"Mój chłopak się żeni". Czasem to co czujemy, uświadamiamy sobie za późno… [RECENZJA]

Julianne zna Michaela od najmłodszych lat. Przez pewien czas byli nawet parą, ale ich związek się rozpadł. Trochę dla żartu obiecali sobie wówczas, że jeśli w wieku 28 lat wciąż będą samotni, staną wspólnie na ślubnym kobiercu. Mijały lata, kolejni partnerzy, kolejne rozstania. Wreszcie Michael, obecnie wzięty dziennikarz sportowy, poinformował Julianne, że za cztery dni zmienia stan cywilny: jego wybranką jest piękna, młoda (dużo młodsza) i bogata Kimberly! Julianne składa gratulacje, ale jednocześnie czuje w sercu ukłucie – tak naprawdę kochała Michaela… Postanawia zrobić co w jej mocy, by nie dopuścić do ślubu.

To jeden z największych przebojów kasowych 1997 roku – film z Julią Roberts w roli Julianne zarobił na świecie około 300 milionów dolarów (kosztował niespełna 40). W parze z sukcesem kasowym szły dobre recenzje, nominacja do Oscara (za najlepszą muzykę) i aż 3 do Złotych Globów (najlepsza komedia lub musical, najlepsza aktorka pierwszoplanowa i aktor drugoplanowy w tej kategorii, kolejno dla Julii Roberts i Ruperta Everetta).

„Mój chłopak się żeni” to klasyczna komedia romantyczna, w dodatku w najlepszym stylu, z naprawdę dobrymi dialogami, pełna zwrotów akcji i intryg (Julianne zostaje wybrana przez przeczuwającą coś Kimberly na druhnę, sama wynajmuje kumpla-geja, by udawał jej chłopaka, łudząc się, że wzbudzi zazdrość Michaela). W miarę rozwoju akcji wszystko rzecz jasna wymyka się spod kontroli, mnożą się gagi i zabawne sytuacje. A morał z całego tego zamieszania płynie jasny: nie bójmy się otwarcie mówić o swych uczuciach, gdyż tylko sobie (albo innym) skomplikujemy życie. Dla fanów komedii romantycznych to jedna z lektur obowiązkowych. Warto też wiedzieć, że w walentynki 2016 w Chinach odbędzie się… premiera remake’u obrazu P.J. Hogana, oczywiście z akcją osadzoną w Państwie Środka i z chińską obsadą!

Beata Cielecka

"Mój chłopak się żeni"

WRÓĆ DO PROGRAMU TV