"Dywizjon 303. Historia prawdziwa" [RECENZJA]. Przystojni chłopcy opakowani w mundury, czyli kino niewykorzystanego potencjału

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. B. Mrozowski / materiały prasowe Mówi Serwis Dystrybucja
fot. B. Mrozowski / materiały prasowe Mówi Serwis Dystrybucja
Na fabularny film o Dywizjonie 303 polscy widzowie musieli czekać bardzo długo, jednak gdy już się doczekali, to otrzymali nie jeden, a dwie produkcje, które opowiadają o losach tych samych bohaterów. Dopiero co w kinach mogliśmy oglądać brytyjsko-polski film „303. Bitwa o Anglię”, a już na ekranach pojawia się – od dawna oczekiwany – polski film „Dywizjon 303. Historia prawdziwa”. Oceniamy.

"DYWIZJON 303" RECENZJA

„Dywizjon 303. Historia prawdziwa” to produkcja, do której przymierzano się od lat. Najpierw długa i mozolna walka o dofinansowanie, następnie problemy realizacyjne, zmiana reżysera podczas zdjęć, konflikt z pierwszym dystrybutorem i znalezienie drugiego – oj, to materiał na kompletnie inny artykuł (albo nawet film!), ale nie wspominam o tym bez powodu, bo przecież każdy problem ma swoje źródło i może mieć odzwierciedlenie w finalnym efekcie. Na szczęście udało się dokończyć zdjęcia i widzowie w końcu otrzymali „Dywizjon 303”.

Jako, że w tak krótkim czasie dostaliśmy aż dwa filmy ukazujące bohaterstwo polskich pilotów służących w RAF podczas II Wojny Światowej, daje to nam materiał do porównań, które są o tyle uzasadnione, że przecież przez moment polską produkcję reklamowano hasłem „NIE POMYL FILMU”. Mam też wrażenie, że od polskiego filmu, który wyreżyserował Denic Delić, jednocześnie były dużo większe oczekiwania niż od brytyjskiego telewizyjniaka, który już na zwiastunach nie zachwycał stroną wizualną i scenami batalistycznymi.

„Dywizjon 303. Historia prawdziwa” wygląda dobrze pod względem technicznym. Widać, że tutaj nie poskąpiono funtów oraz polskich złotych, więc efekty specjalne są porządne i nie powodują bólu oczu jak w przypadku „303. Bitwy o Anglię”, ale scenariusza niestety już tak się nie da komplementować. Skrypt, inspirowany (słowo klucz) książką Arkadego Fiedlera, pozostawia wiele do życzenia i nie mogę pozbyć się wrażenia, że przepisywano oraz poprawiono go nieskończoną ilość razy. Jest chaotyczny, po części stara się opowiedzieć o losach Dywizjonu 303, a z drugiej strony skręca w kierunku jakiejś taniej i bezsensownej historii miłosnej. Czemu? Naprawdę polską historię trzeba sprzedawać za pomocą obowiązkowego romansidła?

Twórcy mieli w rękach materiał na hit, być może wielki film, ale kompletnie nie potrafili tego wykorzystać. Cała opowieść skupia się wyłącznie na postaciach Jana Zumbacha (Maciej Zakościelny) oraz Witolda Urbanowicza (Piotr Adamczyk), niemal kompletnie ignorując resztę dywizjonu. I nie, wymienienie ich wszystkich z nazwiska w ostatniej scenie nie wystarczy. Szkoda, bo każdy z tych pilotów był charyzmatyczną jednostką, a film Denisa Delicia większość z nich sprowadza do praktycznie niewidocznych postaci, które mają góra jedną kwestię do powiedzenia, a tak albo latają, albo piją piwo w pubie. Żałować można niewykorzystanego potencjału aktorów, bo Krzysztof Kwiatkowski czy Jan Wieczorkowski zdecydowanie zasłużyli na więcej. W tej materii dużo lepiej poradził sobie konkurencyjny film, bo w „303. Bitwie o Anglię” mieliśmy sprawniej wyeksponowanych bohaterów, gdzie praktycznie każdą z postaci dałoby się w jakiś sposób scharakteryzować. Tam każdy był jakiś. W przypadku „Dywizjonu 303. Historii prawdziwej” otrzymaliśmy jedynie przystojnych chłopców opakowanych w mundury.

No i przede wszystkim „Dywizjon 303. Historia prawdziwa” pozbawiony jest dramaturgii oraz emocji. Co z tego, że walki powietrzne wyglądają atrakcyjnie, skoro bohaterowie zostali skonstruowani w taki sposób, że są mi – jako widzowi – obojętni? Nie wiem, czy to wina Macieja Zakościelnego oraz Piotra Adamczyka, czy bardziej scenariusza, ale szczególnie Zakościelny poraża swoją nijakością.

To, co mnie zadziwia najbardziej, to fakt, że „Dywizjon 303. Historia prawdziwa” to film, które pozbawiony jest odwagi. Już pomijam obowiązkowy patos, którego swoją drogą aż tak wiele nie ma, ale fakt, że polscy twórcy kompletnie zignorowali to, jak początkowo polskich lotników traktowali brytyjscy oficerowie, uważając ich za zgraję pijanych oferm i zło konieczne w ich armii, jest niewybaczalny. Podobnie boli to, że historia Dywizjonu 303 przez Denisa Delicia jest opowiadana jedynie przez pryzmat sukcesów. Porażek nie uświadczycie, jakby nie było ofiar po naszej stronie, a piloci wyłącznie chodzili z uśmiechem na ustach, nie mieli rozterek moralnych i popijali piwo pomiędzy kolejnymi seriami prucia w Niemców.

„Dywizjon 303. Historia prawdziwa” mógł być prawdziwym hitem i wielką produkcją historyczną, a tak po raz kolejny mamy do czynienia z kinem niewykorzystanego potencjału. To bezpieczna i pozbawiona brawury fabuła, która robi wszystko, aby przypadkiem nikogo nie urazić. Tutaj nawet słowem nikt nie zająknie się o tym, jak Brytyjczycy potraktowali swoich bohaterów po wojnie...

Ocena: 5/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"DYWIZJON 303. HISTORIA PRAWDZIWA" W KINACH OD 31 SIERPNIA

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn