"Ave, Cezar!". Channing Tatum tu jest i tańczy dla nas! [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe
Nie wiem, czy najnowszy film braci Coenów „Ave, Cezar!” zapisze się w historii kinematografii i zostanie zapamiętany na lata, ale właściwie nawet mnie to nie obchodzi, gdy dostaję podaną na tacy doskonałą rozrywkę, igrającą z konwencjami inteligentną komedię, dzięki której co kilka minut wybucham gromkim śmiechem.

Na kłopoty Eddie Mannix – takie hasło na swojej wizytówce powinien wydrukować główny bohater filmu „Ave, Cezar!”. Eddie Mannix (świetny Josh Brolin) codziennie dokonuje niemożliwego: jest człowiekiem od rozwiązywania wszelakich kłopotów studiów filmowych Hollywood. Jakaś aktorka za bardzo zaszalała i dała się namówić na porno sesję zdjęciową? Inna aktorka, na co dzień mająca wizerunek dziewicy, zaszła w ciążę i nawet nie wie z kim? Aktor jest kompletnym beztalenciem i trzeba mu wmówić, że jednak ma talent, a reżyser go uwielbia? Prasa brukowa węszy i dziennikarzom trzeba rzucić jakieś ochłapy? Nie ma problemu.

W końcu nie takie rzeczy się robiło, więc dla Eddy'iego to zwyczajny pryszcz. Dzięki jego pomocy nie ma sytuacji bez wyjścia. Pewnego dnia, podczas pracy nad megaprodukcją o Jezusie Chrystusie, zostaje porwany gwiazdor, Baird Whitlock (fenomenalny George Clooney). Eddie musi go znaleźć i nie ma chwili do stracenia, gdyż przestój w pracach nad filmem będzie kosztować krocie. A przy okazji „pomagacz” musi sobie odpowiedzieć na jedno, bardzo ważne pytanie: czy wciąż chce pracować w cyrku zwanym Hollywood?

Z najnowszego filmu braci Coenów aż bije miłością do X muzy. Jednocześnie twórcy wiedzą, że światek Hollywood ma wiele za uszami i dlatego bezwzględnie to portretują, lecz przedstawiana przez nich rzeczywistość nie jest realistyczna, tylko ułagodzona oraz przypudrowana, wręcz iluzoryczna, podobnie jak produkcje, o których opowiada. Bracia przyznają, że wszystko, co zostaje przetworzone najpierw przez obiektyw kamery, a następnie montaż, jest wyłącznie fantasmagorią. Obrazem rządzi ironia i szydera (w końcu prawdziwy Eddie Mannix stosował przemoc wobec kobiet i z pewnością nie spowiadał się z każdego wypalonego papierosa), ale z tego wyłania się również pewna nostalgia – wszak to właśnie dzięki filmom ludzie mogą przenieść się do wymiaru swoich marzeń oraz pragnień.

„Ave, Cezar!” jest troszkę jak filmowy Jarmark Europa – znajdziecie tutaj wszystko. Autorzy „Tajne przez poufne” nie zostawiają suchej nitki na nikim. Z jednej strony spór o wizerunek Jezusa Chrystusa na ekranie (wyborna scena konsultacji z duchownymi!), a z drugiej spiskujący komuniści. Do tego Channing Tatum tu jest i przez kilka minut tańczy dla nas! To film utkany z pojedynczych gagów i epizodów, które równie dobrze funkcjonowałyby jako autonomiczne twory.

Obsada imponuje, chociaż niektóre z gwiazd, jak np. Jonah Hill, pojawiają się jedynie na chwilę, to i tak mocno zaznaczają swoją obecność. Pierwsze skrzypce grają oczywiście Josh Brolin oraz George Clooney, który wyśmienicie odnajduje się w postaci głupkowatego gwiazdora. Świetny jest także Ralph Fiennes, jako reżyser przeżywający załamanie nerwowe z powodu pracy z gwiazdą westernów (Alden Ehrenreich), któremu – mimo iż macha lassem lepiej niż mówi – postanowiono dać szansę w innym gatunku, bo przecież publiczność go kocha.

Konwencja zaproponowana przez Coenów nie każdemu może przypaść do gustu. Poszukujący filmowej spójności i głębszej refleksji zatem mogą srogo się zawieść na produkcji autorów „Fargo”. Prawdopodobnie nie jest to film, który zapamięta się na długo, ale co z tego, skoro podczas seansu jest w stanie zapewnić rozrywkę? I w zasadzie o tym samym opowiada produkcja; nieważne, jak patologiczne i skrzywione jest Hollywood, bo i tak liczy się efekt końcowy i uśmiech na twarzach widzów.

„Ave, Cezar!” to brawurowa opowieść przedstawiająca amerykański przemysł filmowy lat 50. XX wieku w krzywym zwierciadle. Ale nie oszukujmy się, to obraz, który wciąż jest aktualny, gdyż rzeczywistość i ludzka mentalność aż tak bardzo się nie zmieniła. Coenowie szarżują, ale o to im chodziło, aby na koniec móc powiedzieć: z kogo się śmiejemy? Z samych siebie się śmiejemy.

Ocena: 7/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"AVE, CEZAR!" OD 19 LUTEGO W KINACH

Reżyseria: Ethan Coen, Joel Coen

Scenariusz: Ethan Coen, Joel Coen

Zdjęcia: Roger Deakins

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn