Aleksandra Popławska: Radość z aktorstwa pojawiła się, kiedy zaczęłam reżyserować [WYWIAD]

Redakcja Telemagazyn
Redakcja Telemagazyn
Aleksandra Popławska, reżyserka teatralna i jedna z najbardziej zapracowanych aktorek w kraju. Na wysyp dobrych propozycji zawodowych, nie może narzekać! Niedawno zakończyła zdjęcia do komedii romantycznej "Kochaj", która ma pojawić się w kinach już wiosną przyszłego roku. Wkrótce zobaczymy ją w serialu „Belfer”, a także filmie Pawła Sali "Niewidzialne". Skrycie marzy również o powrocie "Watahy"! Jak na to wszystko znajduje czas? W rozmowie z Telemagazynem.pl Aleksandra Popławska opowiedziała o nowych rolach, pracy w teatrze, a także roli jej marzeń.

To chyba bardzo zapracowany okres w Pani życiu, porozmawiajmy więc o tych nowych propozycjach aktorskich, jakie ostatnio się pojawiły.

To prawda, dużo się dzieje. Gram zarówno w filmach, jak i serialach, reżyseruję w teatrze. Moja najnowsza propozycja filmowa to "€žNiewidzialne" Pawła Sali. Fantastyczny scenariusz, bardzo mocny i przede wszystkim oryginalny. Gram tam akwizytorkę, choć ta postać nie do końca związana jest z typową akwizycją. To kobieta, która proponuje ludziom klucz do szczęścia.

Film "€žKochaj"€ to już zupełnie inna historia, prawda?

Film Marty Plucińskiej "Kochaj" jest komedią romantyczną, choć nie chcemy tworzyć takiego typowego, lajtowego obrazu. Mamy nadzieję, że wyjdzie z tego mocny film o kobietach. Bardzo emocjonalny.

Co może Pani powiedzieć o tym filmie?

To prosta fabuła, o czterech dziewczynach, z fantastyczną obsadą. Akcja filmu dzieje się w Warszawie, w dzień wieczoru panieńskiego. Panna młoda zaczyna mieć wątpliwości, a z nimi wiązać się będą przeróżne perypetie.

Pracuje Pani również nad serialem "Belfer".

Tak, "€žBelfer" to 10 odcinkowy serial kryminalny, w którym wszystko owiane jest tajemnicą! Do tego stopnia, że nawet my aktorzy nie wiemy, jak się skończy. Nie mamy scenariusza do ostatniego odcinka, prawdopodobnie dostaniemy go tuż przed nagraniami. Zdjęcia do tego serialu będą trwały do listopada.

Kogo Pani gra?

Gram tam byłą dziewczynę głównego bohatera (przyp. red. Maciej Sthur). Matkę zaginionej dziewczyny, a moim serialowym partnerem jest Robert Gonera.

Co z Watahą? Serial miał świetny początek, a potem coś się chyba popsuło. Będzie kontynuacja?

Nie wiem. Bardzo żałuję, że na chwilę obecną zakończono jego emisję. Znam scenariusz dalszych odcinków i mogę tylko powiedzieć, że akcja kolejnego sezonu byłaby bardziej zwarta. Na pewno działoby się więcej, szczególnie dla mojej postaci, pani prokurator Igi Dobosz. Prawda jest taka, że od początku siły rozłożone były na więcej odcinków. Niestety ten przyspieszony finał w 6 odcinku, sprawił, że fabuła delikatnie się rozmyła.

Słyszała Pani plotki o przejęciu "Watahy"€ przez stację Polsat?

Słyszałam, ale przyznam szczerze, że przestałam to teraz śledzić, jestem zajęta innymi produkcjami. Bardzo lubiłam jednak tę produkcję, jak i samą postać prokurator Dobosz, która przyznam szczerze była mi dość bliska. Mogę tylko powiedzieć, że bardzo chciałabym powrotu tego serialu. Jestem całym sercem z tą produkcją.

Zarówno w serialu "€žWataha"€, jak i "€žNie rób scen"€ miała Pani okazję pracować z siostrą. Dobrze pracuje się z rodziną?

(Śmiech). Tak naprawdę nie miałyśmy chyba okazji się o tym przekonać, bo w "€žWatasze"€ miałyśmy wspólnie tylko jedną scenę, natomiast w "€žNie rób scen" nie spotkałyśmy się w ogóle. Można powiedzieć, że czekamy dopiero na propozycję zawodową, która połączy nas na planie na dłużej. Może jakiś serial o siostrach i my w rolach głównych, to mogłoby być coś!

A z partnerem Markiem Kalitą? Pracujecie przecież razem w teatrze, może czas na filmowy debiut waszego duetu?

(Śmiech). Na razie podobnie zresztą jak z siostrą, nie łączą nas razem na planie. W teatrze natomiast chyba dobrze się uzupełniamy. Mamy zupełnie różne podejścia do pracy, jak i do samego zawodu aktora, czasami pojawiają się nawet jakieś konflikty, ale zawsze w słusznej sprawie. Bardzo lubię pracować z Markiem, może kiedyś faktycznie uda nam się spotkać razem na planie.

W czym się Pani lepiej odnajduje, w aktorstwie czy w reżyserii?

Obie te rzeczy sprawiają mi ogromną przyjemność. Muszę jednak przyznać, że radość z aktorstwa pojawiła się u mnie, dopiero kiedy zaczęłam reżyserować. Może dlatego, że nabrałam do tego zawodu większego dystansu.

A wcześniej Pani nie miała?

Przeszkadzała mi świadomość, że ten zawód, szczególnie dla aktorek jest dość brutalny. Propozycje czasami są, a czasami ich po prostu nie ma. Bardzo mnie to stresowało.

Ma pani w planach reżyserię fabuły filmowej?

Nie na razie o tym nie myślę, musiałabym poświęcić temu trochę więcej czasu, dokształcić się w tym kierunku. Póki co, teatr bardziej mnie kręci, ma w sobie większą tajemnicę.

Grzegorz Jarzyna miał chyba spory wpływ na Pani karierę aktorską.

Jest bardzo ważną postacią w moim życiu, bo to dzięki niemu jestem w Warszawie. Zaprosił mnie to współpracy w Teatrze Rozmaitości, gdyby nie on, pewnie zostałabym we Wrocławiu. Jego spektakle miały ogromny wpływ na moją osobę. Cóż, można powiedzieć, że "€žMiędzy nami jest dobrze".

No właśnie nawiązała Pani do sztuki Pana Grzegorza, w której gra Pani postać małej metalowej dziewczynki. To było trudne wyzwanie aktorskie dla Pani?

Razem z Danusią Szaflarską śmiejemy się, że za stare jesteśmy, aby wcielać się w te postacie, które gramy w "€žMiędzy nami dobrze jest"€, a gramy je już od 6 lat. To świetny spektakl z niesamowitym scenariuszem Masłowskiej, ale i wersja filmowa tej sztuki, bardzo mi się podoba. To wyraziste kino, którego w Polsce brakuje, taka hybryda kinowa, połączenie sztuki z filmem.

Słyszałam też o Pani specyficznym podejściu do pracy, na czym ono polega?

Nie wiem, co Pani słyszała i trudno mi powiedzieć. Zawsze staram się dawać z siebie wszystko, nie tracić chwili. Jako reżyser myślę obrazami, jestem estetką, ale obrazy często wynikają z sensu, szukam istoty sceny. Jestem bardzo wymagająca, ale najpierw zawsze wymagam od siebie, a potem od innych.

Jakie ma Pani marzenie?

Myślę, że dla każdego aktora czy aktorki, największym marzeniem jest dobry scenariusz, taki w którym nie trzeba niczego grać, bo "gra się samo" , sytuacje i sceny są tak wymyślone, że wystarczy "być". Marzy mi się rola w świecie nierealistycznym, kostiumowym, wirtualnym lub baśniowym.

Rozmawiała: Adriana Słowik

[email protected]

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn