"60 sekund", czyli rewelacyjne popisy kaskaderskie Nicolasa Cage'a [RECENZJA]

– Zdrowie pięknych kobiet i szybkich samochodów. I odwrotnie! – brzmi jeden z najpopularniejszych toastów. Owszem, kobiety mogą się oburzać, że jest seksistowski i mizoginiczny, ale cóż, taki właśnie jest świat motomaniaków. Wiedzą wszystko o samochodach, a szczególnie o tych rzadkich, najsłynniejszych, wręcz legendarnych. Nie muszą nimi jeździć, by obudzeni w środku nocy wyrecytowali ile ma koni, jaką pojemność silnika, kiedy był produkowany i jakie ma osiągi np. Dodge Daytona. Ale na jawie zrobią wszystko (no, prawie wszystko), by zasiąść za jego kierownicą i przejechać choćby kilometr. Ale to jest możliwe tylko, gdy ma się forsy jak lodu. Albo gdy się jest… superzłodziejem samochodów.

A Memphis Raines jest superzłodziejem. Więcej – jest legendą w swoim środowisku, bo w ciągu 60 sekund jest w stanie ukraść każdy samochód. Ale jest złodziejem na emeryturze, bo po wyjściu z więzienia gdzie spędził trochę czasu, postanowił, że nigdy już nie wróci za kraty. Jednak szybko okazuje się, że nie będzie mu łatwo dotrzymać przyrzeczenia: jego młodszy brat, Kip, popadł w poważne kłopoty. By go z nich uwolnić, Memphis ze swoja starą ekipą musi w ciągu kilku dni ukraść 50 super samochodów…

Gwiazdami „60 sekund” są Nicolas Cage i Angelina Jolie w rolach głównych oraz Robert Duvall i Giovanni Ribisi na drugim planie. Ale przecież równie ważne są samochody i nie starczyłoby miejsca, by wymienić całą pięćdziesiątkę. I dla nich warto ten film zobaczyć. Tym bardziej, że większość kaskaderskich tricków Nicolas Cage wykonał osobiście!

Piotr Radecki

Film sensacyjny USA 2000, reż. Dominic Sena

"60 sekund" w tv

WRÓĆ DO PROGRAMU TV