"Morderstwo w Orient Expressie". Ani ziębi, ani grzeje [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe dystrybutora Imperial Cinepix
fot. materiały prasowe dystrybutora Imperial Cinepix
Herkules Poirot powrócił w nowym wydaniu! Cieszyć się czy płakać? Nowe „Morderstwo w Orient Expressie” podzieliło krytyków, ale czy film Kennetha Branagha rzeczywiście wart jest takiego zamieszania?

Wybaczcie, że odpowiem od razu: nie. Gdyby ktoś chciał stworzyć listę najmniej potrzebnych filmów, to prawdopodobnie „Morderstwo w Orient Expressie” Branagha znalazłoby się w czołówce, chociaż paradoksalnie nie jest to zły film. To po prostu jeden z tych obrazów, do których określenie „ani ziębi, ani grzeje” pasuje wręcz idealnie.

Branagh podchodzi do fabuły bez większych ekstrawagancji; wszystko jest tutaj dość klasyczne i konserwatywne. Trochę trąci to myszką, ale z drugiej strony fani Agathy Christie raczej nie będą chcieć chwytać za sztachety, aby okładać nimi reżysera. Fabuła ani przez minutę nie zaskakuje, wszyscy wiemy jak ta historia się zakończy, ale mimo tego opowieść na szczęście nie nuży. To już coś.

Całość się dość dobrze ogląda. Zdecydowanie największa w tym zasługa aktorów oraz autorów scenografii i kostiumów. Jak to się mówi: robią robotę. Zdjęcia oraz kolory są bardzo wyszukane i wysmakowane, istna uczta dla oczu. I co z tego, że Johnny Depp znowu gra Johnny’ego Deppa, skoro wszystkich zakasowuje Michelle Pfeiffer? Do tego udane występy zaliczają Willem Dafoe, Judi Dench, Josh Gad czy Daisy Ridley. Kilka osobnych słów należy się Kennethowi Branaghowi, reżyserowi i jednocześnie nowemu detektywowi Poirot. Jako, że jestem wolny od jakiegokolwiek sentymentu odnośnie do tej roli, wizja Branagha mnie przekonuje. Kupuję jego szalonego, wszechwiedzącego i ekscentrycznego Poirota.

Autor, chociaż chciał w jak najbardziej klasyczny sposób podejść do „Morderstwa w Orient Expressie”, miejscami próbuje lekko odświeżyć oraz uwspółcześnić powieść. Słowo „próbuje” jestem kluczem, gdyż z tych prób niestety zbyt wiele nie wynika, jakby zabrakło reżyserowi konsekwencji i bał się wykonać krok do przodu. Szkoda, bo jest ciut za grzecznie. Zbyt ułożone to wszystko.

Film ma dość niezłą dynamikę i trudno się nudzić. Miejscami, jak już słusznie zauważyła część krytyków, wygląda trochę jak farsa czy komedia pomyłek. Nie widzę w tym niczego złego, gdyż to sprawia, że „Morderstwo w Orient Expressie” staje się łatwą, prostą i – co najważniejsze – przyjemną rozrywką.

Nowe „Morderstwo w Orient Expressie” to filmowy paradoks. Produkcja, która jest zupełnie niepotrzebna i w żaden sposób nie zapisze się w historii kinematografii, mimo wszystkich swoich wad, całkiem nieźle sprawdza się w kategoriach kina rozrywkowego. Chyba nawet niczego więcej nie oczekiwałem.

Ocena: 6/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"MORDERSTWO W ORIENT EXPRESSIE" W KINACH

Recenzja została pierwotnie opublikowana 26 listopada 2017 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn