"Na krawędzi". A miało być tak pięknie [RECENZJA]

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
fot. materiały prasowe dystrybutora Hagi Film
fot. materiały prasowe dystrybutora Hagi Film
Dziwnym trafem w ostatnim czasie do polskich kin trafiły dwie europejskie produkcje, w których możemy podziwiać młode kobiety za kierownicami wyścigowych Porsche klasy GT – włoski „Italian Race” oraz belgijskie „Na krawędzi”. Szkoda tylko, że w obydwu przypadkach silne kobiety w męskim świecie kompletnie nie interesują twórców. Oceniamy „Na krawędzi”.

Bibi i Gigi – ich imiona doskonale się rymują, co w zasadzie skazało ich na bycie razem. Spotkali się przypadkiem; ona (Adèle Exarchopoulos) jest kierownicą wyścigowym, a on (Matthias Schoenaerts) dynamicznym i pełnym werwy przedsiębiorcą. Zaiskrzyło od razu; kilka zdań, zaproszenie na randkę, komunikat „żadnych kwiatów” i już wkrótce znajomość została skonsumowana w łóżku. I to był, proszę państwa, początek wielkiej miłości, która okazała się zgubna dla obojga.

Michaël R. Roskam powrócił do kina, jakie chyba lubi najbardziej; z jednej strony Belg kreuje przed nami mocny, twardy i bezkompromisowy męski świat, ale z drugiej otwiera się na uczucia i pokazuje, że interesują go emocje. I to się nawet sprawdza w pierwszej godzinie filmu, która jest dynamiczna, ciekawa, dobrze zmontowana i intrygująca.

Niestety później jest wyłącznie gorzej. Nie wiem, co złego stało się ze scenariuszem „Na krawędzi”, ale chociaż siedziało nad nim trzech autorów (poza reżyserem, także Thomas Bidegain i Noé Debré), to finalnie otrzymaliśmy naiwny, absurdalny i wręcz kretyński skrypt, naigrywający się z inteligencji widzów.

Poziom idiotycznym rozwiązań fabularnych przekracza wszelkie dopuszczalne normy. Już pomijam całkowitą przewidywalność scenariusza i to, że widz sam się domyśli, iż bohaterów spotka wszystko, co najgorsze ich tylko spotkać może, ale niektórych rzeczy zwyczajnie nie da się obronić. Piję tutaj do m.in., przywoływanej również w innych recenzjach, kuriozalnej sceny z małym pieskiem. Śmiać się? Płakać? Zakrywać twarz z zażenowania? Taki dylemat miałem na sali kinowej.

No bądźmy poważni. Mam dziwne wrażenie, że reżyser chciał nam opowiedzieć współczesną wersję historii pary Bonnie i Clyde, ale zamiast tego wyszedł mu tani oraz banalny wyciskacz łez. Całość jest najeżona nieznośną symboliką, jak chociażby w scenie z uwalnianiem psa z łańcucha, a takich natrętnych motywów, krzyczących do widza, jest więcej.

Ale najbardziej nie potrafię wybaczyć Roskamowi, że kompletnie nie potrafił wykorzystać potencjału Matthiasa Schoenaertsa i Adèle Exarchopoulos. Między tą dwójką jest ogromna chemia, doskonale się na nich patrzy, ale autor „Brudnego szmalu” nie miał na nich większego pomysłu. O ile, pomijając paskudną banalność zagrania pt. „trudne dzieciństwo”, bohater Schoenaertsa jeszcze mógłby się jakoś obronić, tak francuska aktorka została potraktowana szalenie przedmiotowo. Teoretycznie na ekranie oglądamy kobietę, która dla mężczyzny swojego życia jest gotowa poświęcić wszystko, włącznie ze swoimi pasjami oraz marzeniami, a tymczasem otrzymaliśmy nijaką bohaterkę, która niby doskonale radzi sobie w wyścigach, ale nigdzie – poza natrętną scenografią z samochodzikami – nie widać, aby to była jej prawdziwa pasja. Za łatwo jest w stanie z tego zrezygnować; nawet gdy oglądamy ją za kierownicą, to na jej twarzy nie maluje się żadna radość z jazdy.

W oficjalnym polskim opisie filmu można przeczytać, iż Adèle Exarchopoulos wciela się w „kobietę-rajdowca”. Otóż nie. W „Na krawędzi”, poza cywilnym Subaru Imprezą w jednej ze scen, nie pojawia się żaden rajdowy motyw. Urodzona w 1993 roku aktorka w filmie jeździ w wyścigach samochodowych, a to – wbrew pozorom – inna dyscyplina niż rajdy samochodowe.

„Na krawędzi” to film, w którym drzemał ogromny potencjał. Z tego dość ogranego materiału można było zrobić sprawny kryminał wymieszany z romansem, ale reżyser zdecydował, że całość pójdzie w jakimś bardzo dziwnym kierunku. Nic tutaj się nie zgadza; w pewnym momencie historia zaczęła być przewidywalna i przestała mieć cokolwiek wspólnego z logiką. Reżyser chciał dać nam efektowny i rozpędzony film, ale sam tak docisnął pedał gazu, że rozbił się o nadmiar własnych pomysłów. A miało być tak pięknie.

Ocena: 3/10

Krzysztof Połaski

[email protected]

"NA KRAWĘDZI" W KINACH OD 29 GRUDNIA

Recenzja została pierwotnie opublikowana 29 grudnia 2017 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn