Maria Sadowska o filmie "Dzień kobiet": "Mój film nie jest manifestem feministycznym"

Redakcja Telemagazyn
Redakcja Telemagazyn
Maria Sadowska na planie filmu "Dzień kobiet" (fot. AplusC)AplusC, materiały prasowe (Kino Świat)
Maria Sadowska na planie filmu "Dzień kobiet" (fot. AplusC)AplusC, materiały prasowe (Kino Świat)
"Dzień kobiet” to mocna, osadzona w życiu i prawdziwych wydarzeniach, historia kobiety zwykłej-niezwykłej, zwyczajnej-nadzwyczajnej. To opowieść o fikcyjnej postaci, Halinie Radwan, która symbolizuje prawdziwych ludzi i ich traumatyczne doświadczenia w walce o godność i zrozumienie.

Jak trafiałaś na scenariusz „Dnia kobiet”?
Maria Sadowska: - Wszystko dzięki Dariuszowi Gajewskiemu. Byłam świeżo po realizacji mojego debiutu krótkometrażowego „Non-stop kolor”, który powstał w Studiu Munka, któremu Darek przewodzi. To on wskazał mi scenariusz „Dnia kobiet”. Przeczytałam tekst i zadzwoniłam do autorki materiału, Katarzyny Terechowicz. Powiedziałam szczerze, że czuję potencjał w tej historii, ale uważam, że trzeba nad nią popracować. Zaproponowałam, żebyśmy razem pochyliły się nad opowieścią. Kasia się zgodziła. Scenariusz „Dnia kobiet” napisałyśmy wspólnie.

Co było dla ciebie najważniejsze w tej opowieści?
- Po pierwsze to, że bohaterka jest zwykłą dziewczyną. Popełnia błędy, szuka, dokonuje złych wyborów, a potem próbuje odbić się od dna. Nie jest krystaliczna, ale przez to właśnie ma szansę stać się postacią, która jest bliska widzom. Halina musi przebyć pewną drogę, by odnaleźć w sobie odwagę – do walki, do obrony siebie i innych, do rehabilitacji swojej osoby w oczach innych i w swoich, także w oczach córki. Nie jest to prosta droga i to wydało mi się fascynujące. Bo tak przecież jest w życiu. Nie zawsze przychodzi nam łatwo osiąganie tego, co sobie założymy. Więc ten wymiar ludzki, emocjonalny był bardzo ważny. Ale również czynnik społeczny nie był bez znaczenia. To, że ta historia wydarzyła się naprawdę, głęboko mnie poruszyło.

Ile w tej historii jest prawdy, ile fikcji?
- Halina Radwan, czyli główna bohaterka, nie istnieje. Jest kompilacją wielu różnych osób, wielu różnych historii. Ale – co chciałabym bardzo wyraźnie podkreślić – wszystkie one się wydarzyły, nie ma w filmie ani jednego zmyślonego zdarzenia.

Wraz z współautorką scenariusza solidnie przygotowałyście się do sportretowania tej historii. Okres zdjęciowy poprzedziła dokumentacja i pogłębiony research.
- Spotkałam się z osobami pokrzywdzonymi, rozmawiałam z kasjerkami ze sklepów, wreszcie spotkałam się z ludźmi, którzy pracują w Stowarzyszeniu Poszkodowanych Przez Wielkie Sieci Handlowe. Dostałam od wszystkich pełne wsparcie, pełną dokumentację. Czytałam historie, w które trudno było uwierzyć, ale które wydarzyły się naprawdę, z filmowego punktu widzenia należało po prostu sięgać po nie i robić kino.

To, że ta historia miała zaczątek w rzeczywistości, że dotyczyła prawdziwych osób, miało dla ciebie duże znaczenie?
- Tak, wielkie. Nie boję się zetknięcia z prawdziwym światem, z prawdziwymi problemami. Kiedyś wydawało mi się, że nie będę robiła takiego kina, ale dziś jest mi ono szalenie bliskie. Polscy filmowcy uciekają przed publicystką w kinie, ja nie rozumiem dlaczego. Temat podjęty przeze mnie pozostaje blisko życia, blisko ludzi. Brakuje mi takich historii w polskiej kinematografii, które opowiadałyby historie zwykłych bohaterów, którzy być może dla innych twórców są nieciekawi, są za zwykli, dla mnie właśnie przez to są niezwykli. Wiedziałam, że skoro opowiadam o zdarzeniach, które wydarzyły się naprawdę, muszę podejść do nich ze stuprocentową powagą, nie mogę nikogo i niczego trywializować, muszę oddać prawdę, to, jak te wydarzenia wyglądały w rzeczywistości. Wiedziałam że nie mogę niczego przeinaczyć, bo ta sprawa dotyczy realnych osób. One zostały już dostatecznie skrzywdzone. "Dniem kobiet” zabieram głos w sprawie.

Nazywasz swój film westernem feministycznym?

- Trochę z przekory, trochę przez wzgląd na pewne elementy, które występują w moim filmie. Jest samotny bohater – w tym wypadku bohaterka – który ma swój kodeks, musi walczyć z przeciwnościami, walczyć o swoje dobre imię, o przywrócenie prawa i porządku. Niczym szeryf. Oczywiście nie można tego traktować dosłownie. Ja tylko wskazuję na pewne powiązania. Poza tym mój film nie jest manifestem feministycznym. Zawiera feministyczne postulaty i elementy, wskazuje na wyzysk i wykorzystywanie kobiet, oraz na to, że wciąż muszą one przede wszystkim być społecznie przydatne, muszą spełniać role. Ale „Dzień kobiet” to uniwersalna historia, która trafia zarówna do kobiet jak i do mężczyzn. To opowieść, która działa na poziomie emocjonalnym bez względu na płeć. Postaci z mojego filmu, to ludzie, z którymi mogą się identyfikować wszyscy.

Jak doszło do twojej współpracy z Kasią Kwiatkowską?

- Wiedziałam, że moją bohaterkę Halinę, musi zagrać ktoś nieoczywisty. Miałam pewne typy, ale o Kasi myślałam od dawna. Mimo tego zdecydowałam się na castingi, by sprawdzić, kto najlepiej czuje się w roli Haliny. Kasia Kwiatkowska od razu mnie uwiodła. Weszła na casting w wytartych jeansach i zielonej kurtce, i w zasadzie chwilę później miałam poczucie, że to ona. Kiedy grała miała w sobie nieśmiałość i niepewność dziewczyny z prowincji, miała też w sobie to coś, co pozwoliło jej obronić Halinę bez względu na jej wybory. Widzowie instynktownie poczują do tej dziewczyny sympatię, do jej naturalności, do tego, że nie udaje nikogo kim nie jest. Choć ma kompleksy, jest introwertyczką, ma też swoją odwagę, potrafi przyznać się do błędu, wziąć w garść i walczyć.

W filmie występuje plejada polskich aktorek, przedstawicielek wielu pokoleń i generacji polskiego kina.

*- To zasługa Marty Kownackiej, naszego reżysera castingowego, która zgromadziła tak wspaniałą obsadę. Wybrała fantastyczne aktorki do ról drugo- i trzecioplanowych, ale to był za każdym razem strzał w dziesiątkę, więc mimo tego, że rola była mniejsza nikt nie odmawiał. Wszyscy od razu poczuli się ze sobą dobrze, dziewczyny poczuły się „na miejscu”, od początku stworzyły silną grupę. Każdą z aktorek zapamiętujemy, bo tworzą niezwykłą galerię postaci charakterystycznych, każda z nich ma coś do zaproponowania widzowi i coś do zagrania.

Praca nad tym filmem, to było dla mnie niezwykłe doświadczenie. Nie tylko chodzi o realizację wymarzonego filmu, także o spotkanie z ludźmi, którzy bardzo mi pomogli i zainwestowali swój talent.
*
CZYTAJ WIĘCEJ O FILMIE

"Dzień kobiet". Sprawdź datę emisji w telewizji

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn