Arrow - recenzja internautki Agaty

Obecnie światło dzienne ujrzał szesnasty odcinek drugiego sezonu serialu o miliarderze Oliverze Queenie, który odmieniony po przymusowym pobycie na bezludnej (jak mu się początkowo wydawało) wyspie po 5 latach powraca do swojego miasta i postanawia na własną rękę rozpocząć walkę z przestępczością. Pomaga mu w tym przebranie, rodzinne koneksje oraz łuk i strzały. Pierwszy sezon serialu był dość jednostajny. Poznawaliśmy Olivera i obserwowaliśmy jak stawia swoje pierwsze kroki w roli obrońcy miasta i uczy się na nowo obdarzać ludzi zaufaniem. Pojawiały się także retrospekcje wydarzeń na wyspie - widzowie powoli odkrywali kolejne elementy układanki, ujawniające co doprowadziło do tego, że rozkapryszony młody bogacz zamienił się w wojownika.

Odtwórca głównej roli, Stephen Amell, pokazał że potrafi być człowiekiem o dwóch, a nawet trzech, twarzach (nierozważnego chłopaka, superbohatera i uprzejmego miliardera). Na uwagę zasługuje także świetna kreacja Davida Ramseya, wcielającego się w rolę ochroniarza Olivera oraz Emily Rickards - serialowej "inteligentnej blondynki" Felicity Smoak. Największym rozczarowaniem wydaje się być Katie Cassidy - grana przez nią Laurel Lance, była dziewczyna Olivera, wzbudza najczęściej po prostu irytację. Trudno polubić tę postać, pomimo, że sam bohater darzy ją ciepłym uczuciem. Drugi sezon przyniósł zdecydowanie więcej niespodzianek. Akcja jest wartka, pojawiają się nowe postacie, bohaterowie stają przed coraz trudniejszymi wyborami. Ale sezon wciąż trwa. Na razie, w porównaniu do poprzedniego, można go ocenić zdecydowanie na plus, ale to zakończenie, którego jeszcze nie znamy, postawi przysłowiową kropkę nad "i", więc czekamy na kolejne odcinki!

Agata Kuźma

WRÓĆ DO PROGRAMU TV