"Creed II" [RECENZJA]. Wielki powrót Ivana Drago, czyli Stany Zjednoczone i Rosja wciąż walczą na ringu. Kto padnie przed gongiem?

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe dystrybutora Forum Film Poland
fot. materiały prasowe dystrybutora Forum Film Poland
"Creed II" musiał powstać. Po tym, jak pierwszy film okazał się sukcesem, to było do przewidzenia, zresztą nie zdziwię się, jak "Creed" stanie się sagą na miarę "Rocky'ego". Ma ku temu predyspozycje. Teraz za kamerą zabrakło reżysera pierwszej części, Ryana Cooglera, ale kogo obchodzi reżyser, gdy przed kamerą pojawia się sam Ivan Drago... Oto recenzja filmu "Creed II".

"CREED II" - RECENZJA

33 lata minęły jak jeden dzień, a pojedynek Creed kontra Drago wciąż rozgrzewa serduszka wszystkich Balboamaniaków na całym świecie. Ten film zwyczajnie musiał powstać, wszak trzeba się zrewanżować za śmierć ojca i przede wszystkim udowodnić samemu sobie, że jest się coś wartym. Chcesz być mistrzem, to zachowuj się jak mistrz. Na ring prowadzą tylko trzy schody. Musisz wiedzieć o co walczysz.

Truizmy? Owszem, ale każdy "Rocky" był z nich utkany. Podobnie jak z przewidywalnego scenariusza, patosu czy amerykańskiego samogwałtu w scenach pojedynków amerykańsko-rosyjskich. Teraz do tego dochodzi mroczny obraz Ukrainy, gdzie ludzie plują na bezdomne psy i śmieszne mówienie po rosyjsku.

ALE, ALE, jakie ma to znaczenie, gdy otrzymujemy kawał kina rozrywkowego, które wzrusza, chwyta za serducho i sprawia, że po wyjściu z kinowej sali masz ochotę wskoczyć na ring i zacząć tańczyć bokserski walczyk z workiem treningowym? Jest moc, energia i cały czas jest pomysł na to wszystko. Bo "Creed II" to tak właściwie opowieść o rodzinie i dojrzewaniu do bycia rodzicem. O tym, żeby nie mieć kompleksów własnych rodziców. Ale też o chęci podniesienia się z dna, bo przez przeszłość w lustrze widzi się obraz żądnego zemsty śmiecia.

I to jest siła drugiego "Creeda", ponieważ na ekranie mamy opowieść o ludziach z krwi i kości, którzy stale walczą o przetrwanie. Fortuna kołem się toczy, więc wystarczy jedno potknięcie, aby wszystko stracić. Zarówno młody Creed, jak i młody Drago, mają o co walczyć. Szczególnie ten drugi, który nie jest zaprogramowanym morderczym cyborgiem, jak jego ojciec w "Rocky IV" z 1985 roku. Potrafi myśleć, przeżywa emocje i w końcu wykorzystuje szansę zerwania się z łańcucha, przez który mentalnie utknął w radzieckiej Rosji.

Michael B. Jordan, Sylvester Stallone, Dolph Lundgren i Florian Munteanu zabierają nas do świata prawdziwych ludzi, którzy - tak samo jak wszyscy - czasem boją się sami wykonać pierwszy krok. A wszystko w rytm świetnego soundtracku, gdzie nowoczesny rap miesza się z klasycznymi brzmieniami typowymi dla "Rocky'ego". Polecam, bo ogląda się to zaciskając zęby w momentach lania ryja i ze łzami w oczach, gdy tego trzeba.

"Creed II" to kino eksplodujące emocjami i hołd dla starej szkoły. Reżyser Steven Caple Jr. udowadnia, że można zrobić film w starym stylu, który nie wygląda jak ramota. Znaleziono złoty środek, przez co oglądamy charakterny dramat, gdzie zadbano zarówno o wyrazistych bohaterów, humor, jak i bardzo dobrze zainscenizowane sceny walk. Wybaczcie mi prywatę na koniec; nie wiem, jak to się dzieje, ale wystarczy, że oglądam jakiś film z serii "Rocky" czy "Creed", to od razu ma mojej skórze pojawiają się ciary. Zawsze. Za każdym razem. Teraz było podobnie.

Ocena: 7/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"CREED II" W KINACH OD 23 LISTOPADA

Recenzję pierwotnie opublikowano 23 listopada 2018 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn