Krystian Kukułka: Jestem gotowy na spore poświęcenie dla roli! [WYWIAD]

Redakcja Telemagazyn
Redakcja Telemagazyn
(Fot: Sylwia Dąbrowa/ Polska Press)
(Fot: Sylwia Dąbrowa/ Polska Press)
Porównywany do Macieja Zakościelnego śmiało mógłby powtórzyć jego sukces, ale woli iść własną drogą. Młody aktor, znany z serialu "Barwy szczęścia", w którym wciela się w postać Ernesta Chowańskiego, zdradza jak zaczęła się jego przygoda z aktorstwem i ile jest w stanie poświęcić dla roli.

Telemagazyn: Jak to się stało, że mały Krystian zamarzył o aktorstwie?

Krystian Kukułka: Myślę, że to bardzo typowa historia. Moja przygoda z aktorstwem zaczęła się już w szkole podstawowej podczas akademii i szkolnych przedstawień. Ale decydującym momentem, w którym pomyślałem, że to jest to co chciałbym w życiu robić, była nagroda indywidualna, zdobyta na przeglądzie teatralnym Melpomeny. Wtedy zacząłem jeździć do teatru Heleny Modrzejewskiej w Legnicy przygotowywać się do egzaminów do szkoły teatralnej.

Gdzie chciałeś się dostać?

Zdawałem do wszystkich szkół, ale przyznam szczerze, że moim priorytetem była jednak warszawska Akademia Teatralna. Udało mi się tam nawet dostać do ostatniego etapu przesłuchań, ale byli lepsi. Ostatecznie dostałem się do PWST we Wrocławiu.

Żałujesz?

Jak patrzę na to z perspektywy czasu uważam, że dobrze, że tak właśnie się stało. Pierwszy rok studiów jest zawsze bardzo ciężki, w obcym mieście byłoby na pewno dużo trudniej. Wrocław natomiast jest stosunkowo blisko mojego domu rodzinnego , mam tam mnóstwo znajomych. Nic nie dzieje się bez przyczyny.

Jesteś optymistą?

Chyba nie do końca. Wielu moich znajomych mówi mi, że jestem realistą, ale też jestem osobą zdeterminowaną. Nie mam w życiu planu B, dążę uparcie do tego, aby plan A udało się zrealizować i to póki co się dzieje. Skupiam się na tym, co lubię i o czym marzę.

Czy twoi rodzice od razu zaakceptowali wybór aktorstwa?

Mama od razu, tato był w sporym szoku! Tak naprawdę miałem mnóstwo możliwości, które na pewno bardziej zadowoliłyby moich rodziców, bo mogłem zostać w lokalnej telewizji, w której pracowałem od liceum jako prezenter, mama oferowała pomoc w otworzeniu swojej restauracji, tata ciągnął w stronę firmy, w której sam pracuje...

...A ty postanowiłeś płynąć pod prąd?

Tak! Pamiętam jak mówili: - Synu nie poradzisz sobie, jaki wolny zawód, takich jak ty są tysiące!

A to znasz? - Nie mamy żadnych znajomości, kto ci pomoże?

Dokładnie! W moim małym miasteczku panuje takie przeświadczenie, że bez znajomości, ani rusz!
Szczytem marzeń moich rówieśników było i chyba wciąż jest dostanie się do KGHMu, bo tam zarabia się niesamowite pieniądze. Dzisiaj jak przyjeżdżam do mojego rodzinnego miasta, to widzę, że moi znajomi mają piękne samochody, swoje mieszkania, spełniło się w jakimś stopniu ich marzenie.

Nie chciałeś pracy dającej poczucie finansowego bezpieczeństwa?

Choćbym zarabiał po kilkanaście tysięcy miesięcznie, to nie mógłbym żyć z poczuciem, że muszę wstać rano i iść do pracy, której nie lubię.

Powiedź mi jak zdobyłeś rolę w serialu „Barwy szczęścia”?

To zabawna historia. Zadzwoniła do mnie agentka z informacją, że zostałem zaproszony na zdjęcia próbne. Byłem wtedy bardzo zajęty próbami do dyplomu, więc pojechałem do Warszawy zupełnie nieprzygotowany! Choć może nie powinienem się tym chwalić (śmiech).

Nie czytałeś scenariusza?

(Śmiech) w drodze na zdjęcia próbne po raz pierwszy zajrzałem do scenariusza, przeczytałem, a zaraz potem powiedziałem do siebie - nie wierzę, to chyba jakiś żart! Młody chłopak, raper, kwestie rapujące...

Kopara opadła, co?

I to jak, ale mówię - dobra pojadę. Żeby było jeszcze śmieszniej, wcześniej miałem casting do reklamy firmy kosmetycznej, nie wiem czy jesteś w stanie sobie to wyobrazić!

Dawaj, spróbuję!

Nie wiem czy kojarzysz uczestników programu „You can dance”, ale tam w pierwszej edycji była taka przeurocza dziewczyna - Władzia Zygmunt, która miała swój styl, wzruszyła całą Polskę, ale niestety nie mogła przejść dalej. No więc ja wchodzę na te zdjęcia próbne, niczym wspomniana wcześniej Władzia, w tym garniturze z wcześniejszego castingu, włosy zrobione, taki boski Alvaro, kompletnie oderwany od rzeczywistości!

(Śmiech) udało się zrobić wrażenie?

Byłem tak strasznie zażenowany swoim nieprzygotowaniem, pierwsza kwestia rapująca – kompletna porażka. W końcu mówię do reżysera: - Panie Sylwestrze, darujmy to sobie. Na co on, zaproponował mi abym przyjechał jeszcze raz w piątek, tym razem już lepiej przygotowany.

Tak też się stało?

Nie pojechałem! Stwierdziłem, że to nie dla mnie, nie moje klimaty. Odpuściłem.

Teraz to mi kopara opadła! I co było dalej?

Minął tydzień, dzwoni do mnie agentka i mówi, że sama w to nie wierzy, ale mam tę rolę, bo właśnie kogoś takiego szukali! Chłopaka, który marzy o karierze piosenkarza, ale niewiele ma z tym wspólnego, brakuje mu predyspozycji, ale ma pieniądze, które mogą odwrócić od tego uwagę.

Ile jest tak naprawdę Krystiana w postaci Ernesta Chowańskiego?

Staram się przemycić coś z siebie w tej postaci, jakieś żarty, powiedzonka.

Twój bohater to dość świeża postać w serialu „Barwy szczęścia”? Jak potoczą się jego losy po wakacjach?

Ernest po wakacjach będzie potrzebował dużego wsparcia swoich rodziców. Chłopak spowoduje wypadek, a następnie ucieknie z miejsca zdarzenia. Będzie próbował uniknąć odpowiedzialności.

Szykuje się więc wielka rewolucja w życiu Twojego bohatera.

Tak! będzie się dużo działo! Ernest przejdzie sporą przemianę, będzie musiał zmierzyć się z odpowiedzialnością, dorosnąć.

„Barwy szczęścia” to bądź co bądź tasiemiec. Masz większe ambicje?

Mam, oczywiście. Nie ma w Warszawie teatru, w którym bym nie był, ale niestety, przygoda młodego aktora bez znajomości kończy się w teatrze na kasie biletowej czy w sekretariacie. Nie ma możliwości spotkania z dyrektorem. Z castingami do filmów czy seriali jest podobnie, obsada bardzo często jest już zrobiona.

W jakim filmie chciałbyś zagrać?

Uważam, że będąc tak naprawdę na początku aktorskiej drogi, muszę brać to co jest, bo każda rola uczy, to praca nad warsztatem. Cały czas mam też w głowie pracę w telewizji...

Co chciałbyś robić na szklanym ekranie?

Bardzo marzy mi się program podróżniczy, uwielbiam podróżować, podglądać życie innych kultur. Podoba mi się to, co robi na przykład Wojciech Cejrowski.

To mnie zaskoczyłeś. A śniadaniówki? Z twoją prezencją, myślę, że idealnie sprawdziłbyś się w roli prowadzącego!

Gdybym dzisiaj dostał propozycję telewizji śniadaniowej to bym się długo zastanawiał. Gdybym ją przyjął - dałbym z siebie wszystko, ale obawiam się tego typowo polskiego zaszufladkowania. Zarówno w telewizji jak i w filmie czy serialu.

Nie chcesz być ładnym telewizyjnym chłopcem?

Nie, absolutnie! Ale też nie chcę za wszelką cenę uciekać od tego jak wyglądam.

Mógłbyś śmiało powtórzyć sukces Macieja Zakościelnego, którego widzowie kojarzą głównie z komedii romantycznych? Myślę, że masz coś z niego.

(Śmiech) Jesteś kolejną osobą, która mnie z nim porównuje! Cenię sobie go jako aktora, ale chciałbym pójść swoją drogą. W szkole teatralnej często grałem role na dużej kontrze z moją fizycznością, dzisiaj jestem gotowy na spore poświęcenie dla roli! Mogę przytyć, schudnąć, zgolić się na łyso...

Wróćmy jeszcze do tego planu B, którego nie masz. Rozmawiając z tobą dochodzę do wniosku, że jesteś bardzo wszechstronny i masz kilka dobrych pomysłów na siebie, prócz aktorstwa.

Przejrzałaś mnie (śmiech). Mogę ci zdradzić, że oprócz aktorstwa i dziennikarstwa, interesuję się również architekturą. Razem z moim kumplem projektujemy wnętrza, ale traktuję to jako hobby.

Mieszkasz i pracujesz w Warszawie od roku. Dobrze ci się żyje w stolicy?

To trudne pytanie, chyba trochę nie do końca. Z większym lanserstwem i pozerstwem nie spotka się człowiek chyba nigdzie indziej! Mam takie porównanie z Wrocławiem, w którym mieszkałem przez 4 lata i wracam tam z ogromnym sentymentem.

Widzisz, ja mam podobnie z Krakowem.

Dlatego sama najlepiej rozumiesz, że Warszawa ma swoją dziwną specyfikę, ale można się tu realizować! Ten pęd życia, który tutaj jest, bardzo mi odpowiada, mnóstwo się tutaj dzieje, a przede wszystkim w moim, czy twoim zawodzie – trzeba być tutaj na miejscu, bo to tutaj są castingi, telewizje, produkcje.

Dziękuję ci serdecznie za rozmowę.

Ja również dziękuję, mam nadzieję, że jak spotkamy się za rok czy dwa, porozmawiamy o moim filmowym czy teatralnym debiucie!

Życzę ci tego i trzymam kciuki!

Rozmawiała: Adriana Słowik
[email protected]

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn