Filmy wojenne. Ranking najlepszych filmów wojennych. "1917" do nich dołączy?

Beata Cielecka
Beata Cielecka
Zobacz TOP15 filmów wojennych!Program TV został dostarczony i opracowany przez media-press.tv
Zobacz TOP15 filmów wojennych!Program TV został dostarczony i opracowany przez media-press.tv
Wielkie kampanie i małe potyczki, bitwy na morzu, lądzie i w powietrzu, zamachy, sabotaże i dywersja, szpiedzy i zdrajcy, bohaterowie i tchórze... historia świata to tak naprawdę historia wojen… Weterani mawiają, że podczas wojny człowiek tracił wprawdzie szybciej życie, ale też żył po trzykroć intensywniej. Zobacz ranking najlepszych filmów wojennych!

Filmy wojenne to mój ukochany gatunek filmowy. Uwielbiam zarówno te proste taktycznie, czyli batalistyczne, skoncentrowane wokół akcji i bitew, jak i te bardziej złożone, które opowiadają o człowieku wrzuconym w wojenne piekło i piętnie, jakie to doświadczenie odciska na jego psychice. To wszystko było w produkcji, która stała się dla mnie swego rodzaju wzorcem z Sevre kina batalistycznego, czyli w miniserialu „Kompania braci” (2001), opowiadającym o losach kompanii E, 506 Spadochronowego Pułku Piechoty, 101 Dywizji Powietrznodesantowej USA, jednej z wielu biorących udział w desancie w Normandii w czerwcu 1944 roku. Z racji krótszego metrażu filmy fabularne muszą skondensować fabułę, ale nie znaczy to że siła ich rażenia jest mniejsza!

I wojna światowa, czyli okopy, błoto i brak nadziei

I wojna światowa kojarzy się głównie z wojną pozycyjną, czyli okopami, zasiekami, ziemią niczyją, a co za tym idzie z błotem, trującym gazem i straceńczymi atakami na bagnety. Dobrze taką atmosferę oddaje „Zaginiony batalion” (Russell Mulcahy 2001) opowiadający o prawdziwych wypadkach z czasów I wojny światowej, kiedy to we Francji, w październiku 1918 r. w leżącym w Ardenach Lesie Argońskim wojsko niemieckie okrążyło amerykański batalion. Oddziałem dowodził major Charles Whittlesey, który choć nie był żołnierzem zawodowym, wykazał ogromny hart ducha i odrzucił propozycję poddania się. Obraz Russella Mulcahy’ego nie trzyma się nazbyt wiernie faktów, znalazło się tam jednak wiele drastycznych scen (bito się wszak i na bagnety), a kręcone ręczną kamerą zdjęcia dobrze uwypuklają chaos wydarzeń, pozwalając dodatkowo na pokazanie ich z perspektywy walczącego żołnierza.

Kolejnym filmem jest mocno kameralny „Okop” (William Boyd 1999) z Danielem Craigiem i Cillianem Murphy, w którym niewiele jest akcji, ale teatralny klimat oddaje w jakimś stopniu klaustrofobiczność okopów brytyjskich pozycji nad Sommą przed atakiem na niemieckie pozycje.

O wiele mocniejszą emocjonalnie pozycją, naturalistyczną i wstrząsającą są „Ścieżki chwały", jeden z pierwszych filmów Stanleya Kubricka z 1957 z Kirkiem Douglasem w roli pułkownika, który otrzymuje rozkaz poprowadzenia swoich żołnierzy na śmierć, a ujęcie z nim idącym wąski okopem i mijających żołnierzy, którzy za chwile zginą należy do kultowych.

Ranking najbardziej znanych filmów o I wojnie światowej wygrałaby zapewne któraś z ekranizacji powieści Ericha Marii Remarque’a „Na zachodzie bez zmian”. Trudno powiedzieć, która z nich jest lepsza. Czy ta z 1930 roku z Lewisa Milestone’a, czy ta bardziej znana z 1979 Delberta Manna z Richardem Thomasem i genialnym Ernestem Borgnine. Opowieść o wychowanym w drylu i przepojony propagandowymi hasłami Paulu oraz jego przyjaciołach z gimnazjum, którzy zgłaszają się jako ochotnicy do wojska, a wysłani na front jeden po drugim giną w okopach jest niezwykle przejmująca, aż po tragiczny finał włącznie. Poraża zarówno wstrząsająca rzeczywistość okopów rojących się od szczurów i wszy, widok amputowanych kończyn, odór gangreny i koszmar gazu, jak i osamotnienie w wytęsknionym domu, gdzie wszyscy wierzą wciąż w górnolotne hasła polityków wierzących w zwycięstwo.

Z dala od okopów i błota rozgrywa się z kolei akcja „Czerwonego barona” (Nikolai Mullerschon 2008) opowiadającego o autentycznej postaci jaką był baron Manfred von Richthofen, niemiecki as lotnictwa (80 strąceń!) hołubiony przez rodaków, traktujący wojnę jak sportowe rozgrywki, który znany był z tego, że ryzykując, podlatywał bardzo blisko samolotu wroga, by oddać trafne strzały. Dość powiedzieć, że Alianci wyznaczyli za głowę barona specjalną nagrodę, bo czas przeżycia pilota Royal Air Force w czasach, gdy w powietrzu panowała eskadra Richthofena, zwana latającym cyrkiem, spadł z 295 do 92 godzin spędzonych w powietrzu!

Wielkie bitwy II wojny światowej

Chronologicznie i emocjonalnie bliższa nam jest jednak II wojna światowa, choć to ta pierwsza pochłonęła więcej ofiar. Niewątpliwie jedną z największych bitew II wojny światowej była powietrzna bitwa o Anglię i na szczęście opowiada o niej sporo filmów. Najstarszym jest „Bitwa o Anglię” (Guy Hamilton 1969) z Laurencem Olivierem, Robertem Shawem i Edwardem Foxem, opowiadający historię bohaterskich pilotów, pełen świetnie pokazanych, bardzo realistycznych – jak na te lata – walk powietrznych z szaleńczymi manewrami i podniebnymi ewolucjami pilotów. Nie brak w nim też postaci Polaków, których dokonania zostały (przynajmniej w filmie) docenione.

O obecności Polaków w szeregach walczących o Anglię opowiadają dwie kooprodukcje: bardziej brytyjska „303. Bitwa o Anglię” (David Blair 2018) z Iwanem Rheonem i Marcinem Dorocińskim oraz bardziej polska, reklamowana jako ekranizacja powieści Arkady Fidlera, historia, czyli - „Dywizjon 303. Historia prawdziwa” (Denis Delić 2018) z Maciejem Zakościelnym i Piotrem Adamczykiem. Niezłe sekwencje walk powietrznych, ale kiepsko opowiedziane historie, słabe psychologicznie postacie bohaterów i niepotrzebna czołobitność niestety nie uczyniły z nich godnych naśladowców wspomnianego wyżej klasyka.

Dobry klimat ma natomiast mniej hurrapatriotyczny „Ciemnoniebieski świat” Jana Sveráka z 2001 roku, opowiadający o czeskim, również znaczącym, wkładzie w bitwie o Anglię. Sceny powietrznych walk są w nim całkiem niezłe – wykorzystano w nich autentyczne samoloty Spitfire (posiłkowano się także zdjęciami z “Bitwy o Anglię”). Najefektowniejsza z nich – atak Spitfire’ów na niemiecki pociąg – kosztowała więcej niż cały “Kola” tegoż reżysera!

Ten wątek kończy „Ślicznotka z Memphis” z Matthew Modinem i Billym Zane’em opowiadająca autentyczną historię legendarnego bombowca typu B-17, którego niezwykle „fartowna” załoga w latach 1942-1943 wykonała 25 nalotów na strategiczne cele w Niemczech i okupowanej Francji. W 1944 roku samolot i jego załoga byli bohaterami filmu dokumentalnego w reżyserii samego Williama Wylera, a w 1990 roku powstał właśnie film fabularny w reżyserii Michaela Catona-Jonesa opowiadający o ostatniej, pechowej w skutkach, misji zbombardowania fabryki zbrojeniowej w Bremie.

Wielu pilotów z zaatakowanej przez Niemców Europy Wschodniej znalazło w Anglii również dzięki ewakuacji jaka nastąpiła po rozgromieniu sił brytyjsko-francuskich pod Dunkierką, które to bardzo szybko ustąpili pod naporem wroga. „Dunkierka” (Christopher Nolan 2017) pokazuje panikę ewakuacji z francuskiego wybrzeża, „pospolite ruszenie” wszelkich pływających jednostek brytyjskich oraz osłonę jaką starali się zapewnić dramatycznej ewakuacji piloci RAFu.

O jednej z największych bitew lądowych, rozpoczętej w dniu określanym jako D-Day opowiada „Najdłuższy dzień” (1962) z Robertem Mitchumem i Henrym Fondą, cechujący się niemal drobiazgowym odtworzeniem tamtych wydarzeń i to zarówno z pozycji wojsk alianckich jak i broniących wybrzeża, Niemców. Realistyczne pokazano zarówno sama inwazję – krwawe batalie o plaże Utah i Omaha, desant spadochronowy na tyły wroga, jak i błędy dowództwa niemieckiego (lęk przed przekazaniem informacji o inwazji Hitlerowi i brak zaplecza, gdyż zwiedzeniu operacją dezinformacyjną Quicksilver Naziści spodziewali się desantu w Callais).

O jednej z najkrwawszych bitew w historii II wojny światowej i najdłuższej bitwie armii amerykańskiej w jej historii, czyli bitwie o las Hürtgen (wrzesień 1944 do lutego 1945) opowiada film „Kiedy ucichną działa” John Irvina z 1998 roku. Jej bohaterem jest szeregowiec David Manning, jedyny ocalały z masakry swego plutonu. Załamanie psychiczne, jakiego doświadcza nie przeszkadza w jego nieoczekiwanym awansie i rozkazie objęcia przez niego dowództwa nad oddziałem młodych, niedoświadczonych rekrutów.

Jeśli John Irvin, nota bene reżyser świetnego batalistycznego “Hamburger Hill”, epatując drastycznymi scenami, potrafi poruszyć sumienie i bezlitośnie zburzyć poczucie spokoju odbiorcy to podobnie jest z odbiorem filmu „Furia” Davida Ayera z 2014. „Furia” to obraz tonący w błocie, mgle, ludzkich szczątkach, krwi i łzach, w wielu scenach drastyczny i realistyczny. Opowiada o załodze zaprawionego w bojach Shermana, nazywanego przez żołnierzy „Furia”, która wyrusza w kwietniu 1945 roku na podbój broniących się ostatkiem sił Niemiec. Ich pojedynki z wrogiem, zwłaszcza te z wrogiem także siedzącym w czołgu, dosłownie wbijają w ziemię!

O schyłkowym okresie wojny, kampanii w Ardenach, w skrajnie inny sposób, niż te wymienione powyżej opowiada „Nocny rozejm” (Keith Gordon 1992), będący ekranizacją powieści Williama Whartona „W księżycową jasną noc” z Garym Sinise i Ethanem Hawkiem w rolach głównych. Grają oni członków plutonu amerykańskich żołnierzy-intelektualistów, stanowiących oddział zwiadowczy, który ma przekazać informacje o ewentualnym kontrnatarciu hitlerowców. Jak się szybko okazuje, ani oni, ani podobny oddział niemieckich zwiadowców, na który się natykają nie ma ochoty już walczyć i ginąć dla swych dowódców. Oba wrogie oddziały razem obchodzą święta.

Nie byłoby tych historii, gdyby nie postaci wielkich generałów. „Patton” (Franklin J. Schaffner 1970) opowiada o genialnym strategu i kontrowersyjnym generale amerykańskim – George’u S. Pattonie. George C. Scott znakomicie i z wielką charyzma oddał cechy jego osobowości. Jego Patton to chorobliwie ambitny, wymagający i żądny walki dowódca, zarozumiały i odważny, ale też nietolerujący słabości i pozbawiony wyczucia człowiek, z którym trudno było współpracować.

Drugą postacią jest przedstawiony w telewizyjnym obrazie „Ike: Odliczanie do inwazji” (Robert Harmon 2001), amerykański generał Dwight D. Eisenhower. Film z Tomem Selleckiem opowiada o pełnych rozterek, dylematów i trudnych decyzji 3 miesiącach z życia generała, tych poprzedzających inwazję, kiedy to powierzono mu nad nią dowództwo.

Sensacyjne filmy wojenne

Kino wojenne, zwłaszcza to będące ekranizacjami powieści Alistaira MacLeana, to kino przygody przez duże P. Wprawdzie jego powieści nie miały zbytniego szczęścia jeśli chodzi o ekranizacje – zazwyczaj bywały niemiłosiernie mocno przerabiane – ale pierwiastek przygody był i tak obecny! „Tylko dla orłów” (Brian G. Hutton 1968) z Richardem Burtonem i Clintem Eastwoodem to chyba najlepsza ekranizacja powieści ze wspomnianych powyżej, bo opowieść o straceńczej misji mającej na celu odbicie amerykańskiego generała przetrzymywanego w położonym w Alpach zamku ma w sobie sporo nerwu i humoru.

Na drugim miejscu znaleźliby się „Komandosi z Navarony” (Guy Hamilton 1978) ze znakomitą obsadą: Harrisonem Fordem, Robertem Shawem i Edwardem Foxem, nieco zmieniony w stosunku do powieści, ale wciąż pełen brawury, lekkości i humoru.

Niestety w bardzo dużym stopniu od oryginału różnią się „Działa Navarony” (J. Lee Thompson 1961), ze znakomitą obsadą wprawdzie - Gregory Peck, David Niven i Anthony Queen – ale film przyciężki, ze sztucznie udramaturgizowanymi wątkami (motyw animozji między Mallorym i Andreą) i postaciami, którym w dodatku zmieniono płeć!

Mocno sensacyjny i nie mający wiele wspólnego z rzeczywistością jest „U-571” (Jonathan Mostow 2000. Podczas tajnej misji zdobycia niemieckiej maszyny kodującej, członkowie załogi amerykańskiej łodzi podwodnej tracą swój okręt i zdani na niemieckiego U-boota, którego wcześniej podstępem przechwycili, muszą uszkodzonym okrętem dostarczyć enigmę do Anglii.
Podobnie straceńczą misją, także (a szkoda) nie mająca oparcia w faktach jest zamach na samego Adolfa Hitlera w „Bękartach wojny” (Quentin Tarantino 2009), którego podejmują się członkowie oddziału porucznika Aldo Raine (Brad Pitt) składający się z żołnierzy żydowskiego pochodzenia i ocalała z masakry Shosanna (Mélanie Laurent), dziewczyna, której całą rodzinę zamordowali naziści.

W „Parszywej dwunastce”( Robert Aldrich 1967) podobnie jak u Tarantino, bohaterami jest to oddział żołnierzy, tym razem skazańców, którym zamieniono wysokie wyrok na udział w skrajnie niebezpiecznej misji wojennej. Szkoleni przez majora John Reismana (w tej roli Lee Marvin) mają zlikwidować wysokich rangą niemieckich dowódców, przebywających we francuskim zamku a tym samym – być może - zmienić losy wojny.

W przeciwieństwie do poprzednich, sporo umocowania w faktach ma „Agent nr 1” (Zbigniew Kuźmiński 1971) zrealizowany w konwencji filmu sensacyjnego i opowiadający historię Jerzego Szajnowicza-Iwanowa (Karol Strasburger). Ten sportowiec i znakomity pływak przez kilka miesięcy skutecznie psuł Niemcom nerwy swymi bardzo skutecznymi i niezwykle widowiskowymi akcjami sabotażowanymi wysadzając niemieckie okręty, za pomocą min, które umieszczał na ich kadłubach, a które wcześniej transportował przepływając spory dystans pod wodą.

Sporo prawdy historycznej ma w sobie „Wielka ucieczka” (John Sturges 19630), film ze sporą dawką awanturniczej przygody, opowiadający o brawurowej ucieczce lotników RAF z niemieckiego obozu jenieckiego. Choć jego kanwą są dramatyczne wydarzenia (50 uczestników ucieczki rozstrzelano) to w filmie najważniejszy jest element przygody.

Również w obozie toczy się akcja jednym z ciekawszych filmów wojennych o kryminalnym zabarwieniu ”Stalag 17” (Billy Wilder 1953). Bohaterem filmu jest sierżant Sefton (William Holden) cwaniak i spryciarz, podejrzewany przez towarzyszy o współpracę z Niemcami. Kiedy pewien zbieg zostaje zadenuncjowany Setfon posądzony o kolaborację z wrogiem musi sam znaleźć donosiciela, by nie zginąć z rak współwięźniów.

Lekko przygodowy klimat ma też „Pociąg życia” (Radu Mihaileanu 1988) opowiadający o szalonym pomyśle grupy Żydów z pewnej wioski, by zorganizować własną deportację i przemierzając pociągiem Europę Wschodnią, dotrzeć do Jerozolimy. Kłopot w tym, że muszą się podzielić rolami i przekonująco wypaść w rolach deportowanych, maszynistów, oficerów i żołnierzy niemieckich, a to (jak i ich temperament) wywołuje sporo zamieszania.

Przebieranie i udawanie to też stały element włoskiego „Życie jest piękne” (Roberto Benigni 1997). Żyd Guido, jego bohater, uwięziony w niemieckim obozie koncentracyjnym, stara się uchronić swojego synka przed okropnościami wojny tworząc dla niego świat iluzji i tłumacząc to co się dzieje wokół, regułami gry, w której każdy więzień i strażnik chcą wygrać.

Zamachy… udane i fatalne w skutkach

Organizacja zamachów to ogromne wyzwanie logistyczne. Sam akt to sekundy, czy minuty, ale przygotowania zajmują mnóstwo czasu, za to my widzowie – wiedząc przecież co się wydarzy i tak z trudem znosimy napięcie. Trzy pierwsze pozycje opowiadają o największych zamachach mających miejsce w okupowanej Europie, których celem było wyeliminowanie najważniejszych dygnitarzy III Rzeszy. Zarówno zamach na Franza Kutscherę w 1944 roku jak i ten na Reinharda Heydricha udały się, cele zginęły, ale w obu przypadkach zawiódł sprzęt (polskiemu zamachowcy nie otworzyła się teczka z granatami, czeskiemu zacięła się broń), w obu też, to co najtragiczniejsze, nastąpiło już po akcji (nasi zamachowcy zginęli w nurtach Wisły i zmarli w szpitalach, czescy stoczyli regularną bitwę) i w obu Niemcy zemścili się na ludności cywilnej. O akcji na Kutscherę opowiada znakomity, trzymający w napięciu, polski film „Zamach” z 1958 roku, który wyszedł spod ręki Jerzego Passendorfera z młodziutkimi Andrzejem Mayem i Stanisławem Mikulskim. Zaś o czeskiej akcji na Heydricha, opowiadają aż dwa.

Pierwszy chronologicznie to „Operacja Anthropoid” (Sean Ellis 2016) skupiający się w większej mierze na losach zamachowców, dwóch cichociemnych: Jana Kubiša i Jozefa Gabčika granych przez Jamie Dornana i Cilliana Murphy oraz ich kolegów spadochroniarzy i konspiratorów, którzy im pomagali. Film jest pełen akcji, bo zamach to dopiero preludium niezwykle dramatycznych wydarzeń jakie mają miejsce później: zdrady towarzysza broni, samobójczych śmierć, brutalnych przesłuchań i tragicznego finału toczonej 6 godzin walki w oblężonym kościele pokazanych z całym realistycznym, bardzo poruszającym dramatyzmem.

O rok późniejszy „Kryptonim HHhH” (Cédric Jimenez 2017) koncentruje się z kolei na osobie Reinharda Heydricha, określanego mianem kata Pragi i mózgu Himmlera, jak się potocznie na niego mówiło, odpowiedzialnego za stworzeniem sprawnie działającej siatki szpiegowskiej. W tej wersji historii mniej jest przygotowań do zamachu i samej akcji, więcej za to działań Heydricha, jego życia prywatnego i działań odwetowych za jego śmierć.

I wreszcie najważniejszy cel zamachowców, czyli sam Adolf Hitler. O zamachach na niego opowiadają również dwa filmy.
Pierwszym jest „13 minut” (Oliver Hirschbiegel 2015). Oparta na faktach historia 36-letniego Georga Elsera, niemieckiego stolarza, dziwaka i samotnika, który w listopadzie 1939 roku przeprowadził nieudany zamach na Hitlera w Piwnicy Mieszczańskiej w Monachium – miejscu, w którym co roku Hitler miał zwyczaj świętować rocznicę puczu monachijskiego. By tego dokonać Elsner cały miesiąc wykuwał dziurę w kolumnie (pracował po nocach, rano uprzątając każdy drobny pyłek) by podłożyć bombę, mającą zgładzić Hitlera. Niestety, zabrakło mu właśnie 13 minut!

Bombą podłożoną w kwaterze Hitlera – Wilczym Szańcu, posłuży się też kolejny zamachowiec Claus von Stauffenberg (Tom Cruise)w filmie „Walkiria” (Bryan Singer 2008), jeden z członków grupy niemieckich oficerów, która obmyśla plan odsunięcia nazistów od władzy. Jak wiemy wybuch nie pozbawił życia fuehrera, który odniósł jedynie lekkie rany, za to konsekwencje zamachu były ogromne: stracono ponad 200 osób, a sam Stauffenberg został rozstrzelany już następnego dnia.

Niemieckie filmy wojenne

Gdybyśmy mieli wymienić jedną cechę wspólną niemieckich filmy wojennych, byłaby to utrata złudzeń co do wielkości niemieckiej rzeszy. W jednym z pierwszych, w „Moście” (Bernhard Wicki 1959) oglądamy losy ośmiu nastolatków, którzy zostają wcieleni do Wermachtu pod koniec II wojny światowej. Chłopcy mają bronić mostu przed atakującymi aliantami, ale choć walczą ochoczo to ich brak doświadczenia powoduje, że kolejno giną. Gdy zostaje jeden, przychodzi rozkaz wysadzenia mostu.

„Stalingrad” (Joseph Vilsmaier, 1993) to obok „Okrętu” najbardziej szczery i uczciwy film niemiecki opowiadający o koszmarze wojny z perspektywy zwykłego żołnierza Hansa von Witzlanda (Thomas Kretschmann). To członek przerzuconego z Włoch pod Stalingrad oddziału niemieckich żołnierzy, których wojenne doświadczenia zmieniają nie do poznania. Normalni ludzie jakimi byli, przeistaczają się w zrozpaczonych, głodnych i umierających z zimna ludzkich wraków, którzy wraz z utratą nadziei na przeżycie, będąc świadkami bezwzględności swych dowódców wobec Rosjan tracą złudzenia co do nazizmu. „Stalingrad” to przykład filmu pokazującego jak niszczący wpływ na ludzi ma wojna. Zarówno jeśli chodzi o ich fizyczną eliminację, jak o ich psychikę.

Tych złudzeń długo nie traci bohaterka filmu „Upadek” (Oliver Hirschbiegel 2004) młoda sekretarka Traudl Junge, jedna z nielicznych osób towarzyszących kanclerzowi III Rzeszy w ciągu ostatnich dwunastu dni jego życia. To jej oczami będziemy oglądać urodzinową uroczystość i ślub Hitlera w podziemnym bunkrze, skąd wciąż wydaje rozkazy do beznadziejnej już walki. Hitler, złamany i schorowany nie jawi się już jako monstrum, ale jako człowiek opętany wizją i władzą. Ta postać nie pozbawiona ludzkich cech, wydaje się niemal sympatyczna w konfrontacji z Martą Goebbels z metodyczną skrupulatnością podającą swym dzieciom cyjanek!

Polskie filmy wojenne

Wajda i Munk – bez tych reżyserów nie sposób powiedzieć czegokolwiek o polskim filmie wojennym, choć ich spojrzenie na wojnę mocno się różniło. Romantyczne wojenne mity to twórczość Andrzeja Wajdy. W „Lotnej” (1959), której akcja rozgrywa się podczas kampanii wrześniowej, tytułowa klacz staje się symbolem klęski, jako przechodząca z rąk do rąk kolejnego zabitego żołnierza.

Opowiadający o powstaniu warszawskim „Kanał” (1956) przedstawia tragiczne przeżycia młodych ludzi, żołnierzy oddziału AK, którzy muszą kanałami ewakuować się do Śródmieścia. O tym że żadne z nich nie przeżyje, dowiadujemy się już na wstępie filmu, co czyni oglądanie ich losów szczególnie poruszającym.

Operujący ironią Andrzej Munk rozprawia się z mitem bohaterszczyzny w filmie „Eroika. Symfonia bohaterska w dwóch częściach” (1957), złożonym z dwóch epizodów. Bohaterem pierwszego jest Dzidziuś Górkiewicz, warszawski cwaniaczek – który widząc beznadziejność sytuacji w powstańczej stolicy, ucieka do Zalesia, gdzie spotyka oddział węgierski gotowy pomóc walczącemu miastu. Akcja drugiego epizodu rozgrywa się w oflagu, w którym absurdalne normy życia społecznego oficerów pojmanych we wrześniu 1939 zderzają się z pragmatyzmem zesłanych tu po powstaniu oficerów z konspiracji.

Oba słynne filmy łączy osoba scenarzysty Jerzego Stefana Stawińskiego, który napisał również scenariusze „Godziny W” (1980) Janusza Morgensterna, którego akcja dzieje się w kilka godzin poprzedzających wybuch powstania i „Urodzin młodego warszawiaka”, opowiadających o siedemnastych, osiemnastych, dwudziestych drugich i dwudziestych trzecich urodzinach bohatera, który m.in. bierze udział w obronie Twierdzy Modlin i walczy w Powstaniu Warszawskim.

Stawiński napisał też scenariusz bardzo udanej „Akcji pod Arsenałem” (1978) Jerzego Łomnickiego z Janem Englertem i Mirosławem Konarowskim, opowiadający o jednym z najbardziej znanych akcji bojowych polskiego podziemia. czyli o odbiciu Rudego. bohatera „Kamieni na szaniec”. Taki tytuł miał zrealizowany w 2014 roku przez Roberta Glińskiego remake, uwspółcześniony na siłę i niezbyt udany.

Dyskusyjne jest także „Miasto 44” Jana Komasy z 2014 roku, patetyczne i egzaltowane, ale z rewelacyjną sceną wybuchu czołgu na ul. Kilińskiego, która pamięta się długo po wyjściu z kina.

No i „Kurier” (2019) zrealizowany przez Władysława Pasikowskiego o przygodach słynnego „kuriera z Londynu”, czyli Jana Nowaka-*Jeziorańskiego. Film opowiada w tonie przygodowej sensacji o jego misji przedostania się z okupowanej Polski do Londynu, by przekazać informacje o planach zorganizowania powstania warszawskiego i operacji Burza. Napięcie, pościgi, romans i przygoda zbliżają „Kuriera” do obrazów na poziomie kina zachodniego.

Rosyjskie filmy wojenne

Kto dorastał w PRL-u zna te pozycje niemal na pamięć, ale akurat w ich wypadku było warto! Wojna w „Balladzie o żołnierzu” (Grigorij Czuchraj 1959) widziana jest oczami Aloszy, radzieckiego żołnierza, który w nagrodę za bohaterską walkę na froncie dostaje kilkudniową przepustkę. Nim zdoła dotrzeć do mieszkającej na wsi matki, ogląda kraj zniszczony wojną, spotyka ludzi, których dotknęła nędza i śmierć bliskich i zakochuje się w ślicznej Szurze.

Podobny klimat ma „Los człowieka” (Siergiej Bondarczuk 1959), którego bohaterem jest wojskowy kierowca Sokołow, przez dwa lata błąkający się po różnych obozach na terenie okupowanej Europy. Swoje przetrwanie zawdzięcza ... umiejętności picia wódki. To tę scenę, w której niemiecki dowódca obozu przed egzekucją proponuje Rosjaninowi szklankę wódki, a potem będąc pod wrażeniem jego wytrzymałości, darowuje mu nie tylko życie, ale i jedzenie, pamięta się najlepiej.

Z kolei scena jaką pamięta się najlepiej z kultowego „Lecą żurawie” (Michaił Kałatozow 1957) jest ta kiedy Weronika (Tatiana Samojłowa), bohaterka filmu rozdaje kwiaty żołnierzom wracającym z frontu, wiedząc już, że jej ukochany Borys, na którego czekała tyle lat, nigdy do niej nie wróci.

Kobiety są też bohaterkami filmu „Tak tu cicho o zmierzchu” (Stanislav Rostotsky 1972) opowiadającego historię kobiecego plutonu sześciu młodych dziewcząt, dowodzonego przez doświadczonego sierżanta, zmuszonych stawić opór silnej grupie niemieckich dywersantów. Sierżant jest świadkiem jak jedna po drugiej młodziutkie, odważne dziewczęta giną… Po latach wspomina te straszne dni i ich ofiarę.

Dzieci są z kolei bohaterami kolejnych filmów. Niesamowicie odważny i doświadczony dwunastoletni Iwan z „Dziecka wojny” (Andriej Tarkowski 1962), po śmierci rodziców i ucieczce z obozu przyłącza się do radzieckiego oddziału idącego na front. Porucznik Golcew mimo jego protestów odsyła go na tyły, ale po zdobyciu Berlina przeglądając więzienną dokumentację, dowiaduje się, jaki los spotkał bohaterskiego chłopca.

Bohaterem drugiego filmu „Idź i patrz” (Elem Klimow 1985) jest Białorusin, nastoletni Floria marzący o pójściu do partyzantki, który wbrew matce zdobywa karabin i wyrusza do lasu. Kiedy obóz zostaje zbombardowany, Floria rusza do wioski i tam staje się świadkiem jej pacyfikacji. Kilkunastominutowa jej sekwencja zakończona spaleniem żywcem wszystkich mieszkańców, to scena która autentycznie przeraża. Podobnie jak transformacja Florii, który na początku filmu jest dzieckiem, a w finale ma twarz starca...

Mianem rosyjskiej “Kompanii braci” śmiało można nazwać „9 kompanię” (Fiodor Bondarczuk 2006), dziejącą się w finałowym rok wojny Rosji z Afganistanem. Bohaterami filmu są młodzi rekruci, którzy biorą udział w szczególnie krwawej i okupionej wysokimi stratami obronie wzgórza 3234, strategicznego punktu pozwalającego na wycofanie się rosyjskich konwojów z resztkami armii. To jeden z nielicznych przypadków, kiedy rosyjski film wojenny nie jest jednocześnie filmem propagandowym. Jeśli już to… kumpelskim, bo reżyser zastawia nad tym, co sprawia, że chłopaki o zupełnie nie ukształtowanej osobowości stają się nagle bohaterami, że poświęcają życie dla kumpla. To przede wszystkim film wojenny o naprawdę dużym rozmachu – wiele się w nim dzieje, a sceny batalistyczne są zrealizowane bardzo dynamicznie i z wielkim realizmem.

Wojna na Dalekim Wschodzie

Wojna na Dalekim Wschodzie to właściwie dwa typy filmów. Pierwszy koncentruje się na wielkich potyczkach, drugi na losie alianckich więźniów ujętych podczas inwazji. O atakach na Pearl Harbor opowiadają dwa filmy: wspólna produkcja amerykańsko-japońska „Tora Tora Tora” (Toshio Masuda, Kinji Fukasaku, Richard Fleischer 1970) koncentrujący się na przygotowaniach Japonii do ataku w samo serce floty amerykańskiej i widowiskowo-romansowo-przygodowo-kumpelski „Pearl Harbor” (Michael Bay 2001)z rewelacyjną sceną bombardowania stojących na kotwicy amerykańskich niszczycieli!

Z kolei „Bitwa o Midway” ( Jack Smight 1976) z największymi gwiazdami lat 70 Henrym Fonda, Charltonem Hestonem i Toshiro Mifune opowiada o największej bitwie na Pacyfiku która stałą się punktem zwrotnym w trwającej już poł roku zwycięskiej inwazji japońskiej. Skrajnie inny od tej mocno kronikarskiej wersji z lat 70 jest „Midway” z 2019 w reżyserii Rolanda Emmerich - jak się można domyśleć - pełen sensacji i rozmachu bardzo widowiskowych scen walki powietrznej i morskiej. I niczego więcej…

Bitwa o Midway otworzyła aliantom drogę do Japonii i pozwoliła na stoczenie niemal miesięcznej batalii, o której opowiada film „Listy z Iwo Jimy” (Clint Eastwood 2006), którego scenariusz oparto na poruszających listach potomka samurajów, generała Tadamichiego Kuribayashiego, który dostaje rozkaz obrony wyspy do ostatniego żołnierza. Eastwood pokazał to wydarzenie z perspektywy broniących wyspy Japończyków, którzy dysponowali nieproporcjonalnie mniejszymi siłami: 22 tysiące żołnierzy musiało stawić czoła ponad stu tysiącom Amerykanów. Osią filmu jest pokazanie dwóch postaw japońskich żołnierzy: część z nich powodowana niezwykłym poczuciem honoru w obliczu klęski popełniała samobójstwo (do niewoli wzięto zaledwie 216 z 21 tysięcy walczących!), część jednak chciała za wszelką cenę przeżyć, nawet z piętnem hańby. Co ciekawsze, film kręcono równocześnie ze “Sztandarem chwały” pokazującym walki o Iwo Jimę z perspektywy kilku żołnierzy amerykańskich, którzy stali się bohaterami najsławniejszego bodajże zdjęcia, na którym zatykają na szczycie wzgórza amerykańską flagę.

O inwazji na Saipan z 1944 roku opowiada film „Szyfry wojny” Johna Woo z 2002 roku z Nicolasem Cagem i Christianem Slaterem, a za pretekst posłużył niezbyt znany fakt jakim był udział w II wojnie światowej Indian Navajo, używających ojczystego języka do szyfrowania wiadomości. Taką dwójką „opiekują” się dwaj marines mający nie dopuścić do tego, by Indianie wpadli w ręce wroga i mający ich w takim wypadku zlikwidować. Film zdominowały sceny batalistyczne, imponujące rozmachem (budżet przekroczył 115 milionów dolarów) i naturalizmem. Atak wojsk amerykańskich na japońskie stanowiska na Saipanie można śmiało porównać ze scenami lądowania aliantów w Normandii z „Szeregowca Ryana”.

Z kolei o dramatycznym epizodzie wojennym jakim była masakra w Nankinie, gdy na przełomie 1937 i 1938 roku wojsko japońskie zamordowało prawdopodobnie około 350-400 tysięcy Chińczyków opowiadają „Kwiaty wojny” (Zhang Yimou 2011). Fabuła koncentruje się wokół osoby Johna Millera przedsiębiorca pogrzebowego, który chroni się w nankińskiej katedrze, wraz z uczennicami przykościelnej szkoły oraz grupką prostytutek uciekających przed wkraczającym wojskiem. John, udając księdza próbuje negocjować z japońskim dowódcą, ratunek dla swych „podopiecznych”, które są szczególnie łakomym kąskiem dla wysokich woskowych, planujących gwałt na specjalnie chronionych do tej pory dziewczętach-dziewicach.

Osoba Christiana Bale’a grającego Millera oraz wojna chińsko-japońska dotyczy następnego filmu jakim jest sławne „Imperium słońca” Stevena Spielberga z 1987, którego akcja rozgrywa się w Szanghaju na początek lat 40. Bale gra tam 12-letniego Jima, rozpieszczonego syna brytyjskiego dyplomaty, który rozdzielony z rodziną musi radzić sobie sam w obozie jenieckim. Traf chce że sąsiaduje on z lotniskiem, z którego startują japońskie myśliwce Mitsubishi Zero, którymi jest zafascynowany. W jednej ze scen filmu, chyba najbardziej rozpoznawalnej, mały jeniec jak w transie podchodzi do samolotu i dotyka z czułością jego kadłuba.

Ten film wprowadził nas do drugiej wspomnianej grupy jaką są filmy obozowe. Jednym z ciekawszych jest film „Wesołych świąt pułkowniku Lawrence” Nagisa Ôshima z 1997 roku z Davidem Bowie grającym majora Jacka Celliersa, jednego z brytyjskich więźniów, którym zafascynowany jest japoński dowódca obozu Kpt. Yonoi. Świadkiem dziwnej - podszytej erotyczną fascynacją gra o honor i wartości każdego z nich protagonistów – jest tłumacz płk. Lawrence.

Bardziej cukierkowym filmem jest „Rajska droga” Bruce’a Beresforda z 1997 roku z Glenn Close i Cate Blanchet opowiadająca historię grupy kobiet uwięzionych w singapurskim obozie prowadzonym przez Japończyków, które by przetrwać organizują zespół muzyczny.

W obozie osadzona jest także akcja „Niezłomnego” (Angelina Jolie 2014), ekranizacja bestsellerowej powieści Laury Hillenbrand o losach Louisa Zamperiniego (Jack O'Connell) biegacza olimpijczyka, który po awarii swego bombowca przez 47 dni wraz z towarzyszami dryfuje na oceanie, by potem przejęty przez Japończyków, przeżyć 2 lata w ich obozach jenieckich. Zawiaduje nimi młody Japończyk, zwany przez więźniów Ptakiem, wyjątkowo okrutny i bezwzględny, który za honor bierze sobie złamanie Zamperiniego.

Z kolei utrzymany w klasycznym stylu „VI batalion” (John Dahl 2005) z Benjaminem Brattem i Jamesem Franco opowiada prawdziwą historie wyzwolenia obozu jenieckiego w Cabanatuan, które nastąpiło w styczniu 1945 roku. Oddział rangersów i pomagający im filipińscy partyzanci zaatakowali obóz, by nie dopuścić do rzezi jaką groziła jeńcom wojennych likwidowanych przez Japończyków obozów, których spędzano do bunkra, polewano benzyną i podpalano. Film w starym stylu pokazuje niezbyt znany epizod wojenny, w którym zginęło jedynie 2 Amerykanów i 21 Filipińczyków, podczas gdy wróg stracił 800 zabitych!

Ale Daleki Wschodzie obfituje (niestety) w wiele konfliktów zbrojnych. O wojnie koreańskiej z 1950 opowiada bardzo ciekawe „Braterstwo broni” (Je-gyu Kang 2004). Osią fabuły są skomplikowane braterskie relacje i odmienne reakcje na tragizm wojny. Aby spowodować zwolnienie ze służby swego młodszego brata, wcielonego do stawiającej opór armii Południa, Jin-tae zgłasza się na ochotnika do najbardziej ryzykownych akcji i zasmakowawszy w ryzyku, staje się pozbawionym sumienia zabójcą. Gdy młodszy brat zostaje za domniemaną kolaborację skazany na śmierć, przekonany o jego śmierci zrozpaczony Jin-tae przechodzi do obozu nieprzyjaciół. Film jest nie tylko zdumiewająco dobrze zrealizowanym freskiem wojennym, równie widowiskowym jeśli chodzi o sceny bitewne jak “Szeregowcowiec Ryan”, ale przemyca też kontrowersyjne sceny samosądów dokonywanych przez pozbawionych sumienia, a uzurpujących sobie władzę cywilów.

Bardzo blisko takich klimatów są „Pola śmierci” (Roland Joffé 1984) wstrząsający obraz opowiadający o reżimie Czerwonych Khmerów w Kambodży. Jego bohaterem, jest Dith Pran (Haing S. Ngor) tłumacz i asystent korespondenta New York Timesa, relacjonującego konflikt. Kiedy w kwietniu 1975 roku Czerwoni Khmerzy przejmują władzę nad stolicą Phnom Penh, Pran trafia do obozu pracy i to jego oczami widzimy potworną hekatombę tysięcy Kambodżan. Prana gra Haing S. Ngor, lekarz ginekolog, który sam przeszedł piekło rządów Czerwonych Khmerów i odtwarzał w dużej mierze własne doświadczenia.

Wojnę jako arenę tragedii i ludzkiej krzywdy Brian De Palma pokazał w swoich „Ofiarach wojny” (1989) opowiadających o młodym Erikssonie (Michael J. Fox) członku oddziału Meserve'a (Sean Penn), cynicznego sierżanta, który rozwścieczony utratą jednego ze swych żołnierzy, mści się na młodej, porwanej Wietnamce. Przerażony Eriksson staje w jej obronie, czym naraża się na ostracyzm grupy.

Wietnam pojawia się też w „Good morning Vietnam” (Barry Levinson 1987) komediodramacie z Robinem Williamsem, grającym prezentera radiowego Cronauera, który prowadzi program w wojskowej rozgłośni radiowej, budząc kontrowersje wyśmiewaniem wszystkich i wszystkiego, co dotyczy krwawej wojny w Wietnamie. Jego zachowanie i sposób bycia szybko budzą niechęć przełożonych.

Adrian Cronauer to postać autentyczna podobnie jak Dieter Dengler, bohater „Operacji świt” Wernera Herzog z 2006, grany przez Christian Bale’a. Film opowiada historię jego zakończonej, zestrzeleniem nad Laosem, tajnej misji i jej skutków. Pilot trafił do obozu, którego władze chcą wydobyć z niego tajemnice wojskowe, poddały go okrutnym torturom. Dengler nie tylko nie dał się złamać, ale nawet zorganizował ucieczkę z obozu. On i jego kompan jako jedyni, zostali po 23 dniach ucieczki pełnej pogoni, niebezpieczeństw, walki ze słabościami własnego wycieńczonego torturami i głodem ciała i umysłu, uratowani przez kolegów.

No i na koniec laurka na cześć żołnierzy amerykańskich, czyli „Byliśmy żołnierzami” (Randall Wallace 2002) z Melem Gibsonem jako podpułkownik Haroldem Moore, który wraz z batalionem spadochroniarzy, których wcześniej szkolił staje do bitwy z prawie czterokrotnie liczniejszym oddziałem wroga. Sceny batalistyczne są tym dlaczego warto przełknąć potężną dawkę gloryfikacji amerykańskiego żołnierza.

Jak widać wojna fascynuję! A tu przecież opisaliśmy zaledwie ułamek zbioru filmów z wojną w tle. Ciekawe, czy i Was filmy wojenne porywają? porażają? a może przerażają? I w jakiej kolejności?

od 7 lat
Wideo

Zmarł wybitny poeta Ernest Bryll

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn