18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krowa w prezencie

Sylwia Królikowska
13 lat temu wszystkie gazety rozpisywały się o tragedii na wrocławskich Partynicach
13 lat temu wszystkie gazety rozpisywały się o tragedii na wrocławskich Partynicach Dariusz Gdesz
W Domaszkowie niemal każdy gospodarz ma Mućkę w zagrodzie. Co więcej, dostał ją za darmo.

Domaszków to mała wieś w gminie Międzylesie. Prowadzi do niej wąska droga, przy której widać zadbane gospodarstwa. W ogródkach kolorowe kwiaty, przystrzyżone trawniki, pomalowane płoty. Większość mieszkańców utrzymuje się z rolnictwa. Od niedawna mogą powiedzieć, że ich gmina stała się krowim zagłębiem. Niemal każdy gospodarz ma Mućkę w zagrodzie. Co więcej, dostał ją za darmo.

Wszystko dzięki akcji Stowarzyszenia "Związek Producentów Produkcji Roślinnej i Zwierzęcej" z Nowej Wsi. Nawiązało ono współpracę z międzynarodową organizacją charytatywną Heifer Project International, która prowadzi specjalny program dla rolników w całej Polsce. Działa zgodnie z zasadą "dajmy krowę, zamiast kubka mleka". Traktują ją dosłownie.

Dzięki temu do gminy Międzylesie trafiło kilkadziesiąt krów i koni huculskich.
- Jednych żywią, innym pomagają w gospodarstwach agroturystycznych. Dla wszystkich są bardzo ważne - mówi Elżbieta Brzostowska, szefowa stowarzyszenia. - Żeby zrozumieć, jakie to dla nas ważne, trzeba spróbować żyć na wsi. Dla wielu rodzin posiadanie krowy to szansa na przeżycie.

Zwierzęta są rozdawane za darmo pod jednym warunkiem. Rolnik, który dostanie krowę albo klacz, musi dać ich potomstwo sąsiadowi. Co prawda jest lista oczekujących, ale w stowarzyszeniu już z doświadczenia wiedzą, że życie ją weryfikuje.
- Mieliśmy kiedyś taką sytuację, że rolnik musiał się wstrzymać, bo pojawiła się rodzina bardziej potrzebująca - mówi pani Elżbieta.

Wtedy krowę dostała kobieta z dziesięciorgiem dzieci, której zmarł mąż. Dla niej to była szansa, żeby wykarmić tak liczną gromadkę. Poza tym krowy nie wymagają specjalnego jedzenia. Wcinają właściwie wszystko. Dlatego ich utrzymanie też nie jest kłopotliwe.
Dlatego krowa z Domaszkowa, gdyby umiała mówić, z pewnością wykrzyczałaby: Jestem krową i jestem z tego dumna!

Podobnie mogą się czuć Majka i Kobza, krowy, które pomagają wyjść na prostą innemu gospodarzowi, Adamowi Kulawiakowi.
Chłopak ma dopiero 21 lat, a wygląda może na 16. Buzia spalona słońcem, lekko spłowiałe włosy, spracowane ręce. Od razu widać, że ciężko pracuje. Na jego barkach spoczywa odpowiedzialność za całą gospodarkę.
Adam musiał szybko dorosnąć. Kilka lat temu zmarł jego ojciec. Zachorował na raka jak miał 43 lata. Choroba błyskawicznie odebrała rodzinie ojca i męża. Z siostrą i matką zostali sami na gospodarce. Ciężko im było wtedy wiązać koniec z końcem. Musieli sprzedać świnie. Wtedy na horyzoncie pojawiła się możliwość, żeby dostać krowę za darmo. Na początku ludzie pukali się w głowę. Bo jak to możliwe, żeby ktoś chciał oddać zwierzę. Szybko okazało się, że dla wielu to ogromna szansa.

- Jakie to szczęście było w rodzinie - wzdycha Krystyna Kulawiak, mama Adama. Najpierw trafiła do nich jedna krowa, potem druga. Szybko dostały imiona: Majka i Kobza. Mieszkają w stajni razem z polskimi. Ale górują nad nimi. Są dużo większe. Poza tym biją "nasze" na łeb w produkcji mleka.
- Moja mistrzyni dała rocznie siedem tysięcy litrów mleka - chwali rasę Elżbieta Brzostowska, szefowa stowarzyszenia.

Kulawiakowie przyznają, że dbają o krowy jak o członków rodziny.
- U nas to nie ma żadnej taśmówki, jak w dużych hodowlach - mówi pani Krystyna. - Każde zwierzę traktujemy wyjątkowo. Bo i charaktery mają różne- śmieje się. Kiedyś spędziła całą noc, siedząc na taborecie przed stajnią. Krowa miała się cielić. - Do rana mnie przetrzymała - mówi, głaszcząc krasulę po grzbiecie. - Ale, na szczęście, wszystko dobrze się skończyło - dodaje. Adam buduje żywicielkom nową zagrodę. Wszystko robi sam. Przyznaje, że spoczywa na nim ogromna odpowiedzialność.

Pani Krystyna dobrze wychowała swoje dzieci. Nie zostawiły jej samej sobie, choć mogły uciekać do miasta.
- Ale prawdziwe życie jest tutaj. Niech pani patrzy na te widoki - Adam rozmarza się. Chciałby, żeby ojciec był z niego dumny, dlatego poświęca gospodarce całe dnie. Wstaje o świcie, bo krowy domagają się jedzenia. Potem trzeba je wydoić i - jak nie ma upałów - wygonić na pastwisko.
- Bo jak praży, to nie mogą się od much odgonić. A trzeba robić wszystko, żeby im dobrze było, bo dzięki nim możemy normalnie żyć - dodaje.

Z natrętnymi muchami problem ma też klacz, rasy huculskiej, w gospodarstwie agroturystycznym Chmielowiczów w Domaszkowie. Ona również, dzięki stowarzyszeniu, trafiła do młodego małżeństwa z dwójką dzieci. Na razie nie ma potomstwa. Ale kiedy się tylko pojawi, trafi do sąsiada.
- Może casting zrobię - śmieje się pani Marta Chmielowicz. Pupilkę nazwali Plejada. Nie bez powodu. Hucułka za wszelką cenę próbuje zwrócić na siebie uwagę. Zachowuje się jak prawdziwa gwiazda.

Kiedy tylko Jagoda i Kamila, córki pani Marty, podejdą do innego konia, Plejada zaraz podbiega i wciska pysk pod ręce dziewczynek. Rodzina, dzięki Plejadzie, może zapewnić atrakcje letnikom. Chce urządzić szkołę jazdy konnej.
- Niedługo będziemy końskim i krowim zagłębiem - śmieje się pani Elżbieta.
Teraz w jej gospodarstwie na nowych właścicieli czekają dwa nowe konie. Na razie rolnicy mają dużo pracy w polu, kiedy tylko trochę się uspokoi, przyjadą po odbiór. - Potem chcemy zgłosić się po następne. Bo potrzebujących ludzi na wsi jest wciąż dużo- mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska