"Żyć nie umierać". Przechlane lata i próba odkupienia [RECENZJA]
Polskie kino stoi w kolejce do lekarza. Przeróżne choroby i schorzenia stały się w ostatnim czasie jednym z ulubionych tematów polskich scenarzystów. Im poważniejsza choroba, tym teoretycznie bardziej interesująca historia. Tyle, że ten rodzaj kina rządzi się swoimi prawami. Widz nie może być zakładnikiem opowiadanej historii, a filmowiec nie może być terrorystą, na siłę wyciskającym z publiczności łzy. Trzeba znaleźć złoty środek, umiejętnie wyważający proporcje pomiędzy dramatem a emocjami. Szkoda, że nie wszystkim autorom ta sztuka się udaje, aczkolwiek twórcy „Żyć nie umierać” mają inny problem – emocji u nich jak na lekarstwo, jakby przesadzili ze znieczuleniem.
30.03.2018Recenzje