Agustin Egurrola: Nie tylko taniec mam w głowie! [WYWIAD]

Redakcja Telemagazyn
Redakcja Telemagazyn
FOT. PIOTR SMOLINSKI / POLSKA PRESS
FOT. PIOTR SMOLINSKI / POLSKA PRESS
Choreograf, tancerz, juror programów “Mam Talent” i “You Can Dance”, a także... szef szkół Egurrola Dance Studio. Nie da się ukryć, że Agustin Egurrola żyje pracą i czerpie z tego ogromną przyjemność! W przyszłym roku będzie obchodził jubileusz 25-lecia swojej działalności tanecznej, a to świetny moment na podsumowania. W rozmowie z serwisem Telemagazyn.pl. opowiedział jaką miarą mierzy te wszystkie lata intensywnej pracy i zdradził, jakim jest szefem! O czym jeszcze porozmawialiśmy? Sprawdźcie!

Niebawem będzie Pan obchodził 25-lecie swoich szkół. To czas podsumowań? Jak wyglądają przygotowania do tego wydarzenia?

To prawda, w przyszłym roku będę obchodził jubileusz 25-lecia pracy i z pewnością będzie to czas pełen wzruszeń. Pamiętam jak dziś, kiedy w roku 1992 r., w Ośrodku Kultury Ochoty organizowałem pierwsze zajęcia taneczne – przyszły wtedy chyba tylko cztery osoby, w tym para emerytów. Nie poddałem się, miałem ogromną pasję uczenia, a wieść o tym szybko się rozniosła. Udało się, ludzie zaczęli w końcu tłumniej przychodzić, do tego stopnia, że musiałem wynająć kolejną salę, a finalnie otworzyć pierwsze Egurrola Dance Studio. Przyszły rok będzie dla mnie z pewnością czasem podsumowań. Przed nami też wielkie imprezy i turnieje.

Jaką miarą możemy mierzyć te 25 lat pracy?

Dla mnie to przede wszystkim czas ogromnej pracy, wielkiej determinacji i dążenia do realizacji marzeń. Odniesienie sukcesu nigdy nie było dla mnie celem, bo przez te 25 lat skupiałem się głównie na rozwijaniu swojej pasji i dzieleniu się nią z innymi.

Nie da się jednak ukryć, że odniósł Pan ogromny sukces, tylko co teraz? Odcinanie kuponów, czerpanie zysków z tych 25 lat wytężonej pracy?

Nie jestem nawet w połowie drogi do spełnienia wszystkich marzeń, więc jeszcze dużo pracy przede mną.

Rozmawiamy, jak to Pan nazwał w Pana pieczarze, czyli gabinecie mieszczącym się w jednej z warszawskich siedzib Egurrola Dance Studio. Obok nas pokój Pana współpracowników i zaufanych ludzi. Gdybym teraz zapytała ich o to, jakim jest Pan szefem, to co mogliby mi odpowiedzieć?

Myślę, że nie mogliby mnie nazwać nudnym szefem (śmiech). Miewam stany euforii, ale i stany furii, a do tego jestem bardzo wymagający. Staram się być jednak szefem uczciwym i pewnie tym w ich oczach nadrabiam.

Za nami finał 9. edycji "You Can Dance", trwają castingi do "Mam Talent!", do tego dziewięć szkół tańca. Czy ten ogrom pracy nie męczy czasami?

Obym w życiu miał tylko takie problemy (śmiech), a na poważnie, rzeczywiście na brak zajęć nie mogę narzekać. Mam dużo pracy, ale to wszystko wiąże się również z ogromną satysfakcją, że mogę robić to, co kocham. Jak patrzę wokół siebie, to niewiele osób realizuje swoje pasje i marzenia. Często przychodzą do pracy, odbębniają osiem godzin i wychodzą. U mnie to wygląda inaczej, bo praca jest dla mnie źródłem szczęścia i wspomnianej wcześniej satysfakcji.

To prawda, niewielu z nas ma to szczęście, aby praca była jednocześnie pasją, ale każdy z tych szczęśliwców płaci za to swoją cenę. Jak to wygląda u Pana?

Najtrudniejsze jest znalezienie równowagi między pracą, która jest moją pasją, a życiem i rodziną. To coś, nad czym stale trzeba pracować.

Porozmawiajmy przez chwilę o nowej edycji "Mam Talent!" Czy szukanie kolejnych talentów w Polsce ma jeszcze jakikolwiek sens?

Od dobrych kilku lat słyszymy, że limit uzdolnionych ludzi w Polsce się wyczerpał, ale kiedy tylko ogłaszamy kolejne castingi, nagle pojawiają się tłumy nowych, zdolnych osób. Ten program uruchamia w ludziach taką chęć zaprezentowania się, nawet po raz kolejny, bo przecież mamy także stałych wielbicieli, którzy przychodzą do nas z nowymi pomysłami rok w rok. Polska edycja "Mam Talent!" przyciąga ludzi z całego świata, jesteśmy już po kilku przesłuchaniach i tym, co teraz powiem, rozczaruję pewnie wielu niedowiarków – po raz kolejny na brak utalentowanych ludzi nie możemy narzekać! Mamy świetnych wokalistów, iluzjonistów, którzy w tym roku są na bardzo wysokim poziomie i zjawiskowych tancerzy. Po castingu we Wrocławiu mogę powiedzieć, że został już tylko jeden złoty guzik do wciśnięcia, a to może oznaczać tylko jedno: ludzie, którzy do nas przychodzą, wzbudzają ogromne emocje!

Wiele rozpisywano się również na temat napiętej sytuacji między jurorami zarówno "Mam Talent!", jak i "You Can Dance". Jaka jest prawda? Za stołem, którego programu bardziej iskrzy?

To dwa zupełnie różne programy i zupełnie różne osobowości w składach jurorskich dlatego nie chciałbym tego porównywać, ale o żadnych konfliktach nie może być mowy. Uwielbiam pracować z Agnieszką i Małgosią, bo to po prostu… jazda bez trzymanki. Spędzamy ze sobą wolny czas, a każdy casting to wielka frajda i przyjemność. Praca za stołem "You Can Dance" wygląda inaczej, bo tutaj nie chodzi już tylko o wrażenie, jakie robią uczestnicy, ale przede wszystkim o umiejętności. Każdy z nas jest specjalistą w tej dziedzinie, z tego powodu między nami czasami mocno iskrzy.

A Maciek Florek? Przecież nie da się ukryć, że w wielu kwestiach wasze opinie bardzo się różniły, a to rodziło między wami wiele napięć.

Maciek jest silną osobowością i trochę inaczej patrzy na pewne rzeczy. Jest również młodym jurorem i pewnie dlatego jego granica błędu, czy tolerancji jest dużo mniejsza niż w przypadku mnie, czy Michała Piróga. My na pewne rzeczy potrafimy już spojrzeć z dystansu i skupić się na tym, co ważne. Maciek wyłapuje drobnostki, które w ostatecznym rozrachunku nie są tak istotne.

Jak długo będziemy czekać na 10-tą, jubileuszową edycję "You Can Dance"?

Mam nadzieję, że nie będziemy musieli długo czekać. Nie wyobrażam sobie, żeby nie było kolejnej edycji, bo uważam, że to bardzo ważny i potrzebny program.

CZYTAJ TAKŻE:

Jakby tego wszystkiego było mało, to ma Pan na głowie jeszcze jedno duże przedsięwzięcie, a jest nim spektakl „Boxality”. Czy możemy powiedzieć o nim coś więcej?

Właśnie ruszyliśmy z próbami do tego spektaklu, za nami kilka scen. Pracuję z najlepszymi tancerzami, w tym również tancerzami z programu You Can Dance. W „Boxality” podejmujemy niezwykle aktualny temat ograniczeń i wolności w różnych sferach naszego życia. Chcemy, żeby ta nasza opowieść dotarła do szerokiego grona widzów i była widowiskową rozrywką. Premiera zaplanowana jest na październik i mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.

Zastanawiam się teraz, w jaki sposób dopina Pan swój grafik? Istnieje jakieś magiczne zaklęcie, która pozwala pomieścić i połączyć te wszystkie obowiązki w spójną całość?

Przyznam szczerze, że to najtrudniejsza sztuka – planowanie i umiejętność pogodzenia wszystkich obowiązków, bycie asertywnym, jako choreograf, jako szef i jako człowiek. Czasem myślę, że za dużo rzeczy robię kosztem samego siebie.

Poświęcenie zostało jednak docenione przez najmłodszych. W czerwcu został Pan Kawalerem Orderu Uśmiechu. To musiało być dla Pana duże wyróżnienie.

Najważniejsze! Bo przyznają je dzieci. To również ogromna nobilitacja, odpowiedzialność, ale i potwierdzenie, że te wszystkie spotkania z nimi, kolejne szkoły tańca, w których mogą realizować swoje pasje, mają sens. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz sprawię swoją pracą dużo radości.

Czy w Pana życiu jest również miejsce na inne pasje?

Oczywiście, ale muszę przyznać, że z powodu obowiązków nie mogę się im w pełni oddać. Uwielbiam podróże i marzę, by kiedyś znaleźć na nie więcej czasu. Moją wielką pasją jest też sport, więc nie tylko taniec mam w głowie.

No właśnie słyszałam, że lubi Pan boks i motoryzację.

Lubię sporty walki dlatego, że tam nic nie dzieje się na niby. Wiem, że wielu ludzi mówi, że to takie bezmyślne obijanie się po głowach, ale według mnie to sport wymagający wielkiej siły charakteru, trudny i nieprzewidywalny. Oglądanie wyścigów Formuły 1. to dla mnie również wielka przyjemność.

Lubi Pan szybką jazdę?

Na ogół duże prędkości rozwijam tylko na specjalnie stworzonych do tego torach. Owszem trafił mi się kiedyś jakiś mandat, ale jeszcze prawo jazdy mam (śmiech).

Wspomniał Pan już, że nie jest nawet w połowie drogi do spełnienia wszystkich marzeń. O czym w takim razie marzy jeszcze Agustin Egurrola?

Jest takie powiedzenie: „Chcesz rozśmieszyć Boga, powiedz mu o swoich planach”, dlatego pod tym względem wolę być ostrożny, ale nie będę ukrywał, że marzy mi się wielka sieć szkół w całej Polsce, w których młodzi ludzie będą mogli uczyć się i szkolić taneczne umiejętności pod okiem najlepszych instruktorów. Marzy mi się też, by rodzice mieli świadomość, że posyłają dzieci do szkół, w których są one pod opieką prawdziwych fachowców.

Wielkie imperium Agustina Egurroli to plan na najbliższe…

Trudno powiedzieć… na razie skupiam się na pracy. W moich szkołach najważniejszy jest poziom i kadra nauczycieli z prawdziwego zdarzenia, którzy nie tylko mają duże umiejętności taneczne, ale również powołanie i chęć dzielenia się pasją z innymi. Znalezienie takich kompletnych instruktorów wbrew pozorom wcale nie jest proste. Obecnie jest 9 szkół, planuję otwarcie kolejnych w Krakowie, Poznaniu czy we Wrocławiu, ale przede mną jeszcze bardzo dużo pracy.

Rozmawiała: Adriana Słowik
[email protected]

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn