41. Festiwal Filmowy w Gdyni. Brak niespodzianek i niedoceniony „Wołyń” [KOMENTARZ+ZDJĘCIA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. Piotr Hukało / Polska Press
fot. Piotr Hukało / Polska Press
41. Festiwal Filmowy w Gdyni za nami. Obyło się bez większych niespodzianek, a filmy, które podzieliły się nagrodami, można było wskazać już przed festiwalem, co zresztą naszej redakcji się udało. Skrzywdzono tylko jeden film - „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego. Pominięcie tego tytułu przy najważniejszych nagrodach było błędem.

Tak jak się można było spodziewać, bank rozbiła „Ostatnia rodzina” Jana P. Matuszyńskiego. Film o rodzinie Beksińskich uhonorowano Złotymi Lwami, nagrody aktorskie otrzymali Andrzej Seweryn i Aleksandra Konieczna, a na deser produkcja dostała również nagrodę publiczności oraz dziennikarzy. To świadczy o tym, jak dużym przebojem będzie ten obraz. To film, który podoba się widzom, a wyprzedane bilety na wszystkie seanse tego tytułu tylko to potwierdzają.

Srebrne Lwy, czyli de facto nagrodę za drugie miejsce na festiwalu, otrzymał Maciej Pieprzyca za film „Jestem mordercą”. To zasłużona nagroda, gdyż historia opowiadana przez autora „Chce się żyć” wciąga oraz portretuje mechanizmy, które są aktualne także w dzisiejszych czasach. Świetnie zagrany i bardzo dobrze napisany film, więc nic dziwnego, że otrzymał też nagrodę za najlepszy scenariusz.

ZOBACZ PEŁNĄ LISTĘ ZWYCIĘZCÓW 41. FESTIWALU FILMOWEGO W GDYNI! >>

W ubiegłym roku wiele mówiło się o – wówczas niezgłoszonym – filmie „Czerwony pająk” Marcina Koszałki. Wtedy produkcja mogłaby być jednym z faworytów, ale teraz – rywalizując z dużym gronem mocniejszych filmów – niejako przepadła i paradoksalnie o jej istnieniu przypomniało jury, które przyznało Marcinowi Koszałce nagrodę specjalną. Czy zasłużoną? Po części tak, gdyż to udana i fascynująca produkcja, w dodatku zrealizowana niezwykle stylowo.

Z Gdyni z workiem nagród wyjechała również ekipa „Zjednoczonych stanów miłości”. Tomasz Wasilewski został uznany najlepszym reżyserem, Łukasz Simlat i Dorota Kolak zostali okrzyknięci najlepszym aktorem i aktorką drugiego planu, a ponadto film nagrodzono też za montaż i kostiumy.

Najciekawiej wyglądały kategorie dla debiutantów, gdzie zasłużenie triumfowali Bartosz M. Kowalski (najlepszy debiut reżyserski) za „Plac zabaw” oraz Michalina Łabacz (najlepszy debiut aktorski) za „Wołyń”. Miejcie ich na oku!

Jeżeli już jesteśmy przy „Wołyniu”, to trzeba przyznać, że film Wojciecha Smarzowskiego to najbardziej niedoceniony film festiwalu. Co prawda produkcja zdobyła jeszcze nagrody za najlepsze zdjęcia oraz charakteryzację, ale to wygląda bardziej jak nagrody pocieszenia. Prawda jest taka, że najważniejszy polski film ostatnich lat zwyczajnie pominięto. Przykre, ale pozostaje mi życzyć Wojciechowi Smarzowskiemu, aby „Wołyń” doceniła publiczność i licznie stawiła się w kinie. Ten film na to zasługuje, to tytuł, który trzeba zobaczyć.

CZYTAJ TAKŻE:

"WOŁYŃ". EMOCJONALNIE WYCIEŃCZAJĄCE KINO [RECENZJA]
"PLAC ZABAW". NIEWINNOŚĆ SPLAMIONA KRWIĄ [RECENZJA]

W ciekawej sekcji Inne Spojrzenie triumfowały wspólnie dwa arcyciekawe i w swojej formie uwodzicielskie oraz pomysłowe obrazy, a mianowicie świetny „Ederly” Piotra Dumały (który my już mieliśmy okazję widzieć na Nowych Horyzontach we Wrocławiu) oraz „Biuro budowy pomnika” Karoliny Breguły. Te nagrody cieszą, gdyż pokazują, że warto kręcić filmy niesztampowe, odważne i śmiało idące swoją drogą. Niech żyje oryginalność!

Gala wręczenia nagród nie budziła większych emocji. Imprezę prowadzili Aleksandra Rosiak oraz Łukasz Nowicki, ale nie porwali publiczności. Wymuszone żarty nie działały na ich korzyść, ale mając w pamięci prowadzenie tegorocznych Orłów można stwierdzić, że przecież mogło być gorzej. Sama gala niczym nie zaskoczyła, obyło się bez skandali, a jedyny ciekawszy „moment” zaserwował Andrzej Seweryn, który samodzielnie przed swoim wystąpieniem postanowił poprawić mikrofon. Organizatorzy, jako atrakcję muzyczną, zaprosili na scenę zespół Ballady i Romanse. Autorki ścieżki dźwiękowej do „Córek dancingu” wystąpiły najpierw w towarzystwie uroczej Marty Mazurek, a następnie Marcina Kowalczyka i możemy powiedzieć tylko jedno – Marcin, nie śpiewaj.

Tegoroczny festiwal w Gdyni zostanie zapamiętany jako mocno obsadzona impreza, gdzie większość tytułów to były naprawdę udane filmy. „Ostatnia rodzina” dopiero zaczyna swoją karierę, ale już teraz można stwierdzić, że na niską frekwencję ten film raczej narzekać nie będzie. Tego samego życzę Smarzolowi, gdyż „Wołyń” to wielki film.

Krzysztof Połaski

[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn