką firmę. Dla odmiany założył ją Węgier, a za reklamę na aucie płaci nie 888 zł, a 707. Oczywiście żąda też kaucji - od 2700 do 5700 zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki