"Między nami kosmos". Kosmiczna wersja „Diabła morskiego” z National Geographic w tle [RECENZJA]

Redakcja Telemagazyn
Redakcja Telemagazyn
Program TV został dostarczony i opracowany przez media-press.tv
Program TV został dostarczony i opracowany przez media-press.tv
By móc w pełni cieszyć się filmem „Między nami kosmos”, trzeba mieć najwyżej 18 lat, nieco starsi muszą wziąć poprawkę na nadchodzące wraz z liczba obejrzanych filmów… wymagania.

NASZA OCENA: 6/10

Kosmonautka Sarah Elliot, dowódca promu, którego załoga ma żyć w pierwszej ziemskiej bazie na Marsie odkrywa w czasie drogi, że jest w ciąży. W czasie porodu umiera, wydawszy na świat dziecko którego istnienie, NASA chce zatuszować. Gdy Gardner Elliot nie znający życia poza marsjańską bazą dorasta, postanawia wyruszyć na Ziemię, by odnaleźć swego ojca. Chce też poznać Tulsę, „normalną” ziemską dziewczynę, z którą czatuje. Niestety, po wylądowaniu naukowcy stwierdzają, że organizm chłopaka źle znosi ziemską atmosferę...

To jeden z tych filmów, których prolog rozciągnęłabym do rozmiarów całego filmu rezygnując bez żalu z reszty opowieści. Abstrahując od tego, czy to możliwe jest posłanie w komos członka załogi nie przebadanego na okoliczność ciąży, to pomysł, który oparty jest na urodzeniu na Marsie pierwszego człowieka jest sam w sobie bardzo ciekawy. Jego przymusowa alienacja, nauka życia w grupie, brak rówieśników, specyfika zainteresowań wynikająca z miejsca w którym dorasta i zderzenie tego wszystkiego z ziemskimi realiami to materiał na osobny film. Szkoda że „Między nami kosmos” nie jest właśnie nim, bo mógłby zyskać nieco inną widownie niż romantyczne nastolatki i mógł być czymś więcej niż typowym przykładem kina familijnego. Jako takie sprawdza się bez zarzutu – jest romantycznie, sentymentalnie, łzawo i banalnie.

To kosmiczna wersja „Diabła morskiego”, rosyjskiego przeboju sprzed lat w którym On nie może żyć w jej świecie, gdyż ma skrzela zamiast płuc. Z Elliotem tak źle nie jest, jednak jego wyrosłe w marsjańskich warunkach serce jest nieprzystosowane do ziemskich warunków życia i chłopak, by przeżyć musi powrócić na Marsa. Rozstanie z ukochaną i problemy ze znalezieniem biologicznego ojca to zresztą źródło największych, zupełnie zbędnych sentymentalizmów w filmie, bo gdyby potraktowano te wyzwania z przymrużeniem oka wyszłoby to filmowi na dobre. Podobnie jak znalezienie do roli ukochanej Elliota aktorki w jego wieku, a nie o 10 lat starszej Britt Robertson, która jest skądinąd aktorką dobrą, ale tu wygląda na starszą siostrę a nie równolatkę. Szkoda roli Gary’ego Oldmana, który chyba nie bardzo odnalazł się w tej disneyowksiej konwencji. Natomiast bardzo dobra robotę zrobił operator, który w piękny trochę jak z National Geographic sposób portretuje zarówno Ziemię jak i Czerwoną Planetę.

Beata Cielecka

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn