Krzysztof Daukszewicz: Moja publiczność jest stabilna [WYWIAD]

Kamila Glińska
Kamila Glińska
Krzysztof Daukszewicz - satyryk, pisarz, felietonista i dziennikarz gościem w najnowszym odcinku cyklu MUZOtok. Artysta przyznał, że wciąż ma w sobie zapał twórczy i nie zamierza przestać pisać. W programie Daukszewicz opowiedział o swoich planach na przyszłość oraz przyznał, że nawet smakosz samogonu nie zawsze musi być dobrym destylatorem.

Krzysztof Daukszewicz – satyryk, felietonista, tekściarz, poeta, piosenkarz, gitarzysta i kompozytor. Występował w kilku kabaretach, m.in. Na Pięterku, współtworzył z Januszem Gajosem kabaret Hotel Nitz, występował w kabarecie Pod Egidą. Był kierownikiem literackim Teatru na Targówku. Występuje z własnymi programami satyrycznymi, realizował programy w telewizji. Jest autorem kilkunastu książek.

Wokalista, kompozytor, autor, satyryk – kim Pan lubi być najbardziej?

Najbardziej to ja lubię być wszystkim po trochu. To powoduje, że jak mi się przejedzą koncerty, to siadam sobie do pisania. Nie ma presji, bo ja nie jestem tekściarzem, nie piszę dla innych. Jest mi przyjemnie, jak ktoś później śpiewa moje rzeczy, natomiast nie mam przymusu, że muszę dzisiaj coś dla kogoś... Pisałem tylko felietony do „Łowcy polskiego”, w wyniku czego powstała zresztą książka „Prosto z ambony” – tam zawsze przesuwałem termin oddania tekstu do granic niemożliwości…

Czy satyra śpiewana w Polsce jest potrzebna?

Wie Pan, wszystko jest w Polsce potrzebne. Ludzie chętnie tego słuchają. Wielu moich fanów zna moje piosenki na pamięć. Kiedy nie tak dawno prowadziłem festiwal piosenki turystycznej, okazało się, że wiele z moich piosenek ludzie sobie śpiewają przy gitarze przy ognisku. Musze przyznać, że byłem trochę wstrząśnięty, a nawet i zmieszany. (śmiech)

Na scenie jest Pan już od wielu lat. Kiedy było więcej tematów do obśmiania – za PRL-u czy teraz?

Cały czas jest mniej więcej równy poziom. Kiedy upadł komunizm, wszyscy mówili: „Oj, Krzysiek, nie będziesz miał roboty”. Ale okazało się, że głupota nie jest przynależna ustrojowi, tylko jest przynależna ludziom. A w każdym ustroju jest mniej więcej tyle samo mądrych, co i głupich. Pamiętam zresztą, że pod koniec lat 80. napisałem monolog „Muzykoterapia”, do którego chyba teraz wrócę: ostatnio go sobie przeczytałem i niewiele zmian potrzeba, żeby on był znowu aktualny.

Na rynku od niedawna jest Pana płyta „Ballada o wyklętych kredkach”. Skąd pomysł?

Do napisania zainspirował mnie pan minister Błaszczak, który – kiedy było nasilenie akcji terrorystycznych - wywiódł, że multi kulti jest wtedy, kiedy chłopcy bawią się kolorowymi kredkami i i rysują takie rzeczy, jak tęcza i to prowadzi prostą drogą do gender, a gender prowadzi prostą drogą do tego że człowiek jest rozchwiany emocjonalnie, a rozchwianie emocjonalne powoduje to, że można zostać terrorystą... No i w związku z tym pomyślałem sobie, że skoro jest reforma , to być może dojdzie do takiej sytuacji, że niektóre kredki zostaną dzieciom wyciągnięte z piórniczków, żeby nie malowały tęczy, ponieważ…, itd. No i w ten sposób powstała „Ballada o wyklętych kredkach”. Wszystko wskazuje na to, że sporo nauczycieli zna już ją na pamięć. Trochę jeżdżę po Polsce i w czasie występów ktoś śpiewa razem ze mną. Po koncercie okazuje się z reguły, że to nauczyciel. To bardzo przyjemne, że poszedłem w ten sposób pod strzechy szkolne. (śmiech)

Pana program satyryczny grany w teatrze nie schodzi z afisza. Skąd taki tytuł „Nareszcie w Dudapeszcie”?

Będzie i książka. To jest kontynuacja takiej serii, którą zapoczątkował „Pamiętnik IV rzepy”, druga to „Tuskuland”. No i teraz „Nareszcie w Dudapeszcie” mówi o tym, co się dzieje obecnie.

Ten spektakl jest o tyle ciekawy, że jest tworzony na bieżąco, ciągle dołącza Pan nowe wydarzenia.

Ale oczywiście, cały czas. W końcu to, co się dzieje w kraju, dostarcza materiału na bieżąco.

A którzy politycy są dla Pana najlepszą inspiracją?

Poseł Suski oczywiście, który chciał przesłuchać carycę Katarzynę. Stanisław Piotrowicz jest także moim ulubieńcem…

A nie boi się pan konkurencji memów w internecie?

Nie bardzo, bo moja widownia to jest takie 60+. To są ludzie, którzy nie pasjonują się internetem, a na pewno nie do takiego stopnia, jak młodzież. Moja publiczność jest stabilna, a na dodatek bez dodatkowych wyjaśnień rozumie dokładnie, o czym mówię, aluzja nie jest im obca. Jednym słowem – śmieją się tam, gdzie trzeba.

Pany na przyszłość?

Skończyłem właśnie zbierać materiały do trzeciego tomu „Menelików”. Okazało się, że te książki spowodowały – co dla mnie jest ogromną satysfakcją – to, że ludzie zmienili stosunek do meneli. Ci którzy książki czytali, zauważyli w nich ludzi. A nie jest trudno znależć się po tej drugiej stronie, więc jeśli ktoś ich widzi lepiej, to jest dla mnie dużą przyjemność. Piękne są meneliki. Powiem Panu jeden, który opowiedział mi policjant w Radomiu, dzielnicowy, który ma swój kwartał i w tym jego kwartale raz do roku w okolicach kwietnia pojawia się menel, który okupuje ławkę do końca września. Ten policjant go za każdym razem spisuje, usiłuje zbiechęcić do miejsca, ale nic to nie daje. I kiedy go zobaczył kolejny raz, nie wytrzymał, podchodzi i mówi podniesionym głosem: „Panie kochany, dlaczego ja pana w tym miejscu co roku spotykam?” A ten menel otworzył mętne już od piwa oczy i mówi: „Bo nie awansujesz.”

Rozmawiał: Tomasz Dereszyński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn