"Cormoran Strike" [RECENZJA]. Przeciwieństwa się przyciągają, czyli o dojrzewaniu w cieniu zbrodni

Beata Cielecka
Powieści o Cormoranie Strike'u łatwo w bibliotece przegapi niezbyt uważny bibliofil. Dopiero po dokładnym przeczytaniu notki okazuje się, że autor książek Robert Galbraith… nie istnieje. Bo tylko pseudonim artystyczny pisarki znanej do tej pory z sagi o Harrym Potterze, czyli J. K. Rowling. Jak oceniamy serial "Cormoran Strike" na postawie twórczości J. K. Rowling? Sprawdźcie!

„Wołanie kukułki”, „Jedwabnik” i „Żniwa zła”, bo to te trzy powieści zobaczymy jako ekranizację w postaci siedmiu odcinków serialu dowodzą, że J.K. Rowling potrafi po postu dobrze opowiadać historię, niezależnie od tego czy robi to dla nastolatków, czy dla dorosłych. Ponadto ma oko do obserwacji socjologicznej, bo w każdej z tych powieści środowiska, które opisuje pełne oryginałów, dziwaków i zwykłych ludzi, są oddane z wiarygodnością jakiej nie powstydziłby się badacz, szczególnie wrażliwy na obowiązujące w danym kręgu zasady i specyficzny kod zachowania. Co więcej brytyjska pisarka ma talent do wymyślania bohaterów, którzy czasem wbrew naszej wioli zyskują nasza sympatię. Tak jest nie tylko z głównym bohaterem, Cormoranem Strike’em, gburowatym, żłopiącymi piwsko abnegatem z przeszłością, ale i z trzpiotowatą asystentką a potem partnerką, Robin, która wydaje się z początku tylko blondwłosym ozdobnikiem w rodzaju kwiatka do kożucha.

Interakcja tych bohaterów jest bodaj najciekawszym elementem serialu, bo oboje niewątpliwie zyskują przebywając ze sobą. On się za przeproszeniem socjalizuje, ona dorasta. On przechodzi ewolucję z od niewychowanego zwierza do homo sapiens i gdzieś zaczyna gubić to swoje ulubione, nieco socjopatyczne wdzianko, by pod koniec serialu wykazać się dużą dozą empatii. Ona dojrzewa i odkrywa, czego w życiu chce jako w kobieta. Panienka z początku serialu, bystra i poukładana, ale wciąż stanowiąca jedynie tło dla Cormorana, w 2 i 3 epizodzie wyrasta na pełnokrwistą partnerkę. Miewa już własną inicjatywę, sypie niekonwencjonalnymi pomysłami i zaskakuje Cormorana, który przecież sam bywa mocno nieprzewidywalny. Co więcej potrafi mu się przeciwstawić i zrobić to, co uważa za słuszne bez kalkulacji, czy to rozsądne czy nie?

Oboje spotykamy w znaczącym dla nich momencie życia: ona się właśnie zaręczyła, on rozstaje się w burzliwy sposób ze swoją partnerką życiową. Nic, więc dziwnego, że emocjonalna dysproporcja między nimi jest wręcz rażąca. Ona fruwa 5 centymetrów nad ziemią, on w obskurnej norze będącej jego mieszkaniem i biurem w jednym topi smutki w alkoholu. Trzeba tu od razu nadmienić, że książkowy i serialowy Cormoran znacznie się od siebie różnią, raczej jednak natężeniem pewnych cech niż ich występowaniem. Serialowy wprawdzie cierpi z powodu swego kalectwa, ale nie użala się nad sobą przy każdej możliwej okazji marudząc i jęcząc, jak to robi książkowy detektyw. To, co w książce bywało to już mocno irytujące mocno, w serialu mądrze wypośrodkowano. Serialowy Cormoran ma więcej fajniejszych męskich cech, co w końcu usprawiedliwia zainteresowanie, jakim darzą go kobiety, których inteligentny grubianin o magnetycznym spojrzeniu fascynuje.

Atrakcyjniejsza wersja Cormorana jest wiarygodniejsza, jeśli chodzi o relacje z Robin. Między nimi ewidentnie iskrzy, ale dzieje się to w tak subtelny i ostrożny sposób, że pozornie nic nie wychodzi poza relacje służbowe. Tandem, jaki jednak tworzą jest zbyt wzorcowy, by uszedł uwagi narzeczonego Robin Matta, jedynego, który zdaje sobie sprawę zagrożenie, jakim jest dla niego jednonogi detektyw z hmmm nienachalną urodą. Cormorana gra … aktor z rozszczepioną wargą, lekka nadwaga i wdziękiem polarnego niedźwiedzia, ale z błyskiem inteligencji i ciepła w oczach. Holiday Granger to Robin pełna wdzięku, profesjonalizmu i seksapilu w zależności od tego, co chce osiągnąć. Oboje tworzą bardzo zgrabny duet.

Tak czy inaczej para bohaterów sprawdza się bardzo dobrze w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych, w których prym wiodą szare komórki a nie siła mięśni. Zresztą to drugie na nic by się nie zdało, bo śledztwa są mocno zawikłane, tropy się plączą, prowadza donikąd, a przestępcy nie tylko zacierają za sobą ślady, ale wrabiają niewinnych. Zbrodnie mają swe korzenie w grzesznej przeszłości, są nieoczywiste i czasem na pozór nielogiczne. By odnaleźć motywy i sprawców nasz para musi dokonać sporej operacji umysłowej i wejrzeć w serca zbrodniarzy, gdyż we wszystkich sprawach motywami są demony czające się w duszy karmione złymi emocjami. Pozbawieni broni i możliwości, które daje policyjna odznaka bohaterowie używają jedynej broni, jaką mają – siły dedukcji i...Intuicji.

Nie można powiedzieć, by akcja toczyła się jakoś szaleńczo wartko, jedzie raczej na średnim biegu, ale trzeba przyznać, że w filmie nie znajdziemy żadnych dłużyzn, zbędnych scen i banalnych dialogów. Za to – co nieco zaskakujące – sporo pojedynczych kadrów, staranie skomponowanych mogłoby z powodzeniem udawać pocztówki, zaś kilka dłuższych ujęć zachwyca estetyką „wykonania”.

Pojedynczego odcinka „Cormorana Strike” raczej nie zastopujemy, by obejrzeć na drugi dzień Może nie rzuci na kolana jak diablo inteligentny i nowatorski w narracji „Sherlock Holmes”, ale na pewno porządnie rozerwie każdego spragnionego inteligentnej rozrywki widza.

Nasza ocena: 7/10

Beata Cielecka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn