"Ella i John" [RECENZJA]. Pozornie beztroska opowieść o kresie życia

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe dystrybutora UIP
fot. materiały prasowe dystrybutora UIP
Może by tak rzucić wszystko i pojechać do domu Ernesta Hemingwaya? Cóż, bohaterowie nowego filmu Paolo Virzìego nawet nie musieli się zastanawiać; tytułowi Ella i John po prostu wsiedli w kampera i wyruszyli w wielki świat. Jak za dawnych lat. Sprawdźcie naszą recenzję filmu "Ella i John".

Paolo Virzì za sprawą „Ella i John” debiutuje w Stanach Zjednoczonych, starając się znaleźć równowagę pomiędzy zleceniodawcami z Hollywood a własną wizją artystyczną, znaną już z filmów zrealizowanych we Włoszech. I ta sztuka mu się udała, chociaż patrząc na „Ella i John” można mieć lekkie deja vu; z jednej strony to już było, ale z drugiej to przecież 100% Virziego w Virzim. Charakterystyczny styl, zabiegi, rozwiązania – i to wciąż się sprawdza.

Tym razem autor „Zwariować ze szczęścia” serwuje nam – pozornie beztroską – opowieść o kresie życia. Włoch nie pochyla się nad starością, nie kręci filmu na klęczkach, ale też jej nie demonizuje. Wręcz przeciwnie, z ogromnym luzem podchodzi do tematu przemijania i końca życia. Dla niego nietrzymanie moczu czy problemy z pamięcią stanowią zarówno dobry pretekst do żartu, jak i możliwość do refleksji oraz zastanowienia się nad przemijaniem.

Bo właściwie o tym jest film – życie mija tak szybko, że nawet nie zauważymy, jak przyjdzie nam się wybrać w ostatnią podróż. Dlatego główni bohaterowie, rewelacyjnie zagrani przez Helen Mirren i Donalda Sutherlanda, już nie próbują mocować się z życiem, tracić cenny czas na bzdury, a jedynie cieszą się sobą. Są razem, wspominają, podsumowują swoją wspólną drogę, na której zdarzały się wyboje oraz koleiny, ale finalnie dojechali razem do celu.

Miłość to słowo klucz. Virzi zastanawia się, czym tak naprawdę jest i co ją definiuje. Wspólne życie? Wierność? A może śmierć u boku ukochanej osoby? Tyle, że jedna prawidłowa definicja nie istnieje i każdy odczytuje miłość w indywidualny sposób. Czy przez Ellę i Johna przemawia egoizm? Pewnie tak, ale nie można oprzeć się wrażeniu, że oboje już wcześniej byli świadomi na jakich zasadach uczestniczą w grze pt. „wspólne życie”.

Jest w tej opowieści nie tylko urok, ale przede wszystkim lekkość. To pean ku wolności oraz życiu, z którego odchodzi się na własnych zasadach. Virzi jest precyzyjny, chociaż razem ze scenarzystami kilka razy postanawia iść na skróty, to jednak za każdym razem wraca na właściwą drogę. No to co, jedziemy w stronę słońca?

Ocena: 7/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"ELLA I JOHN" W KINACH

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn