"Gra o tron 8" odcinek 5. Spekulacje widzów znowu okazały się ciekawsze niż sam serial. Twórcy wbili przedostatni gwoźdź do trumny

Adriana Słowik
Adriana Słowik
W 5. odcinku runęła nie tylko stolica Siedmiu Królestw. Ostatecznie runęła też “Gra o tron”, którą pokochaliśmy przed laty. Po raz kolejny spekulacje widzów dotyczące kolejnych odcinków okazały się ciekawsze niż to, co finalnie było nam dane zobaczyć na ekranie. Szkoda, że David Benioff i D.B. Weiss zafundowali nam festiwal spełniania drobnych zachcianek widzów, kosztem głównych wątków, które były przecież tak pieczołowicie rozwijane od samego początku "Gry o tron".

Niedaleko padła jabłko od jabłoni chcą nam naprędce powiedzieć twórcy serialu “Gra o tron”, ale niestety jest to mało przekonujące stwierdzenie, biorąc pod uwagę, chociażby to, czym karmili nas w poprzednich sezonach. Brak konsekwencji w prowadzeniu postaci to jedna z najczęstszych pułapek w świecie seriali, w którą dali się również złapać twórcy “Gry o tron”.

Nie ma już żadnych wątpliwości — w 5. odcinku runęła nie tylko stolica Siedmiu Królestw. Ostatecznie runęła też “Gra o tron”, którą pokochaliśmy przed laty. Epizod, który miał być lekiem na całe zło, okazał się jedynie przedostatnim gwoździem do serialowej trumny. Ten odcinek, jak żaden inny pokazuje też, jakim błędem było skrócenie finałowego sezonu do zaledwie sześciu odcinków, nawet gdyby każdy z nich miał trwać grubo ponad 60 minut.

Bój o Królewską Przystań okazał się jednostronną potyczką, w której prym wiodła rozwścieczona Daenerys. Zrodzona w Burzy postanowiła zrujnować poddaną już sobie stolicę i wymordować tysiące niewinnych ludzi w związku z ... śmiercią Missandei? Pewnie nie tylko ja uznam to za zbyt naciągane. Oczywiście na przestrzeni poprzednich sezonów pojawiały się pewne przesłanki, które miały nam delikatnie zarysować gen jej targaryeńskiego szaleństwa, ale postać ta do 7. sezonu była prowadzona jednak w zupełnie innym kierunku. Finalnie wszystko potoczyło się zbyt szybko, a Matka Smoków z dnia na dzień została królową popiołów. Szkoda, że to pęknięcie na ekranie nie wypada wiarygodnie i tak bardzo pachnie nagłą zmianą założeń w scenariuszu.

Cersei miała być dla Daenerys godną przeciwniczką — obie wybrały przemoc i wydawało się, że kolejne pomysły na pokonanie wroga sypią się im z rękawów. Tymczasem, aby doprowadzić do płaczu Lannisterkę, wystarczyło kilka głębszych zionięć Drogona. Kompletnie niewykorzystany potencjał Złotej Kompanii czy dzikiego ognia.

Sprawa Daenerys to nie jedyna drabina rozwoju postaci, która została roztrzaskana przez twórców w 8. sezonie “Gry o tron”. Ewolucja Jaime'a (Nikolaj Coster-Waldau) również budzi moje wątpliwości. Tym bardziej że tyle czasu zostało poświęcone przemianie tej postaci w ostatnich odcinkach. Twórcy starali się nas przekonać, że Jaime przeszedł na jasną stronę mocy tylko po to, by w przedostatnim odcinku wszystko ostatecznie przekreślić. Jaime zginął jednak tak, jak chciał — w ramionach kobiety, którą kocha. Twórcy odwołują się tutaj do początków relacji rodzeństwa Lannisterów, ale moim zdaniem – zarówno Cersei (Lena Headey), jak i jej brat zasłużyli na lepszą śmierć niż ta pod gruzami Czerwonej Twierdzy. Jaimemu nie udało się wypełnić przepowiedni Maggy Żaby, a szkoda.

Na nic zdały się też spekulacje fanów dotyczące powrotu Rhaegala lub pojawienia się w drużynie Daenerys nowej bestii. Euron (Pilou Asbæk) próbował kolejny raz ustrzelić smoka Daenerys, ale drugi raz ta sztuka już mu się nie udała. Wciąż zastanawiam się jednak, jak Greyjoy i Jaime znaleźli się w tym samym miejscu i czasie, by stoczyć ten niemrawy pojedynek — wytłumaczenia tej, jak i wielu innych scenariuszowych głupotek chyba już nie dożyjemy.

Cóż, twórcom “Gry o tron” nie udało się też wykrzesać czegoś więcej z wątku Varysa (Conleth Hill). Wielka szkoda, że tak charyzmatyczna i przebiegła postać ginie ot, tak dla formalności. Jego It's not a secret anymore. It's information to chyba najlepsza kwestia w 8. sezonie i pewnie już tak zostanie.

Ósmy sezon to festiwal spełniania drobnych zachcianek widzów, kosztem głównych wątków, tak pieczołowicie rozwijanych od samego początku. Zrujnowanie postaci Nocnego Króla, kompletnie niewykorzystany potencjał Brana i po części Aryi która, mimo że miała w tym sezonie do odegrania ważną rolę, nie popisała się umiejętnościami zdobytymi w Domu Czerni i Bieli. Zamiast tego otrzymujemy m.in. Cleganebowl, czyli walkę bracia Clegane — ta wypadła na ekranie doskonale i z pewnością będzie uznawana za jedną z najlepszych potyczek 1:1 w całym serialu, ale jednak nie przysłoni scenariuszowych luk, a jedynie uwypukli problemy twórców z utrzymaniem integralności fabuły. Ponownie razi skrótowość i brak konsekwencji, a to z kolei zabija emocje, które przez tak długi czas były przecież wizytówką “Gry o tron”.

Myślę, że wszyscy zastanawiają się teraz, co zrobi Aegon Targaryen. Obawiam się jednak, że spekulacje widzów (ponownie) okażą się ciekawsze niż to, co zaproponują nam twórcy serialu w finałowym odcinku “Gry o tron”. Kto finalnie zasiądzie na Żelaznym Tronie i będzie rządzić Westeros? Bardziej "słodko-gorzko" być już chyba nie może...

"Gra o tron 8" odcinek 6. zwiastun:

Gra o tron 8

[facebook]https://www.facebook.com/nie.spie.bo.seriale/?tabs=;strona[/facebook]

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn