'Morderstwo w Rouen". Podróż w głąb najmroczniejszych rodzinnych tajemnic [RECENZJA]

Didier jest kapitanem policji. Jego ojciec poważnie zachorował, mężczyzna przyjeżdża więc, aby opiekować się nim do rodzinnego Rouen. Wkrótce po jego przyjeździe na dziedzińcu miejscowego opactwa zostaje znalezione ciało. Wszystko wskazuje na to, że ofiara spadła z dachu, a później ktoś ułożył jej ciało w niecodziennej pozycji. Didier jest w szoku – on widział już tak ułożone ciało! Było to dawno temu, w ten sposób na wykonywanym przez siebie witrażu przedstawił je jego dziadek! Czyżby śmierć w opactwie miała jakiś związek z jego najbliższą rodziną?

„Morderstwa w Rouen” są częścią serii filmów wyprodukowanych przez stację France 3, nazwaną „Morderstwa w…” (każdy film rozgrywa się gdzie indziej, jest autonomiczną całością, w nielicznych pojawiają się ci sami bohaterowie). Do tej pory powstały trzy serie, w sumie 22 filmy („Morderstwa w Rouen” były piątym z kolei). To oczywiście obrazy kryminalne, ale po części też… promocyjne. Wybrano bowiem poszczególne regiony i mniej znane czasem ciekawe francuskie miasta, starając się na ekranie oddać ich specyfikę i przybliżyć je potencjalnym zagranicznym widzom. Klimat „Morderstw w Rouen” przypomina nieco „Purpurowe rzeki”, z tym że o wiele mniejszą rolę gra tutaj religia. To przede wszystkim film o odkrywaniu rodzinnych tajemnic związanych z II wojną światową, tajemnic haniebnych, budzących dziś odrazę – nie każdy Francuz w czasie wojny należał do ruchu oporu i ganiał za Niemcami, wielu próbowało wykorzystać sytuację i robić dobre interesy, nawet, a może przede wszystkim, kosztem innych… (coś podobnego oglądaliśmy w rodzimym „Pokłosiu”, wiadomo jak film podzielił Polaków, tymczasem „Morderstwa w Rouen”, choć to inny typ filmu i inny ciężar gatunkowy, miały sporą widownię i przychylne komentarze). Podsumowując – solidne kino kryminalne z podtekstami historyczno-społecznymi.

Beata Cielecka

"Morderstwa w Rouen" w tv

WRÓĆ DO PROGRAMU TV!