"Już za Tobą tęsknię". Opowieść o wielkiej kobiecej przyjaźni [RECENZJA]

Milly i Jess znają się od szkolnych lat. Wspólnie eksperymentowały z używkami, dzieliły się nawet mężczyznami. Potem Milly wyszła za mąż za znanego muzyka Kita, urodziła dzieci i poświęciła się karierze, zaś Jess związała się ze swym długoletnim partnerem Jago. Mimo różnic – jedna bizneswoman, druga trochę zwariowana, jedna matka dzieciom, druga rozpaczliwie pragnąca zajść w ciążę – i upływu czasu zostały najlepszymi przyjaciółkami. Pewnego dnia jednak okazuje się, że Milly ma guza piersi… Jess pomaga Kitowi w opiece nad dziećmi, rozmyśla też o terapii, dzięki której zajdzie w ciążę. Wydaje się, że wszystko skończy się dobrze – Jess spodziewa się dziecka, Milly kończy chemioterapię. Los rzuci im jednak pod nogi kolejne kłody…

Niby zwykła opowieść o dwóch przyjaciółkach, które są dla siebie wciąż bliskie mimo upływu lat, mimo przeciwności losu. Jednocześnie jednak to też melodramat rozpisany na dwa głosy: z jednej strony oglądamy powolne umieranie Milly, która z rzutkiej kobiety sukcesu staje się wrakiem człowieka, z drugiej desperackie próby doczekania się dziecka przez Jess, a potem nie do końca przyjemnie przebiegającą ciążę (jak na złość w czasie zbiegającą się z chorobą przyjaciółki i uniemożliwiającą niekiedy przybycie na czas do cierpiącej…). Są też, niestety, trochę na uboczu, a szkoda, gdyż to naprawdę ciekawe i wielowymiarowe postacie – Kit, gwiazdor muzyki odbiegający stylem i poczuciem obowiązku od celebrytów z bulwarówek, i Jago, nieco tłamszony przez życzenia i humory spragnionej macierzyństwa Jess. Układy i relacje tej czwórki na pozór są banalne, ale opowiedziane z takim wyczuciem, że wzruszają i bawią na przemian, w czym duża zasługa grających na luzie Toni Collette (Milly) i Drew Barrymore (Jess). Film jest inspirowany sztuką radiową „Goodbye” autorstwa Morwenny Banks.

Beata Cielecka

"Już za Tobą tęsknię" w tv

WRÓĆ DO PROGRAMU TV!