"Ex na plaży". Ekipa z Chorwacji w krainie seksu i libacji [KOMENTARZ]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. facebook.com/exnaplazypolska
fot. facebook.com/exnaplazypolska
Tego można było się spodziewać; MTV zachęcone sukcesem kolejnych edycji programu „Warsaw Shore” postanowiło na polskim rynku uruchomić swój inny format - „Ex na plaży”. Po pierwszych dwóch odcinkach można powiedzieć, że jest niby trochę inaczej niż w „Ekipie z Warszawy”, ale w zasadzie dalej chodzi o to samo: seks i alkohol są pierwszoplanowymi bohaterami.

Przepis na sukces jest prosty. Na zagraniczne wakacje polski oddział MTV zaprosił ośmioro, naturalnie starannie wyselekcjonowanych, uczestników. Cztery ponętne, seksowne i piękne niewiasty oraz czterech przystojnych oraz odpowiednio umięśnionych panów umieszczono w ogromnym domu, zaopatrując ich dodatkowo w dobre trunki i prezerwatywy, co by się mogli lepiej poznać. Szkopuł w tym, że w każdym odcinku w programie pojawia się... były partner, któregoś z uczestników (albo wspólny dla kilku uczestników, co może mieć miejsce), aby skomplikować życie nowych potencjalnych par i narobić fermentu. W końcu coś się musi dziać, nie ma akcji, nie ma zabawy.

Brzmi banalnie? Być może, ale wydaje się, że MTV Polska faktycznie wie, jak przyciągnąć żądnych wrażeń widzów przed telewizory. Tym razem oferuje im to, co uwielbiają, czyli bójki na antenie, wyzywanie się, kłótnie, seks i ostre libacje alkoholowe. To brzmi dokładnie jak opis niemal każdego odcinka „Warsaw Shore”, z tą różnicą, że formuła tamtego programu nieco się wyczerpuje. Najbardziej charyzmatycznych i zapadających w pamięć uczestników już nie ma w programie, a najlepszy z nowego składu, czyli „Stifler”, został usidlony przez kobietę, czyli skończyły się tańce, hulanka, zabawa. No dobrze, taniec może i został, ale stosunki płciowe z kolejnymi dziewczynami w klubowej toalecie już są przeszłością.

CZYTAJ TAKŻE:

I właśnie dlatego to doskonały czas na „Ex na plaży”, gdzie mamy do czynienia z zupełnie nowymi uczestnikami. Prawie, poza Wojtkiem, który brał udział we wszystkich edycjach „Warsaw Shore”, lecz jego występ w nowym show to raczej forma promocji i zachęcenie „ekipowej publiczności” do oglądania nowego widowiska. Kim są telewizyjni plażowicze? 18-latka, która w końcu zerwała się ze smyczy rodziców i chce przeżyć przygodę życia, modelki, tancerki z teledysków disco polo i trenerzy personalni. Trzeba przyznać, że to dość ograniczone pod względem fachu grono, ale jednocześnie też gwarantujące autentyzm. To ludzie złaknieni sławy, nie dbający o to, czy kamera pokaże ich uprawiających seks, bijących się czy wymiotujących. Są prawdziwi, naturalni, ale też wyrachowani, bo dobrze wiedzą, po co zgodzili się na udział w programie. Tutaj już nie ma miejsca na przypadki, jeżeli później mają okazję błyszczeć na ściankach i prezentować się pięknych kreacjach na czerwonych dywanach, to taki układ im się opłaca.

To opłaca się także stacji. MTV Polska właśnie w ten sposób buduje nie tylko swoją markę, ale też własne grono celebrytów, którzy będą wymiennie występować w kolejnych show stacji. Skoro widzowie ich polubili oraz z nimi się identyfikują, to trzeba to wykorzystać i promować własne gwiazdy jak tylko się da. Przykład tego już mieliśmy podczas Pre Party nagród MTV EMA 2016, gdzie na ściankach wyginali się i prężyli nowi gwiazdorzy stacji. Fejm się musi zgadzać, a jak on się będzie zgadzać, to i hajs przyjdzie. Prosty i klarowny układ, a co za tym idzie opłacalny dla obu stron.

Można też się zastanowić, co o widzach mówi sukces „Warsaw Shore” czy „Ex na plaży”. W końcu jeżeli jest popyt, to jest i podaż. Być może niektórzy z widzów zazdroszczą uczestnikom tej bezpretensjonalności, tak naprawdę chcąc wcielić się w ich role. Patrzymy na nich, śmiejemy się, ale gdzieś tam w głębi zazdrościmy odwagi, że mieli siłę porzucić swoje dotychczasowe życie, stanąć przed kamerą i się bawić, nawet jeżeli w jakimś stopniu ich ekranowy wizerunek jest wynikiem kreacji.

Czy „Ex na plaży” będzie hitem? Pewnie tak, ale show musi się czymś wyróżniać, bo inaczej pozostanie wyłącznie ciekawostką i klonem „Warsaw Shore”, a na dłuższą metę to się raczej nie sprawdzi. Póki co jednak potencjał na rozrywkowe widowisko jest. Otrzymaliśmy ciekawie zmontowany i celowo źle reżyserowany program (scena, gdy uczestnicy „dowiadują się”, że przyjadą ich byli partnerzy – litości), który ma bawić. Dobitnie świadczy o tym narrator odcinków, który – przepraszam za kolokwializm – robi robotę.

Krzysztof Połaski

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn