Piątek, to Dzień Bezpiecznego Kierowcy, a w pierwsze trzy tygodnie wakacji na drogach Dolnego Śląska doszło do 244 wypadków. To o ponad 60 więcej niż w tym samym okresie rok temu.
W związku z tym rajdowcy będą namawiać do wolniejszej jazdy, a księża przypominać, że szaleństwo na drodze to śmiertelny grzech. Przy drogach straszyć nas będą symboliczne czarne worki, a zdjęcia drastycznych wypadków z kilku miesięcy znajdziemy na każdej stronie internetowej policji. Plakaty akcji społecznych dla bezpieczeństwa na drogach trafiają już nawet do klubowych toalet.
- To przyciąga uwagę, ale na chwilę. Niestety, dochodziło już do takich sytuacji, że trwa akcja w jednym miejscu, a 5 km dalej giną ludzie - przyznaje Barbara Król z Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego przy Ministerstwie Infrastruktury.
Statystyki to potwierdzają. Akcji na rzecz bezpieczeństwa jest coraz więcej, a liczba ofiar nie maleje.
- Mamy dużą tolerancję wobec drobnych przewinień, a właśnie one najczęściej kończą się tragedią - podkreśla Bogumiła Bartikowska z Fundacji na rzecz Ofiar Wypadków Drogowych.
W czwartek pod Strzelinem zginął starszy mężczyzna.
- Jechał z 19-latkiem. Padał deszcz. Młody kierowca najprawdopodobniej nie dostosował prędkości do warunków. Dachował w rowie. Pasażer nie żyje - opowiada Marta Lachowiecka-Gil, rzeczniczka policji w Strzelinie.
11 ofiar statystycznie pochłania na Dolnym Śląsku sto wypadków drogowych. W Niemczech na tyle samo zdarzeń ginie jedna osoba.
Trzy tygodnie wcześniej w Szczawnie-Zdroju tragicznie skończyła się podróż pięciu młodych ludzi. Wystarczyła duża prędkość i auto wpadło na drzewo. Zginęła 20-latka. Przez swoją brawurę zginął też na miejscu na początku lipca kierowca citroena. Na drodze z Lubina do Legnicy mimo zakazu i tablicy "czarny punkt", zaczął wyprzedzać.
Ekspertyzy mówią, że w 80 procentach przypadków winę za tragedię ponosi człowiek. Tylko pozostałe 20 to kwestia awarii samochodów czy złego stanu drogi.
- Nie zmieni się to, dopóki nie zaczniemy myśleć, że to nasze decyzje doprowadzają do wypadków - mówi Barbara Król.
Miejscowy skutek przynoszą też mandaty i fotoradary.
- Bo zwalniamy tylko dlatego, że boimy się kary. A my musimy w końcu zacząć myśleć, żeby nie dodawać gazu nawet tam, gdzie nie ma policji czy fotoradarów - podkreśla Marcin Kędzia z fundacji Bezpieczny Kierowca.
Współpraca: PEKA, SIYA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?