"Folklor" [RECENZJA]. Antologia horroru rodem z Azji, czyli strasząca egzotyka na miarę zachodniego widza

Beata Cielecka
U-duch-owiona produkcja HBO Asia to solidnie strasząca egzotyka, ale przykrojona na miarę zachodniego widza. Jak oceniamy antologię horroru rodem z Azji, w której każda z historii pochodzi z innego kraju i oparta jest na lokalnych wierzeniach oraz związanym z nimi folklorze przedstawiającym różne nadprzyrodzone postaci i okultystyczne praktyki? Przeczytaj naszą recenzję serialu "Folklor"!

"Folklor" - recenzja nowego serialu HBO

W dalekowschodnich horrorach jest coś, co ewidentnie straszy nawet tych najbardziej racjonalnie myślących. Coś co wzbudza w nas, ludziach Zachodu, niepokój wytrącający nas z wygodnego i bezpiecznego przekonania, że rządzimy swym życiem. Otóż nic bardziej błędnego – zdają się mówić twórcy „The Ring”, „Klątwy”, „Dark Water”, czy „Nieodebranego połączenia”, przekonujący, że z tej drugiej strony w każdej chwili może przeniknąć do naszego świata Irracjonalne przez duże I. Trudno też powiedzieć czy określenie druga strona jest w tym przypadku uzasadnione. Żeby dobrze zrozumieć dalekowschodnie opowieści o duchach trzeba nam wiedzieć, że na Wschodzie, to co my sytuujemy po drugiej stronie życia jest… tuż obok, na wyciągniecie ręki, a nie gdzieś za Styksem, w piekle czy jakimś innym zachodnim przybytku. Wschód jest nie tylko uduchowiony ze względu na głębię refleksji na życiem i przemijaniem, ale i… u-duch-owiony.

Animizm – bo o nim mowa – zakłada, że przyrodę ożywioną i nieożywioną zamieszkują duchy. Zwierzęta i rośliny, przedmioty i zjawiska mają duszę, obecność której odczuć można na własnej skórze. Co więcej głęboka wiara w opiekuńcze duchy przodków sprawia, że te są obecne wokół żywych i czasem boleśnie ingerują w ich los. Ci, którzy odeszli, są w tym świecie obecni lub mogą do niego wrócić przywołani przez nas celowo lub przypadkiem. Jeśli mają na tym świecie coś do załatwienia, albo odeszli z niego w tragiczny sposób, to mamy pecha!

Historie przedstawione w sześciu odcinkach antologii „Folklor” rozgrywają się w różnych krajach Orientu od Indonezji i Japonii, przez Koreę, Malezję i Singapur po Tajlandię. I choć bazują na lokalnych wierzeniach, to widz zachodni odnajdzie w nich to co najważniejsze dla tradycji i wierzeń z jakimi kojarzy Daleki Wschód. Jest w nich animizm i okultyzm; szamanizm, karmiczna sprawiedliwość i mściwie upiory; zemsta z za grobu, opętanie i egzorcyzmy. Są nawiedzone miejsca i przedmioty, są ogarnięci destrukcyjnymi emocjami ludzie w mniejszym lub większym stopniu zdani na łaskę duchów.

„Folklor” ma mocne wejście. Rozpoczyna się indonezyjskim ”A Mother's Love” Joko Anwara, najbardziej chyba emocjonalnym, bo odnoszącym się do uczuć macierzyńskich. Relacji matka-syn jest tu szczególnie trudna, młoda mama nie do końca radzi sobie z wychowaniem dziecka izolując go od otoczenia w podejrzany dla widza sposób. W pewnym momencie będziemy musieli sobie odpowiedzieć – podobnie jak ona – na pytanie, czy przypadkiem nie jest szalona i czy jej zwidy nie dotyczą również obecności synka. Matczyna miłość, o której tu mowa wcale nie bywa tak oczywista i idealistyczna jak w naszym kraju zwykło się myśleć, a jej brak, lub choćby niewystarczająca ilość może wystawić dziecko na niebezpieczeństwo. Na takie zagubione emocjonalnie duszyczki dybie bowiem pewna zaborcza Istota.

„Tatami”, część japońska wyreżyserowana przez Takumi Saitoh nawiązuje do mitycznego pojęcia występującego w japońskiej mitologii i tradycji znanego pod nazwą yōkai. Takim w mocno animistycznej duchowości wschodu yōkai bywają różne stwory, duchy i widma, ale nadnaturalne moce wcielają się często w elementy przyrody: ludzi, zwierzęta czy rośliny. Jednak dla yōkai bywa azylem również przedmiot nieożywiony, zwłaszcza taki, który skupia w sobie jak w soczewce najbardziej dramatyczne emocje ludzi, którzy mieli z nim do czynienia. Taką była kaseta video z „The Ring” i taka jest też tatami, mata na której sypiają Japończycy, w którą w filmie wsiąkała krew okrutnie pomordowanych ludzi. W „Tatami” rodzinne tajemnice i skrywane latami sekrety, okażą się straszniejsze niż w najgorszych koszmarach.

Wywodzący się z Singapuru „Nobody” autorstwa Erika Khoo to najbardziej dramatyczny i najbrutalniejszy odcinek, ale też i najciekawszy, z racji pojawienia się w nim karmicznego motywu zemsty duchów za wyrządzone im za życia krzywdy. Opowieści tego rodzaju, zwane kaidan, są szczególnie przerażające z racji kontrastu jakim były owe duchy w ciele osób żyjących, a jakimi stają się po śmierci. Osoby niewinne, słabsze psychicznie i fizycznie, którym brutalnie odbiera się życie, zyskują po śmierci, jako duchy zwane onryō, olbrzymią siłę i moc. A co istotniejsze pałają żądzę odwetu nie tylko na zbrodniarzach, ale i na wszystkich żyjących ludziach. Co ciekawe w opowieści o biednych robotnikach pracujących dla bezwzględnego wyzyskiwacza, którzy podczas robót budowlanych znajdują ciało zamordowanej młodej dziewczyny pojawia się też nawet atrybut magiczny, jakim jest… gwóźdź. Otóż np. ciężarne Malajki noszą je przy sobie, często nawet we włosach wierząc w to, że widok tych metalowych przedmiotów odpędzi złe duchy. Tu jednak ten przedmiot „zagra” zupełnie inną rolę.

Kolejny odcinek, choć akurat najciekawszy jeśli chodzi o zdjęcia, bo utrzymany w czarno-białej kolorystyce uważam za najsłabszy z całej serii. „Pob” opowiada historię zamordowanego taksówkarza, który ukazuje się goniącemu za sensacją blogerowi specjalizującemu się w opisywaniu zbrodni. Jednak reżyser tej tajskiej części, Pen-Ek Ratanaruang, nie bardzo umiał się zdecydować na to, czy chce nakręcić komedię czy horror. W efekcie wyszła nieco przaśna opowieść przypominająca nasze bajki o diable Borucie. Z tym że tutaj negatywny bohater bawi się o wiele bardziej krwawo.

Piąta historia „Toyol” to historia malezyjska. Pierwszy jej motyw to opowieść o upiorze wskrzeszonym po śmierci przez demony, którego budzi się, by odtąd służył innym, a drugi to historia mężczyzny, którego skomplikowane więzy rodzinne narażają na wielkie niebezpieczeństwo. Spotyka bowiem na swej drodze tajemnicza kobietę, szamankę, która wprawdzie pomaga mu w jego kłopotach, ale okazuje się kimś innym niż mu się wydaje. Takie jak Yuhanga Ho opowieści o duchach w rodzaju „Toyol”, na Wschodzie pełniły dydaktyczną rolę – uczyły o karmicznej zasadzie mówiącej, że nic w przyrodzie nie ginie, a za popełnione grzechy ktoś musi zapłacić: w tym życiu, w następnym wcieleniu lub za pośrednictwem rodziny.

I wreszcie koreański „Mogdal” Sang-Woo Lee, opowieść o próbach uspokojenia ducha samobójcy, który nie chce pozostawić swych bliskich w spokoju i wymusza na nich spełnienie swych obsesyjnych pragnień, dręczących go również za życia. To też opowieść o destrukcyjnej matczynej miłości tak silnej, że nie ma znaczenia wysoka cena, jaką przyjdzie za nią zapłacić.

Tak naprawdę fabuły tych wszystkich mrożących krew w żyłach opowieści równie dobrze wyglądałyby na historycznym tle. Jednak umiejscowienie tych opowieści w teraźniejszości sprawia, że tym silniej odczuwamy niepokój, bo jak się okazuje, tylko pozornie nasz cywilizowany świat mający za fasadę racjonalizm i technikę jest tak bezpieczny nam się wydaje. Demony czekają tuż obok…

Nasza ocena: 7/10

Beata Cielecka

"Folklor" zwiastun:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn