Iwona Rogaczewska pracuje w Szkole Podstawowej nr 175 w Łodzi. W zakończonym roku szkolnym często chciała spotykać się z obojgiem rodziców, jeśli pojawiały się poważniejsze problemy wychowawcze.
- Ojców ściągnąć do szkoły jest niezwykle trudno. Przed wakacjami pojawił się jeden, ale tylko dlatego, że musiał odebrać od dziecka klucze do mieszkania. Nie wiedział, w której klasie powinien szukać syna - piątej czy szóstej? - i jak nazywa się jego wychowawczyni - wspomina Rogaczewska.
- Mój mąż też boi się chodzić na wywiadówki, bo spotyka tam "same baby" - mówi Agnieszka Błażejczyk, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 33. I przyznaje, że imponują jej małżeństwa, które na zebrania stawiają się razem.
- Oboje rodziców wzywamy, gdy dzieje się coś naprawdę poważnego, np. regularne wagary - mówi Renata Mrozińska, pedagog z Zespołu Szkół Sportowych w Aleksandrowie Łódzkim. Według niej, na dziesięcioro rodziców, ojcowie przejmują inicjatywę w kontaktach ze szkołą "aż" w trzech przypadkach, ale może decyduje o tym sportowy profil placówki.
Do wyjątków należy Marek Lewandowski, ojciec Kacpra, który w tym roku ukończył Gimnazjum nr 36 w Łodzi. Chodził na każdą wywiadówkę. - Nie dlatego, że lubię. Po prostu tak ustaliliśmy z żoną - przyznaje pan Marek. Bez problemów kojarzy go Urszula Baranowska, wychowawczyni Kacpra. - Jeden z najbardziej aktywnych uczestników zebrań - podkreśla.
A może to lepiej, że tacy jak pan Marek to mniejszość. W końcu ojciec kojarzy się bardziej ze zdecydowaną postawą, jeśli chodzi o karanie, w przypadku niepowodzeń dziecka.
- Teraz jest inaczej - twierdzi Anna Gogel z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 4 w Łodzi. Jej zdaniem, ojcowie złagodnieli. - Bo lubią widzieć w wagarującym młodym człowieku siebie sprzed lat. Ale przede wszystkim tak często zaniedbują obowiązki rodzicielskie, że gdy sobie o nich od czasu do czasu przypomną, czują się winni i chcą się kojarzyć dziecku z przyjemnościami, wyjściami do kina czy teatru - mówi Gogel.
- Tak, może się to kojarzyć ze sposobami działania dziadków - potwierdza ekspertka poradni, gdy zagadujemy ją o to porównanie. Ma za sobą ciężki dzień, bo właśnie doradzała matce oskarżanej przez męża, że to z jej winy dziecko jest niedopilnowane i rozpuszczone. Oczywiście, tatuś nie raczył stawić się na rozmowę o problemach pociechy...
Dr Elżbieta Michałowska nadzorowała badania dotyczące bezpieczeństwa dzieci i młodzieży w szkole i w rodzinie. Zlecił je łódzki magistrat. Według wyników badania, co trzeci uczeń pochodzący z pełnej rodziny twierdzi, że wychowuje go tylko mama. Ojcowie spełniają swoje obowiązki w pełni tylko zdaniem 3,6 procent dzieci.
- Zrzucili wszystkie zadania związane z wychowaniem na kobiety. Prawie wyłącznie one chodzą na wywiadówki, pomagają odrabiać prace domowe lub po prostu rozmawiają - mówi dr Michałowska.
Badania przeprowadzone w zakończonym właśnie roku szkolnym objęły 18 tysięcy łódzkich uczniów. - Byli pytani także o autorytety - dzieci wymieniały dziadka, mamę, wujka. Ojca bardzo rzadko. Kiedyś ojciec był instancją, która rozstrzygała wszystkie rodzinne spory. W tej chwili ojciec nie odgrywa już takiej roli, co więcej, nie wie jak odnaleźć się w demokratycznym podziale obowiązków, więc wyłącza się zupełnie z wychowania - mówi dr Michałowska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?