"Małżeńskie porachunki". Brak seksu może być morderczy… [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe dystrybutora M2 Films
fot. materiały prasowe dystrybutora M2 Films
„Małżeńskie porachunki” to film, który powinni obejrzeć wszyscy polscy autorzy aspirujący do tworzenia komedii. Ole Bornedal stworzył obraz wręcz wzorcowy, gdzie wszystko jest na swoim miejscu, sprawnie działa i śmieszy.

Ib (Nicolas Bro) i Edward (Ulrich Thomsen) są przyjaciółmi i jednocześnie wspólnikami prowadzącymi firmę budowlaną, chociaż za bardzo nie lubią zajmować się pracą, cały czas odkładając obowiązki na później (no chyba, że ktoś „pod stołem” posypie kasą, która nigdy oficjalnie nie zostanie zaksięgowana), a ich ulubionym miejscem jest bar, gdzie niestety coraz częściej się upijają i wpadają na głupie pomysły.

Jednym z nich jest… wynajęcie płatnego mordercy z Rosji, Igora (Marcin Dorociński), który ma zlikwidować ich żony, co byłoby dla panów rozwiązaniem finansowo korzystniejszym niż kosztowny rozwód. I pomyśleć, że wszystko przez to, iż Gritt (Mia Lyhne) oraz Ingrid (Lene Maria Christensen) przestały sypiać ze swoimi mężami. Brak seksu naprawdę może być morderczy…

Twórca „I zbaw nas ode złego” bardzo dobrze radzi sobie z czarną komedią, widać, że czuje oraz rozumie zasady tego gatunku i jednocześnie dokonuje czegoś, z czym wielu innych twórców miałoby ogromny problem. „Małżeńskie porachunki” to film złożony z dokładnie takich samych elementów fabularnych co inne komedie pomyłek, silnie opierający się na stereotypach (tutaj mamy żarty z muzułmanów, Polaków, Rosjan oraz naturalnie samych Duńczyków), ale finalnie jest to tak dobrze ze sobą zespolone, że całość robi wrażenie, ma przysłowiowe „ręce i nogi”, a także świetnie się ogląda.

Chociaż mamy tutaj humor sytuacyjny i czasami możemy zapytać o moralność w przedstawianych nam scenach (warto zauważyć, że do „piachu” idą wyłącznie bohaterowie, których nie polubiliśmy, jak np. zwolennik ISIS), to twórca w żadnym momencie nie przekracza granicy dobrego smaku, żarty śmieszą, a na ekranie nie oglądamy kloacznego humoru. To przemyślana oraz inteligentna produkcja, sprawiająca, że widzowie wychodzą z kina zadowoleni i szczęśliwi. Przecież wiadomo, jak kończą ci, którzy mają nieszczęśliwe życie. Tak jak pan Igor powiedział.

O duńskiej obsadzie nie można złego słowa powiedzieć, ale jednak prawdziwą gwiazdą jest Marcin Dorociński. Jego interpretacja wieczne pijanego, kochającego piękne kobiety, rosyjskiego płatnego mordercy to festiwal szalonej szarży i jazdy bez trzymanki. Coś pięknego i pokazującego, że w Dorocińskim jest ogromny potencjał komediowy, którego niestety polscy twórcy albo nie potrafią, albo boją się wykorzystać. Urodzony w 1973 roku aktor bawi się tą rolą, może się wyszaleć i pewnie to też po części zasługa scenariusza, ale tworzy najbardziej wyrazistego oraz ciekawego bohatera w całym filmie.

„Małżeńskie porachunki” są świetnie skrojoną czarną komedią, pokazującą, że nawet z ogranego materiału, da się zrobić coś zabawnego oraz mądrego. Bo to w gruncie rzeczy film o miłości, krzyczący „hej, ludzie, kochajcie się!”. Jasny i klarowny przekaz, także kochajcie się, uprawiajcie seks, tańczcie salsę i nie bądźcie nieszczęśliwi, bo w przeciwnym razie odwiedzi Was pan Igor z Murmańska. A tego byście nie chcieli.

Ocena: 7/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"MAŁŻEŃSKIE PORACHUNKI" W KINACH OD 7 KWIETNIA

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn