Marta z "Hell’s Kitchen" dla Telemagazyn.pl: Nikt nie chce w kuchni ciepłej kluchy. Dobry szef powinien być liderem

Redakcja Telemagazyn
Redakcja Telemagazyn
Marta Czernicka (fot. Polsat)
Marta Czernicka (fot. Polsat)
O castingu do „Hell’s Kitchen”, o pozostałych uczestnikach, o zachowaniu w kuchni, o Wojciechu Amaro opowiada nam Marta Czernicka, 24-letnia uczestniczka 3. edycji kulinarnego reality show Polsatu.

Pytanie pierwsze - skąd pomysł, żeby wziąć udział w programie „Hell’s Kitchen”?
To nie był mój pomysł, zostałam wypchnięta siłą. Wszyscy znajomi mówili "Marta, pracujesz w gastronomii, nadajesz się, zgłoś się!" i rzucili mi formularzem zgłoszeniowym w twarz.

Masz doświadczenie w tego typu programach? Wiedziałaś na co się piszesz?
Nie, to mój pierwszy program nie tylko tego typu, ale i w ogóle. Na razie jestem przerażona permanentnym zamknięciem z tymi wszystkimi dziwnymi ludźmi bez dostępu do świata. Kuchni się nie boję, bo wiem, że dam radę, mimo, że nagrania są męczące i jest to ciężka robota - jeśli ktoś myślał, że jedzie na wakacje, to się grubo mylił...

Jakie są Twoje oczekiwania wobec tego programu? Dlaczego zdecydowałaś się wziąć w nim udział?
Chciałam się sprawdzić, zobaczyć, czy sobie poradzę. Pomijając już kuchnię i serwis byłam ciekawa, czy wytrzymam psychicznie, czy nie ugnę się pod presją, krytyką i niekiedy głupimi komentarzami uczestników. No i oczywiście wszystkie poboczne korzyści uczestnictwa w programie - rozpoznawalność, nauka pod okiem szefów Amaro i Kurta Schellera, praca na najlepszych produktach.

CZYTAJ TAKŻE:
POZNAJ WSZYSTKICH UCZESTNIKÓW 3 EDYCJI "HELL'S KITCHEN" [ZDJĘCIA]
NOWI ZASTĘPCY WOJCIECHA MODESTA AMARO W 3. EDYCJI "HELL'S KITCHEN" [WIDEO+ZDJĘCIA]

Zapewne musiałaś przejść casting – jak to się stało, że wybrano Ciebie?
Oczywiście były castingi, które dały przedsmak tego, jak bardzo „piekielnie” będzie. Sprawdzano nie tylko umiejętności gotowania i wiedzę okołokulinarną, ale też podzielność uwagi i odporność na wszystko. Słyszałam, że konkurencja była ogromna , chociaż nie wiem, jakie były kryteria wyboru. Mogła spodobać się w tobie jedna rzecz, na pierwszy rzut oka zupełnie niewidoczna. W każdym razie, cieszę się, że we mnie to zauważyli, cokolwiek to było.

W takim razie, co uważasz za swój największy atut? Co mogło Ci dać powodzenie w eliminacjach do programu?
Moim atutem niewątpliwie jest duże doświadczenie w pracy w kuchni w wielu warszawskich restauracjach i cukierniach. Przez wiele lat starałam się zdobyć jak najwięcej wiedzy od ludzi, których uważam za autorytet w swojej dziedzinie. Z perspektywy czasu jestem im za to niezmiernie wdzięczna. To nie koniec, człowiek uczy się całe życie i nie zamierzam przestać się uczyć.

Na Twoim profilu Hell’s Kitchen na Facebooku napisano „W kuchni lubi eksperymentować z nietypowymi produktami”. O jakie produkty chodzi? Jaki jest w ogóle styl gotowania Marty Czernickiej?
Wyznaję zasadę, że wchodząc do kuchni musisz pozbyć się absolutnie każdego strachu, trzeba się wyzwolić. Dopiero, gdy przestaniesz się bać i zadziała adrenalina, jesteś w stanie wykorzystać całą swoją wiedzę i znajomość produktów, pracować jak mała maszyna. Możesz wtedy uwolnić pokłady kreatywności, odblokować i z czystym umysłem pracować nawet z produktami, których nie znasz, eksperymentować z nimi, próbować potrawy na bieżąco i korygować jej smak. Lubię łączyć nietypowe smaki, używać produktów, które albo kochasz, albo których nienawidzisz. Mniej interesuje mnie tak teraz modna zmiana tekstur - np. „Hej, chodźmy wszystko przerobimy na pianę albo chmurkę, do tego puder i ziemia, i koniecznie, nie zapomnijmy użyć chipsów z czegoś i ułożyć ich na gniazdku, bądźmy hipsterscy, niech będzie dużo topinamburu i skorzonery, mamy już jarmuż i quinoę?”. Ja wolę wszystkim znane dania przerobić lekko, dopieścić je, dopracować, żeby ludzie wiedzieli, że ktoś nad nimi pracował. To specjalnie dla nich kucharz się męczy i wkłada całe serce. Chodzi o to, żeby wyszło małe arcydzieło, ale bez przerostu formy nad treścią. Ta treść ma być obecna w daniu, ale ma uderzać pięknem i znajomością technik. Mówię tu o perfekcyjnie wysmażonym i wypoczętym steku, delikatności i różnorodności konsystencji dania. Ale niech, do jasnej ciasnej, ludzie wiedzą, co mają na talerzu! Kocham kuchnię polską, ale lubię też tajską i wietnamską, często zdarza mi się korzystać z orientalnych produktów. Na widok trawy cytrynowej, marynowanych limonek, liści kaffir, pasty miso i różnorodności chili, od razu pojawia mi się na twarzy uśmiech. Nie boję się glonów, małży, żywych ośmiornic, czy langustynek. Trzeba zrobić zupę z ptasiego gniazda? Ok! Ile mam czasu?

Brzmi to niezwykle profesjonalnie. A jak zachowujesz się w kuchni? Szalejesz, czy raczej jesteś opanowana?
Widzowie będą mieli okazję zobaczyć, że w kuchni zachowuję się niezwykle spokojnie, staram się mieć pod ręką wszystkie sprzęty, z których będę korzystała, przygotowane półprodukty, wszystko ułożone, zabezpieczone, gotowe do pracy. Nie lubię latać później po kuchni jak poparzona w chaosie szukając łyżek, szpatułek i misek. To nie mój styl jako pracownika w profesjonalnej kuchni. Inna sprawa w domu i podczas zadań w programie, ale to już sami zobaczycie.

„Sprawia wrażenie osoby, która lubi rządzić. Czasem bywa agresywna i zawsze broni swojego zdania” – czytamy na twoim profilu - myślisz, że tego typu charakter pomoże Ci w programie?
A jak ma nie pomóc? Mamy być szefami kuchni, trenujemy mocno, żeby jako szefowie wydać finałowy serwis, tak że pewność siebie i umiejętność przeforsowania swojego zdania może tylko pomóc. Jeśli jestem pewna, że potrawa, którą podaję jest dobra, piękna i unikalna, trzeba jej bronić. Trzeba znać swój styl i według niego działać, nikt nie chce w kuchni ciepłej kluchy. Dobry szef powinien być liderem, dawać przykład i pewnością siebie mobilizować innych do działania.

Myślisz, że jesteś faworytką do wygrania programu?
Za wcześnie na wyłonienie faworytów, nie jest tajemnicą, że czuję się pewnie. Znam swoje umiejętności, nie będę też ściemniać, ale wiedzę mam ogromną, non stop się uczę, chcę być coraz lepsza. Poza tym, program powinna wygrać osoba, która chce swoje życie związać z gastronomią, być kucharzem, założyć swoją restaurację, a nie ktoś, kto ma chwilowy kaprys albo chce się pokazać w mediach. Do boju, kucharze!

Opowiedz coś o pozostałych uczestnikach programu, w końcu jesteście na siebie niejako skazani. Jaka jest relacja między Wami?
Pewnie wszystko wyjdzie w trakcie programu, gdy zacznie się eliminowanie kolejnych osób, zostanie nas mniej, rywalizacja się zaostrzy. Ale od początku widać, że będzie ostro, każdy wie, po co przyszedł do programu i na pewno nie po to, żeby poszerzyć grono najlepszych przyjaciół. Walczymy, bo mamy, o co - praca u szefa Amaro piechotą nie chodzi, a i pieniądze też nęcą ludzi. Każdy chce zostać jak najdłużej, bo to oznacza, że będzie miał więcej okazji do nauki, będzie uczestniczył w kursach Kurta Schellera i pracował pod okiem Amaro. Ja widzę, że będzie ciężko utrzymać dobre relacje w domu, uczestnicy są głośni, zadziorni, czepiają się o byle g…. Ja wolę posiedzieć, pouczyć się menu, poczytać książki kucharskie, czerpać inspirację. Ich imprezy niewiele mnie obchodzą, nie czas i nie miejsce na to teraz, w programie.

Kogo uważasz za swojego głównego rywala?
Nikogo się nie obawiam jako rywala. Ludzie mają doświadczenie - Marcin od 12 lat pracuje w kuchni, Kasia tak jak ja ma sporą wiedzę, ale czy to wystarczy? Uważam, że jeszcze trzeba mieć to coś - szybkość i dokładność pracy, a ja to właśnie mam.

Jeden z uczestników któregoś z reality show powiedział, że w programie tego typu wcale nie chodzi o bycie dobrym w tańczeniu, śpiewaniu, gotowaniu itd., a o popularność – taka osoba wygrywa. Co o tym sądzisz?
Jest to program o gotowaniu, ale bycie medialną osobą też pomaga. Widać to po uczestnikach programu, gdy trochę o niektórych poczytacie, dowiecie się, czemu się tu znaleźli. Ja liczę na to, że sama osiągnę to, co sobie założyłam, bez niczyjego wsparcia. Później chcę móc mieć pretensje tylko do siebie albo sama cieszyć się z sukcesu.

Wojciech Modest Amaro, prowadzący „Hell’s Kitchen” - co o nim powiesz?
Amaro to jedyny szef w Polsce, który ma gwiazdkę Michelin. To czyni go autorytetem. Wiedzę ma, trzeba przyznać, potrawy przygotowuje z precyzją, wręcz namaszczeniem. Prywatnie nie miałam okazji się przekonać o tym, jaki naprawdę jest szef Amaro, ale cieszę się, że mu się restauracja kręci.

Rozmawiał Tomasz Bilewicz

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn