"Capote" [RECENZJA]. Morderstwo, które wstrząsnęło Ameryką, powieść, która wstrząsnęła światem

Beata Cielecka
"Capote" (2015)media-press.tv
"Capote" (2015)media-press.tv
Fascynujący, hipnotyzujący widza występ nieżyjącego już Philipa Seymoura Hoffman w roli sławnego pisarza, usiłującego przeprowadzić wiwisekcję pewnej zbrodni. z czasów powstawania książki „Z zimną krwią”.

NASZA OCENA: 9/10

Głośny pisarz amerykański Truman Capote na wieść o zbiorowym mordzie pewnej rodziny farmerów wyrusza do Kansas, by na miejscu napisać reportaż o tym tragicznym zdarzeniu. Zafascynowany osobą jednego z pojmanych morderców, Perrym Smithem, prowadzi z nim długie rozmowy, na podstawie których ma powstać książka. Skazani mają nadzieję, że uchroni ich od stryczka. Z kolei Capote nie może ukończyć dzieła, dopóki sprawa nie znajdzie ostatecznego finału.

Gdyby Philip Seymour Hoffman nie dostał za rolę Capote’a Oscara, chyba przestalibyśmy wierzyć w mądrość szacownej Akademii. Hoffman nie gra, on jest Capote’em, począwszy od zmanierowanego stylu bycia: figlarnego mrużenia powiek czy babskiego sposobu trzymania papierosa, przez piskliwy głosik, po iście niewieście gesty i taneczny chód. To bogactwo kobiecych gestów i mimiki współgra z jego wrażliwością i intuicją, ale kontrastuje z wyrachowaniem i bezwzględnością, które również są integralną częścią jego natury. Skomplikowanie psychologiczne, złożoność jego charakteru i skomplikowaną, podszytą erotyzmem relację z młodym Perrym oddał Hoffman bez cienia fałszu. Zagrał Capote’a tak jak go odczytał, jako człowieka całkowicie zakochanego we własnej sławie. Jego mistrzowska rola jest dopełnieniem maestrii filmu (który wyszedł spod ręki Bennetta Millera), stylem nawiązującego do charakterystycznego staroświeckiego image’u filmów z lat 50.: szerokokątne obiektywy, długie ujęcia, linearna narracja, brak zbliżeń, spokojny rytm kamery.

Zdjęcia oddają klimat spokojnego (na pozór) stanu Kansas, pełnego ciągnących się kilometrami równin jak i (mrówczego) stylu pracy samego bohatera, który spędził miesiące, a właściwie lata (5!) na drobiazgowym zbieraniu materiałów, rozmowach ze skazanymi i badaniu okoliczności zbrodni. Dziś wiemy, że powieść, która miała być dokumentem w jego najczystszej postaci… chwilami mocno od tej prawdy odbiega. I to z winy samego Capote’a. Poniekąd dlatego, że ufając swej pamięci, nigdy nie robił notatek i nie używał magnetofonu, ale też z tego powodu, że celowo pozmieniał chronologie, umniejszył rolę niektórych postaci, pewne wątki pominął, a inne dodał by udramatyzować przekaz. Jego „Z zimną krwią” może i jest dziennikarskie non-fiction z poprawką na emocje, ale może dzięki temu czytane jest do dziś.

Beata Cielecka

WRÓĆ DO PROGRAMU TV

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn