"Lincoln" [RECENZJA]. Trudno wyobrazić sobie Lincona o innej twarzy

Beata Cielecka
"Lincoln" (2012)media-press.tv
"Lincoln" (2012)media-press.tv
"Lincoln" to nie biografia wielkiego, par excellence, amerykańskiego prezydenta, a jedynie krótki wycinek jego życia.

NASZA OCENA: 8/10

Film koncentruje się na tym fragmencie jego biografii, kiedy ten walczył o zatwierdzenie przez izbę reprezentantów XIII poprawki do konstytucji stanów zjednoczonych znoszącej niewolnictwo. Dla Europejczyków ten czas to głównie wojna secesyjna, ale tej tutaj niewiele. Przewija się gdzieś na początku, i w środku, ale te najważniejsze mają miejsce w gabinetach, salonach i w kuluarach i są grami i przepychankami słownymi, knowaniami, szantażem, manipulacją i... przekupstwem. Tak, tak kryształowy Lincoln i jego zwolennicy nie należeli do najuczciwszych, a głosy wyborcze kupowali jak wszyscy...za pieniądze i stanowiska. Inną sprawą jest to, że działali w najlepszej wierze o dobrą sprawę. Lincoln jawi się w tym filmie jako mąż stanu umiejący dokonać politycznych wyborów, nie wahający się w obliczu przeciwności, a jednocześnie wcale nie idealny. Momentami ten niezwykle łagodny człowiek o miękkim, wysokim głosie wydaje się tyranem, nie respektującym zdania innych; nie waha się podkreślić swego stanowiska, by zmotywować swych wątpiących podwładnych i współpracowników. To właśnie te jego bardzo normalne odruchy człowieczeństwa: zniecierpliwienie, wybuchy gniewu sprawiają, że nie wydaje nam się…nudny.

Taka interpretacja postaci Lincolna to zasługa genialnego Daniela-Day Lewisa, który świetnie wygrał całą gamę emocji prezydenta. I nie oszukujmy się o właśnie dla niego jesteśmy w stanie wytrzymać 2 i pół godziny dialogów, w których przewijają się nazwiska, postacie i wydarzenia, łagodnie mówiąc średnio nam znane. No chyba, że przed obejrzeniem filmu ktoś przestudiował historyczne kulisy amerykańskiej bitwy o XIII poprawkę. Film mocno przegadany, pięknie sfotografowany i dobrze zmontowany, ze świetnymi rolami pierwszo i drugoplanowymi. Dużym minusem jest irytująco łzawa muzyka. Niestety John Williams zaczyna być rozpoznawalny po sporej dawce rzewności w nutach.

Beata Cielecka

WRÓĆ DO PROGRAMU TV

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn