Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jakże niewiele mamy dziś Postaci

Jan Poprawa
Na Wyspie Kraków: Skarlało wokół! Jedną z najobrzydliwszych cech polskich jest chęć wyśmiania, poniżenia innych.

21sierpnia roku ubiegłego to był wielki dzień. Zwłaszcza w Zakopanem. Rówień mieniła się od rana (no, może od południa) kolorowymi kubrakami śpiewaków i tancerzy, radujących się pospołu Festiwalem Ziem Górskich. W chuścianej izbie, czyli w wielkim i całkowicie jarmarcznym namiocie, otoczonym tojtojami błękitnymi jak tatrzańskie niebo, grało coś pięknie i śpiewało.

Gdy czytam wpisy internautów, mam wrażenie, że zajrzałem do kloaki lub w ohydne jakieś wężowisko

Dorożkarze odpoczywali na trawie po mistrzostwach Podhala w powożeniu, pytace pokrzepiali się
po konkursie na śpiew pytacki. Mieli czym: po Równi roznosił się zapach świeżo minionego Małopolskiego Festiwalu Smaku, a redaktor Sikora promował ni stąd ni zowąd kuchnię cypryjską. Pan Szopa, skądinąd świetny aktor, telefonicznie relacjonował owe cuda na antenę chicagowskiego radia. Najwyraźniej chicagowskie radio dobrze orientuje się w polskim rynku dziennikarskim.

Ale to co najważniejsze stać się miało wieczorem. W przedwieczerz "Pod Lipki", w miejsce skąd najcudniejsza panorama Giewontu - maszerowały odświętnie przyodziane gromady niewiast, starców i młodzieży, objuczone ponad zakopiańską miarę. Ale u pani Zofii Karpiowej-Bułecki stoły uginały się od jadła i napitków, więc dary i prezenty niesione przez kwiat festiwalowej klienteli układać trzeba było w kosze przed szałasem. Oczywiście z wyjątkami: beczułkę przedniego tokaju, przywiezionego
z Węgier, przelewało się do poręcznych naczyń?

"Pod Lipkami", pod Giewontem i pod tatrzańskim niebem błękitnym jak tojtoje półwiecze obchodził tego dnia Wojciech Mróz. Obraziłbym P.T. Czytelników wyjaśniając, kto zacz. W końcu to jeden
z najświetniejszych zakopiańczyków doby współczesnej! Dziennikarz telewizyjny klasy krajowej
(w Krakowie równać się z nim mogą pewnie tylko Krzysztofowie Krzyżanowski i Haich), pisarz (zapisujcie się czym prędzej na subskrypcję jego najnowszej powieści!). Ale nade wszystko dobry człowiek, wierny przyjaciel, dowcipny kompan. Postać.
Jakże niewiele mamy dziś Postaci! Każdy co prawda kogoś takiego pamięta, ale zazwyczaj z odległej przeszłości, bądź zgoła z legendy (często podkolorowanej przez wspominaczy lub anegdociarzy). Rzadko jednak dostrzegamy Postaci dziś, obok siebie. Skarlało wokół czy co? A może najbardziej polska z polskich cech narodowych - bezinteresowna niechęć do innych (granicząca z pogardą wobec innych całkowicie) - uniemożliwia nam zobaczenie kogoś wielkiego duchem? Może fascynują nas cokoły, nie zaś format ich mieszkańców?

Jedną z najobrzydliwszych cech polskich jest owa codzienna chęć wyśmiania, zdeprecjonowania, poniżenia innych. Z niej się bierze wszelka ksenofobia, także nacjonalistyczna (do której się przyznać nie umiemy). Gdy czytam wpisy internetowych komentatorów codziennych wiadomości - mam wrażenie, żem zajrzał do kloaki lub w ohydne jakieś wężowisko. Złość, pyszałkostwo, niezdolność zrozumienia najprostszych kwestii, ale przy tym chamska agresja (z rzadka tylko przez "moderatorów" powściągana, zapewne w obawie przed zarzutem cenzurowania) - to obraz Polaków wyzierający z internetu. I nie można tego tłumaczyć - jak czasem tłumaczy się "kiboli" - odruchem stadnym, samonakręcajacą się agresją tłumu. "Komentatorzy" w internecie są pojedynczy, mają czas, nie muszą ulegać presji i emocjom. Są po prostu głupi i podli.

21 sierpnia roku ubiegłego "Pod Lipkami" zgromadziła nas wspólna radość uświadomienia sobie, jak ważny dla nas jest pojedynczy, skromny, mądry i dobry człowiek. Wojtek Mróz. Jaką jest Postacią
w naszym życiu. Nikt mu tego nie mówił. Dawaliśmy mu prezenty. Kobiety - całusy i obietnice, Jurecki - szablę, Buczulski - antałek, Grzelak - rower. Don Alfonso Terrano (z sycylijskiego miasteczka nie większego od Corleone) ślubował za rok przywieźć do asysty Jubilata pięćdziesięciu sycylijskich zuchów z luparami. Szopa, odłożywszy kule, hasał jak młodzik. Sokół w tańcu wyglądał jak orzeł. Braja była piękna jak zawsze i szczęśliwa jak nigdy. Nawet Książek stał się jakiś liryczny (ale może gryzła go nieuchronna już wtedy rozłąka z Rubikiem)? Dziś Wojciech Mróz znów obchodzi urodziny. W prezencie kreślę mu te kilka słów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska