"Julieta". Rodzina jest najważniejsza [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe dystrybutora Gutek Film
fot. materiały prasowe dystrybutora Gutek Film
„Julieta” Pedro Almodovara nie zaskakuje, ale również na szczęście nie rozczarowuje. Już od otwierającej film sceny widać charakterystyczny podpis Hiszpana, który nie zmienia się przez cały seans. To zaleta, dlatego „Julieta” w pełni trafi do wielbicieli twórczości autora „Volver”, jak i wszystkich widzów szukających w kinie obrazów będących blisko ludzi. W tym przypadku Almodovar trzyma tytułową bohaterkę wręcz za rękę i idzie z nią przez życie.

Losy kobiety śledzimy na dwóch płaszczyznach czasowych; dojrzała Julieta (Emma Suárez) otrzymując informację na temat swojej od lat niewidzianej córki, postanawia dokonać swoistego rachunku sumienia, spojrzenia na przepełnioną wciąż niezabliźnionymi ranami przeszłość i raz na zawsze rozliczyć się z błędami, jakie popełniła i krzywdami do których (w jej mniemaniu) mogła się przyczynić. Almodovar wraz z nią pisze pamiętnik, dlatego w młodą, jeszcze nie skażoną przez życiowe traumy, Julietę wciela się Adriana Ugarte.

Obydwie aktorki są siłą filmu: w Ugarte jest młodzieńczość, bunt i swoiste nieopierzenie. Potyka się, popełnia błędy i poznaje życie. Natomiast Julieta w wykonaniu Suárez już doskonale zdaje sobie sprawę z tego, czym jest egzystencja. Przeszła tak wiele, że najchętniej wyjechałaby z Hiszpanii i napisała swoją historię na nowo, ale ta za nic w świecie nie chce jej opuścić. Trzeba wyspowiadać się z grzechów, nawet wyłącznie przed samym sobą.

Almodovar w bardzo delikatny sposób pokazuje, jak destrukcyjny wpływ na człowieka może mieć rodzina. To obraz o braku komunikacji pomiędzy najbliższymi; niedomówienia oraz kłamstwa się piętrzą, aż w końcu wybuchnie emocjonalna hekatomba. Hiszpański mistrz pokazuje jak bardzo łatwo wpaść w depresję i jak ważne jest wówczas wsparcie familii. Jednak nie myślcie, że Hiszpan bawi się w domorosłego psychologa. Co to, to nie, tylko zwraca uwagę na potrzebę bliskości oraz samotność. Julieta i jej córka Antia chociaż były razem, to jednocześnie także cierpiały na ogromną samotność. Odizolowały się od siebie i nie rozmawiały. Zresztą rozmawiać to jedno, a rozmawiać szczerze i słuchać to drugie.

Film zachwyca stroną wizualną. Na ekranie, co jest tradycją Almodovara, dominuje czerwień, ale to nie jedyny kolor, który może zachwycać widzów. Kamera z uwielbieniem śledzi twarze Juliety, jakby próbowała wyczytać z nich jakąś jeszcze nieznaną część historii. Warto zwrócić uwagę również na zmysłową scenę seksu w pociągu, odartą z wszelkiej wulgarności i chociaż będącą zapisem spontanicznego aktu, stanowiącą dowód prawdziwej miłości.

„Julieta” to film o potrzebie zrozumienia oraz porozumienia. Na pierwszy plan wychodzi rodzina, która zaniedbywana się rozpada. Nie brak w tym wszystkim uroku oraz wzruszających momentów, gdyż to po prostu ludzka historia. Pedro Almodovar opowiada ją w łagodny i czuły sposób, dlatego nawet można wybaczyć mu kiepskie efekty specjalne w scenie rozgrywającej się w pociągu. I chociaż mówi się, że hiszpański twórca ponownie zabiera głos w sprawie kobiet, to tak naprawdę mówi w imieniu nas wszystkich. Bez względu na żadne podziały, wszak rodzina jest najważniejsza. No i wspaniała Rossy de Palma na deser!

Ocena: 7/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"JULIETA" W TV - Sprawdź datę emisji!

"JULIETA" W TV

Recenzja została pierwotnie opublikowana 22 lipca 2016 roku, w ramach relacji z festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty 2016.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn