"Ni z tego, ni z owego" [RECENZJA]. Józef Piłsudski i Roman Dmowski rywalizują o władzę i... kobietę! Oceniamy nowy spektakl Teatru Telewizji

Krzysztof Połaski
Krzysztof Połaski
Program TV został dostarczony i opracowany przez media-press.tv
Program TV został dostarczony i opracowany przez media-press.tv
Narodowe Święto Niepodległości już za moment, więc nic dziwnego, że Teatr Telewizji prezentuje niepodległościowy spektakl, którego głównym bohaterem - przynajmniej teoretycznie - jest Józef Piłsudski. Oceniamy widowisko "Ni z tego, ni z owego" autorstwa i w reżyserii Macieja Wojtyszki.

"Ni z tego, ni z owego" - premiera w poniedziałek, 9 listopada, o godzinie 21:00 na antenie TVP 1

"NI Z TEGO, NI Z OWEGO" - RECENZJA TEATRU TELEWIZJI

Maciej Wojtyszko to twórca, którego przedstawiać raczej nie trzeba. W kinie, telewizji i teatrze jest obecny od lat. Po ubiegłorocznej "Fantazji Polskiej", gdzie przyglądał się Ignacemu Janowi Paderewskiemu, powraca do Teatru Telewizji i tym razem na tapet bierze postać Józefa Piłsudskiego, a właściwie najważniejszych ludzi z otoczenia Marszałka, bo ich historie mocniej wybrzmiewają na ekranie.

Początek jest obiecujący; Wilno roku 1893. Właśnie wtedy Józef Piłsudski (Mariusz Ostrowski), który dopiero co wrócił z pięcioletniego zesłania na Sybir, poznaje Marię Juszkiewiczową (Monika Buchowiec) oraz... Romana Dmowskiego (Dariusz Kowalski). Od tego momentu drogi Piłsudskiego i Dmowskiego będą często się przecinać, chociaż panowie nie będą pałać do siebie zbytnią sympatią. Poróżniła ich odmienna wizja przyszłości Polski oraz uczucie do tej samej kobiety - Maria wybiera Józefa, z którym bierze ślub, a dla Dmowskiego jest to jak policzek. Przegrana, z którą nigdy się nie pogodzi.

Chociaż "Ni z tego, ni z owego" jest bardzo skromne inscenizacyjnie, a kolejne sceny wepchnięte są w przestrzenie, które aż piszczą od teatralnej scenografii (szczególnie sceny w Tokio), to jednak siłą tego spektaklu jest tekst. Co ciekawe, mam wrażenie, że Wojtyszko postać Józefa Piłsudskiego traktuje wyłącznie jako punkt wyjścia do pozostałych bohaterów, którzy są zwyczajnie ciekawsi. Być może wynika to z tego, że kino i telewizja w ostatnim czasie przerobiły temat Piłsudskiego na różne sposoby i jako widza bardziej mnie interesuje perspektywa tych, którzy w tamtych opowieściach stanowili tylko tło? Być może.

Zdecydowanie najciekawszą postacią spektaklu jest Maria Juszkiewiczowa, w którą z wdziękiem wciela się Monika Buchowiec. Rolą "Pięknej Pani" pokazuje jak bardzo jest filmowo niewykorzystaną aktorką. Jej Maria to kobieta z klasą, ale jednocześnie jest na tyle silna, że nie zamierza być jedynie posłuszną gospodynią Piłsudskiego. Chce być mu równa, co ewidentnie nie jest w smak Ziukowi, który kilka lat później znajduje pocieszenie w ramionach innej kobiety - Aleksandry Szczerbińskiej (Maria Gudejko). Ciekawa jest scena spotkania obydwu kobiet Piłsudskiego; tam aż kipi od emocji, rywalizacji, zazdrości, ale też obie panie uświadamiają sobie, że w gruncie rzeczy znajdują się w podobnym położeniu. Finalnie to nie one rozdawały karty.

OGLĄDAJ spektakle Teatru TV ONLINE w TVP VOD

Emocje pojawiają się również w scenach Piłsudskiego i Dmowskiego. Z jednej strony narastająca nienawiść do rywala, zazdrość, ale z drugiej jednak wspólna troska o Polskę i kwestię niepodległości. Zderzenie dwóch silnych, wręcz dyktatorskich charakterów, którzy kochali nie tylko tę samą kobietę, ale ich wspólną miłością była także - a może przede wszystkim - władza. Swoją drogą jestem ciekawy, kiedy kino w końcu sięgnie po postać Dmowskiego, bo to jest materiał na interesujący film.

Efekt psuje końcówka spektaklu, gdy przenosimy się do listopada 1918 roku. Koszmarna charakteryzacja Mariusza Ostrowskiego, która bardziej nadaje się do programu "Twoja twarz brzmi znajomo" niż poważnego spektaklu, sprawia, że widowisko lekko zahacza o karykaturę. W dodatku odczuwalna jest zmiana konwencji całej produkcji; bohaterowie zwracają się bezpośrednio do widzów, co niestety aż razi swoją łopatologią.

Szkoda, że zakończenie "Ni z tego, ni z owego" tak psuje efekt, bo do tego momentu to był naprawdę solidny spektakl Teatru Telewizji, który dzięki dobrej podstawie literackiej, aż się chłonęło. Co więcej, mam wrażenie, że spektakl Wojtyszki potrafił więcej powiedzieć o Juszkiewiczowej i Szczerbińskiej oraz ich relacji z Piłsudskim niż w ubiegłym roku zrobił to wysokobudżetowy film "Piłsudski" Michała Rosy. Mimo wad, jak najbardziej warto zapoznać się ze spektaklem.

Krzysztof Połaski

[email protected]

Recenzja została pierwotnie opublikowana 9 listopada 2020 roku.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na telemagazyn.pl Telemagazyn