Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć na drogach nie robi na nas wrażenia

Janusz Krzeszowski
Przy przydrożnych krzyżach zwalniamy tylko, gdy są nowe. Potem się przyzwyczajamy
Przy przydrożnych krzyżach zwalniamy tylko, gdy są nowe. Potem się przyzwyczajamy
Lipiec: 17 ofiar wypadków na Dolnym Śląsku. W piątek przypomną o nich czarne worki na zwłoki.

Piątek, to Dzień Bezpiecznego Kierowcy, a w pierwsze trzy tygodnie wakacji na drogach Dolnego Śląska doszło do 244 wypadków. To o ponad 60 więcej niż w tym samym okresie rok temu.

W związku z tym rajdowcy będą namawiać do wolniejszej jazdy, a księża przypominać, że szaleństwo na drodze to śmiertelny grzech. Przy drogach straszyć nas będą symboliczne czarne worki, a zdjęcia drastycznych wypadków z kilku miesięcy znajdziemy na każdej stronie internetowej policji. Plakaty akcji społecznych dla bezpieczeństwa na drogach trafiają już nawet do klubowych toalet.
- To przyciąga uwagę, ale na chwilę. Niestety, dochodziło już do takich sytuacji, że trwa akcja w jednym miejscu, a 5 km dalej giną ludzie - przyznaje Barbara Król z Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego przy Ministerstwie Infrastruktury.

Statystyki to potwierdzają. Akcji na rzecz bezpieczeństwa jest coraz więcej, a liczba ofiar nie maleje.
- Mamy dużą tolerancję wobec drobnych przewinień, a właśnie one najczęściej kończą się tragedią - podkreśla Bogumiła Bartikowska z Fundacji na rzecz Ofiar Wypadków Drogowych.
W czwartek pod Strzelinem zginął starszy mężczyzna.
- Jechał z 19-latkiem. Padał deszcz. Młody kierowca najprawdopodobniej nie dostosował prędkości do warunków. Dachował w rowie. Pasażer nie żyje - opowiada Marta Lachowiecka-Gil, rzeczniczka policji w Strzelinie.

11 ofiar statystycznie pochłania na Dolnym Śląsku sto wypadków drogowych. W Niemczech na tyle samo zdarzeń ginie jedna osoba.

Trzy tygodnie wcześniej w Szczawnie-Zdroju tragicznie skończyła się podróż pięciu młodych ludzi. Wystarczyła duża prędkość i auto wpadło na drzewo. Zginęła 20-latka. Przez swoją brawurę zginął też na miejscu na początku lipca kierowca citroena. Na drodze z Lubina do Legnicy mimo zakazu i tablicy "czarny punkt", zaczął wyprzedzać.

Ekspertyzy mówią, że w 80 procentach przypadków winę za tragedię ponosi człowiek. Tylko pozostałe 20 to kwestia awarii samochodów czy złego stanu drogi.
- Nie zmieni się to, dopóki nie zaczniemy myśleć, że to nasze decyzje doprowadzają do wypadków - mówi Barbara Król.

Miejscowy skutek przynoszą też mandaty i fotoradary.
- Bo zwalniamy tylko dlatego, że boimy się kary. A my musimy w końcu zacząć myśleć, żeby nie dodawać gazu nawet tam, gdzie nie ma policji czy fotoradarów - podkreśla Marcin Kędzia z fundacji Bezpieczny Kierowca.

Współpraca: PEKA, SIYA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska