"1800 gramów" [RECENZJA]. Oceniamy nowy świąteczny film TVN! Lepszy niż "Listy do M."?

Redakcja Telemagazyn
Redakcja Telemagazyn
TVN Fokusmedia fot. Michal Stawowiak
TVN Fokusmedia fot. Michal Stawowiak
Telewizja TVN po raz kolejny planuje podbić kina w okresie (przed)świątecznym. Po trylogii "Listów do M." (które czekają na swoją kontynuację) oraz niewypale pod postacią "Miłość jest wszystkim", w tym roku postawiono na poważniejszy ton i społecznie istotny temat. Cel z pewnością szczytny, ale czy to "robi" dobry film? Oceniamy "1800 gramów"!

"1800 GRAMÓW" - RECENZJA

Adopcja dziecka - to temat, po który polskie kino do tej pory raczej nie sięgało, a jeżeli już to w jakiś sposób robiło, to czyniło to dość nieśmiało i po macoszemu, zupełnie tak, jakby adopcja była czymś wstydliwym. Z drugiej strony adopcja nie funkcjonuje również w publicznej dyskusji, wciąż będąc niejako tematem tabu. Temu wszystkiemu postanowiła sprzeciwić się Magdalena Różczka, która od 10 lat osobiście jest zaangażowana w działania Interwencyjnego Ośrodka Preadopcyjnego w Otwocku, wymyślając film naświetlający działania takich instytucji oraz problemów z jakimi na co dzień muszą zmagać się pracownicy.

Idea jak najbardziej słuszna, tyle tylko, że sam temat jeszcze nie tworzy filmu. Edukacyjny walor "1800 gramów" to bez wątpienia jedna z jego największych zalet, odkrywająca przed widzami rzeczy, które normalnie zostają przemilczane. Obraz rozpoczyna się w intrygujący sposób; poznajemy Ewę (Magdalena Różczka), dyrektorkę Interwencyjnego Ośrodka Preadopcyjnego, która każdego dnia walczy jak lwica o swoich podopiecznych. Właściwie tym małym dzieciom poświęciła całe swoje życie. Dlaczego? Chce dorównać swojej sławnej matce? A może zrekompensować sobie brak własnego dziecka? Na te pytania widzowie będą musieli odpowiedzieć sobie sami.

Twórcy "1800 gramów" mają wiele ciekawych pomysłów; z jednej strony ukazują działania ośrodków preadopcyjnych, z drugiej opowiadają o dorastaniu do rodzicielstwa. Czy nastolatka jest gotowa zostać matką? Czy ojciec przypadkowo spłodzonego dziecka może je pokochać? Jak poradzić sobie z bezpłodnością? Jak rozmawiać z dorosłą córką, przy wychowywaniu której praktycznie się nie uczestniczyło? Wiele wątków aż proszących się o rozwinięcie, więc tym bardziej szkoda, że autorzy scenariusza - Piotr Jasek oraz Jan Holoubek - najpierw zasygnalizowali te problemy, aby finalnie... praktycznie je porzucić i skupić się na wątpliwiej i naiwnej historii miłosnej. Naprawdę? Po co? Czy każdy "świąteczny" film musi mieć romantyczny wątek?

To, co dzieje się ze scenariuszem "1800 gramów" pod koniec seansu, bardzo psuje dość pozytywne wrażenie z początku. Nie dość, że finalnie dostajemy banalną historię, której finał możemy przewidzieć od pierwszych minut, to jeszcze na dodatek twórcy najważniejsze wątki filmu ostatecznie traktują jako zło koniecznie, a do niektórych elementów wręcz już nie wracają. Chociażby paląca kwestia stosowania przemocy wobec kobiet najpierw zostaje tutaj zaanonsowana, aby później kompletnie ją zignorować. Podobnie jak kwestia nastolatków, którzy muszą szybko dorosnąć - ciekawy wątek, z Nel Kaczmarek w roli głównej, finalnie staje się tylko dekoracją. Zamiast tego otrzymujemy słaby i wyjęty z najgorszych stereotypów fabularny twist. Dobrego wrażenie nie robi też finał tej opowieści; jakby zrealizowany w pośpiechu, absolutnie bez pomysłu, gdzie właściwie wszystko sprowadza się do skwitowania całości słowami nieważne, to długa historia.

"1800 gramów", chociaż jest jednym z nielicznych polskich filmów o adopcji, to niestety nie wykorzystuje potencjału tego tematu. Cieszę się, że reżyser Marcin Głowacki podjął rękawicę, ale trudno uznać nowy świąteczny film TVN za w pełni udany. Za dużo tutaj uproszczeń, tvnowskich apartamentów i ludzi wyciętych jak z żurnala, stanowiących wzorcowy model widza, jakiego chciałaby mieć telewizja pod wodzą Edwarda Miszczaka, a za mało prawdziwych emocji oraz postaci z krwi i kości. O ile pierwsza część filmu potrafi wzruszać i chwytać za serce, tak efekt ten psuje absurdalny finał. Rozumiem, że to miała być produkcja dająca nadzieję, ale wystarczyło nie czynić z tego na siłę romantycznej opowiastki, tylko skupić się na rzeczywistym temacie. Tym większa szkoda, bo niektóre aktorskie kreacje, jak chociażby występ Aleksandry Popławskiej czy brawurowy Wojciech Mecwaldowski, są świetne.

Ocena: 5/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

Recenzja została pierwotnie opublikowana 15 listopada 2019 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn